Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiatr dmuchnął śmiercią w żagle

Wojciech Mierzwiński [email protected]
W środę woprowcy holownikiem wyciągali już tylko wraki jachtów z dna Śniardw
W środę woprowcy holownikiem wyciągali już tylko wraki jachtów z dna Śniardw E. Matys
Nawałnica, która przetoczyła się we wtorek nad Mazurami, zamieniła Śniardwy w cmentarzysko. Utonęły trzy osoby. Ci, którym udało się dobić do brzegu, ze strachem spoglądają na jezioro z giżyckiego portu. Do końca życia zapamiętają biały szkwał.

Spadek ciśnienia i ciemna chmura - tak większość żeglarzy wspomina zwiastun wtorkowej tragedii, która rozegrała się na Mazurach. Zwiastun, który wielu z nich zlekceważyło. Wspominają, że minęło 15 minut i zaczął się prawdziwy horror. Z zachodu, przez Tałty i Śniardwy, gnał już wiatr o prędkości dochodzącej do 100 kilometrów na godzinę. Na Wielkich Jeziorach Mazurskich żeglowało wtedy 15 tysięcy jednostek. Ratownicy WOPR-u na pół godziny przed burzą uruchomili cały sprzęt i krzyczeli do wodniaków, żeby ci jak najszybciej przybijali do brzegu. Za wszelką cenę. Wielu ich nie posłuchało, do wielu woprowcom nie udało się dotrzeć. Wszak Śniardwy mają powierzchnię ponad 100 kilometrów kwadratowych. Na mazurskim morzu huragan, który nabierał prędkości już za Piszem, rozszalał się na dobre. Wiatr osiągał prędkość 126 kilometrów na godzinę.
5-latek zmarł sam w kajucie
Załoga jachtu, którym płynęła rodzina ze Śląska, wszelkimi siłami gnała do przystani w Okartowie. Silniejszy od nich okazał się jednak biały szkwał i półtorametrowa fala. Nie mieli już żagla, płynęli rozpędem na zalanym silniku. Nie wszyscy przeżyli. 5-letni chłopczyk nie wydostał się z kajuty. Dlaczego? To pytanie na pewno będzie dręczyć rodzinę, która w środę rano wyjechała z Okartowa.
- Dziecko miało niszę powietrzną w zalanej kabinie. Nie wiem, ile czasu tam wytrzymało. Nie można było się do niego dostać. Splątane liny, przewrócony maszt i wszystko pod wodą. Gdy udało się otworzyć właz kabinowy, 5-latek już nie żył. Chyba nie utonął, moim zdaniem chłopczyk zmarł z wyziębienia - przez zaciśnięte gardło mówi pan Andrzej.
Nazwiska nie chce podawać, dodaje, że jest jedynie przedstawicielem właściciela jachtu, który wyczarterowała rodzina ze Śląska. Przyznaje, że boi się odprowadzić łódź. Nie ma żagla, przywiózł ze sobą nowy silnik.
W tym samym czasie, kiedy trwała mordercza walka z żywiołem o życie 5-latka, o swój los modlił się Krzysztof Zawadzki i Szymon Walkowski, obaj z Olsztyna. Przez półtorej godziny dryfowali w wodzie Śniardw. Płynęli na Seksty.
- Wywróciło nas, ale na szczęście mieliśmy na sobie kamizelki ratunkowe. Podniosła nas załoga innego jachtu. Byłem strasznie wyziębiony, mieliśmy specjalne gwizdki, lecz nie słyszeliśmy nawet siebie nawzajem. Żałowałem, że nie mieliśmy ze sobą flary - mówi Krzysztof Zawadzki.
- W zwykłych kapokach fala zatopiłaby nas po kilku minutach. To cud, że żyjemy, była przecież z nami koleżanka, która bardzo kiepsko pływa - głos drży Szymonowi Walkowskiemu.
- Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Gnała za nami najpierw jakby mgła, lecz ona nie była wcale biała, nie mogłem uwierzyć, że to masy rozpędzonej wody - kręci głową Zawadzki.
Holownik podnosił wraki
Z przystani we środę wyjechali Ślązacy. W ich oczach widać było jedynie wielki strach. Za chwilę do portu w Okartowie przybił holownik z kolejnym zatopionym jachtem. Na pomoście harmider - rozrzucone dokumenty, śpiwory, materace i koce pali słońce. Woprowcy nie liczą już, ile jednostek wyciągnęli z dna Śniardw. Zawadzki i Walkowski czekają w kolejce, aż woprowcy wypłyną po ich łódź. Nie martwią się zniszczoną krypą, cieszą się, że żyją. Ratownikom we wtorek udało się uratować z kipieli Wielkich Jezior Mazurskich 70 osób. Woprowcy podkreślają, że żadna z nich nie miała na sobie kamizelki ratunkowej. Klną na tych, którzy trzeźwieli w wodzie czekając na ratunek. Ale nie powiedzą tego głośno...
Sztab Zarządzania Kryzysowego z godziny na godzinę podawał inne liczby zaginionych oraz zabitych. W środę rano było wiadomo, że poza 5-latkiem, na Śniardwach zmarła 50-letnia kobieta i 22-letni mieszkaniec Ostrołęki. Dwie kolejne osoby trafiły do szpitala, dwóm innym, dzięki reanimacji udało się przywrócić życie.
Jeśli nie są na lądzie, to nie żyją
W środę na Śniardwach, gdzie jeszcze kilka dni temu roiło się od żagli, niemal pusto. Ci, którym udało się dobić do portu, nie wypływają. Boją się.
- Mieliśmy do brzegu tylko osiemset metrów, najgorszy był zwrot, kiedy trzeba było zebrać żagiel i ustawić się dziobem do fali, udało mi się w międzyczasie odpalić silnik, bo już nas groźnie przechyliło. Gdybyśmy szybko nie zdołali się dobrze ustawić, fala wywróciłaby naszą łódź - mówi Andrzej Wawrzyńczyk z Tomaszowa Mazowieckiego koło Łodzi.
- Mieliśmy zostać na Mazurach jeszcze dzień dłużej, ale wolimy już wracać. Nie chcę nawet myśleć o tym, co mogło się z nami stać. Nigdy nie zapomnę tego krytycznego momentu, gdy zaczęło nas przechylać. Całe szczęście, że płynęłam z doświadczonym sternikiem - Renacie Zdulskiej drżą ręce. Ona wraz z Wawrzyńczykiem dobiła do giżyckiej przystani.
Marina w Giżycku przetrwała huragan bez szwanku, wiatr zwalił jedynie kilka drzew. Jak wielka była moc żywiołu, widać za to w Mikołajkach. Tam woda przesunęła betonową keję.
- Poprzewracane łodzie, zatopione motorówki. Podobnej tragedii nigdy nie widziałem. Słyszałem, że taka burza szalała tu pod koniec lat pięćdziesiątych - mówi Kurowicki, szef Mazurskiego WOPR-u.
Strażacy, woprowcy i policjanci we środę nadal poszukiwali jeszcze 9 zaginionych osób z całej Polski. Do poszukiwań wykorzystali psy tropiące oraz te wyszkolone do wyszukiwania ciał w wodzie, do tego dwa śmigłowce, samolot Wilga, kamery termowizyjne. - To największa akcja policji na Wielkich Jeziorach Mazurskich - mówi Izabela Niedźwiedzka, rzecznik warmińsko-mazurskiej policji. Kurowicki jednak ze swojego doświadczenia wie, że jeśli poszukiwani nie zeszli na ląd, to nie żyją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna