Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Większość członków sejmiku pamięta o nas tylko przed wyborami

Magdalena Kleban [email protected]
Marszałek Województwa Podlaskiego Jarosław Dworzański
Marszałek Województwa Podlaskiego Jarosław Dworzański fot. Archiwum
Białystok: Radni nie tęsknią za wyborcami.

Kto dyżuruje?

Kto dyżuruje?

Swoje dyżury mają zarówno posłowie i senatorowie, jak i radni miejscy. Jak nas poinformowano w biurze rady miejskiej w Białymstoku, swoje dyżury regularnie pełnią przedstawiciele poszczególnych klubów. W biurze każdy mieszkaniec bez problemu otrzyma też numer kontaktowy do radnego, z którym chciałby się spotkać i porozmawiać.

Spotkać się z radnym wojewódzkim, to jak wygrać los na loterii. W odróżnieniu od rajców miejskich czy parlamentarzystów nasi reprezentanci w sejmiku wojewódzkim nie mają dyżurów, na które wyborca mógłby przyjść ze swoimi problemami. I nie zamierzają tego zmieniać.

- Radni dyżurów nie mają. Nie ma przewidzianej żadnej możliwości spotkania się z nimi - poinformowała nas miła pani z biura sejmiku samorządowego, do której zadzwoniliśmy jako zwykły wyborca. Urzędniczka starała się jednak być bardzo pomocna.

- W poniedziałek jest wigilia radnych sejmiku, może przed nią uda się "dorwać" radnego. Albo jeszcze lepiej - przed zebraniem komisji, w jakiej działa. Trzeba tylko przyjść wcześniej i na pewno będzie możliwość porozmawiania albo umówienia się na spotkanie - zapewniła kobieta.
Dyżury bez sensu, ale... chętnych do spotkań nie brak

Radni, z którymi rozmawialiśmy, nie tęsknią jednak za bardziej sformalizowaną formą spotkań z mieszkańcami naszego województwa.
- Nie wiem, czy takie dyżury w ogóle mają sens - stwierdził Jacek Piorunek, przewodniczący klubu radnych PO. - Sam kiedyś próbowałem regularnie spotykać się z wyborcami w Łomży, ale nie było żadnego zainteresowania.

Klub radnych PO liczy osiem osób, jest drugi pod względem wielkości w podlaskim sejmiku samorządowym. Ale to właśnie w tym gronie są jedne z najważniejszych osób w naszym województwie: marszałek Jarosław Dworzański, jak i członek zarządu województwa - właśnie Jacek Piorunek.
- Marszałek i ja nie narzekamy na brak chętnych, którym zależy na spotkaniu z nami - powiedział Piorunek. - Ale nie ma z tym najmniejszych problemów. Można przecież umówić się w biurze sejmiku.

Radny nie ma obowiązku

Tymczasem Karol Tylenda z klubu radnych PiS, największego w sejmiku, sam sobie organizuje takie spotkania.

- Jest sobota, a ja właśnie jestem w terenie na takim spotkaniu. Od lat mam ten sam telefon, obracam się w tym samym środowisku, nie sądzę, żeby ktokolwiek miał problemy z dotarciem do mnie. Bo w końcu i tak wszystko zależy od tego, czy chcemy się z ludźmi spotykać, czy nie - zapewnił Tylenda.

Przyznał jednak, że problem istnieje.

- Ustawodawca nie sprecyzował obowiązków radnego. Teraz wystarczy być w klubie i głosować na sesji - powiedział. - Swego czasu jako klub PiS postulowaliśmy ustalenie takich dyżurów, ale to wiąże się z kosztami, a na to nikt zgodzić się nie chce.

O wyborcach radni wkrótce sobie przypomną - wybory już w 2010 r. A potem znów trzy lata spokoju...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna