Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Więźniowie nie będą mieli dwunastu potraw, ale... za kratami także będą świętować

Andrzej Zdanowicz [email protected]
Jedzenie więźniowie odbierają przed swoją celą. Rozwożą je sami osadzeni pod czujnym okiem strażników. Nawet w święta będzie podobnie. Jedyne co się zmieni, to potrawy, które będą nieco bardziej wykwintne.
Jedzenie więźniowie odbierają przed swoją celą. Rozwożą je sami osadzeni pod czujnym okiem strażników. Nawet w święta będzie podobnie. Jedyne co się zmieni, to potrawy, które będą nieco bardziej wykwintne. W. Wojtkielewicz
Na wigilijną kolację nie dostaną karpia, ale w święta mogą liczyć na kawałek ciasta.

Bo nawet podczas świąt osadzeni w białostockim areszcie podlegają więziennemu rygorowi. Ich posiłki nie wyglądają tak, jak na amerykańskich filmach, w których więźniowie zbierają się w stołówce i wspólnie spożywają obiad. W większości polskich więzień nie ma bowiem stołówek.

- U nas wszystko odbywa się w celach - tłumaczy Wojciech Januszewski, oficer prasowy Aresztu Śledczego w Białymstoku. - Osadzeni mają w celach stół, stołki oraz plastikowe naczynia i tylko tam spożywają posiłki.

Jedzenie rozwożone jest do poszczególnych cel na specjalnych wózkach.
- To moment newralgiczny, bo drzwi celi bardzo rzadko są otwierane - mówi Januszewski. - Przy rozwożeniu posiłków mamy więc zwiększoną liczbę strażników.

Ograniczone są także kontakty między więźniami.Kucharze przynoszą termosy z jedzeniem pod drzwi oddziału i odchodzą. Dopiero wówczas mogą je zabrać osadzeni odpowiedzialni za rozwożenie posiłków. Gdy wózek podjeżdża pod celę, drzwi są otwierane i więźniowie wychodzą z talerzami i miskami. Do nich tzw. kajfusi (kalifaktorzy, czyli więźniowie wykonujące różne prace na rzecz oddziału) nakładają jedzenie i nalewają zupę. Wszystko odbywa się pod czujnym okiem strażników.

Ma być smacznie jak u mamy

Podobnie jest na święta. Jedynie z tą różnicą, że osadzeni dostają nieco bardziej wyszukane potrawy.

- Zazwyczaj na Wigilię mamy trochę wyższą stawkę żywieniową niż na co dzień - mówi Zbigniew Żyłkiewicz, młodszy instruktor działu kwatermistrzowskiego, odpowiedzialny za wyżywienie osadzonych w Areszcie Śledczym w Białymstoku. - W dzień Wigilii podamy śledzie, na obiad może jakiś kawałek ryby. Pierogów z grzybami i kapustą nie zrobimy, ale ugotujemy bigos z pieczarkami i oczywiście barszcz. Na święta będzie prawdopodobnie kotlet mielony lub pierś z kurczaka w panierce. Do tego jakiś owoc, którego na co dzień w podstawowym menu więziennym nie ma.Kiedyś na święta rozdawaliśmy pomarańcze, ale z racji ich ceny w tym roku raczej będzie to jabłko.

O dwunastu potrawach wigilijnych czy suto zastawionym stole na więziennym garnuszku można zapomnieć, bo nawet świąteczna stawka żywieniowa na jednego osadzonego wynosi 6,40 zł. A i tak jest o 30 proc. wyższa, niż koszt wyżywienia więźnia w normalny dzień, kiedy to na głowę przypada zaledwie 4,80 zł.

- Za te pieniądze musimy przygotować śniadanie, obiad i kolację, a posiłki muszą być smaczne i pożywne - podkreśla Januszewski.

Kwota ta wydaje się bardzo niska, ale często udaje się jeszcze zaoszczędzić. W dniu, w którym odwiedziliśmy areszt koszt przygotowania posiłków w przeliczeniu na jednego osadzonego wynosił 4,68 zł. Spróbowaliśmy zupy, którą podawano na obiad. Była to zwykła kartoflanka, ale bardzo pożywna i przede wszystkim smaczna. Bo tu obowiązuję zasada - często powtarzana przez Magdę Gessler w programie "Kuchenne rewolucje" - ma być smacznie jak u mamy.

- Ta zupa nie jest zła, ale w naszym jadłospisie jest uważana za jedną z najmniej smacznych - mówi Joanna, jedna z osadzonych, która wraz z koleżankami z celi odpowiada za rozwożenie jedzenia. - Osobiście najbardziej lubię fasolową, grochówkę i barszcz, a na drugie danie kurczaka i fasolkę po bretońsku.

Więzienne jedzenie musi być urozmaicone. Zgodnie z obowiązującymi zasadami, dana potrawa nie może powtórzyć się w ciągu kolejnych dziesięciu dni. Kucharze jednak nie mają szans, by poszaleć z własną inwencją. Bo wolno im gotować tylko według przepisów zapisanych w specjalnej księdze. Wśród nich jest gulasz z żołądków, makaron z serem, barszcz, grochówka, kotlet mielony, grillowany kurczak, risotto itp.

- Mamy tam przepisy na około 50 zup, 40 surówek, 70 drugich dań - wylicza Żyłkiewicz, szef kuchni w białostockim areszcie. Z wykształcenia jest administratorem, ale skończył kursy kucharskie i już w wojsku pracował jako kucharz. - Na szczęście moja żona także jest kucharką, więc w domu nie musze gotować - śmieje się.

W więziennej kuchni pomaga mu czternastu osadzonych. Ośmiu z nich to kucharze, reszta to osoby odpowiedzialne za sprzątanie i obieranie warzyw. Kilku z nich jest zatrudnionych na etatach. Oprócz tego, że mają "najniższa krajową", przysługuje im także "trzynastka" i urlop od pracy w kuchni. Oczywiście spędzają go w celi. Wynagrodzenie otrzymują jedynie najbardziej doświadczeni kucharze, do których szef ma największe zaufanie, reszta w kuchni pracuje nieodpłatnie.

Nie każdemu można dać nóż do ręki

- Nie każdy osadzony może pracować w kuchni - zastrzega Żyłkiewicz. - Do aresztu trafiają specyficzni ludzie, rzadko zdarza się, by ktoś miał predyspozycje do tej pracy. Najważniejsza jest chęć, ale też musi to być osoba zaufana, która nie będzie nic z kuchni wynosiła i której bez obaw mogę dać ostre narzędzia do ręki. Oczywiście nie mogą tu pracować niebezpieczni przestępcy, ale z drugiej strony zatrudniamy tu tylko osoby z dłuższymi wyrokami, bo te, które trafiają tu na parę miesięcy, to zanim się czegoś nauczą, już wychodzą na wolność.

W areszcie obowiązują specjalne zasady bezpieczeństwa. Pracownicy kuchni muszą rozliczać się z każdego narzędzia, które dostają do rąk. W celach osadzeni nie mają sztućców wykonanych z metalu. Każdy otrzymuje zestaw "plastików": talerz, miskę, widelec, nóż, i łyżkę.

- Są one zrobione z takich materiałów, że nie da się ich w żaden sposób zaostrzyć - podkreśla Januszewski.

W więziennej kuchni nie używa się też... drożdży.
- Z prostego powodu, bo przecież z drożdży można pędzić bimber - wyjaśnia oficer Aresztu Śledczego w Białymstoku. - Nie chcemy kusić osadzonych...
W związku z brakiem drożdży w więziennej kuchni, pieczywo zawsze jest zamawiane na zewnątrz. Podobnie jak ciasto, które osadzeni dostaną na Boże Narodzenie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna