Wilki coraz częściej atakują owce i bydło. Rolnicy są bezsilni

Ostatnie tygodnie dla gospodarzy z przygranicznych wsi były wyjątkowo niespokojne. W regionie krążą bowiem watahy wilków. Tylko od początku roku zaatakowały aż 25 razy. Niestety rolnicy nie mają większych szans na walkę z nimi.

Wilki są na liście gatunków zagrożonych i ginących. Znajdują się pod ścisłą ochroną, dlatego wnioski o ich odstrzał są odrzucane. Według danych leśników, w 2000 roku w naszym regionie żyło około 50 tych drapieżników. Teraz jest ich ponad 100. Rocznie zjadają około 12-13 ton mięsa. Jednak zamiast polować na zwierzynę w lesie, atakują zwierzęta gospodarskie. Najczęściej w okolicach Ełku oraz Gołdapi.

- W ubiegłym roku pisaliśmy wniosek do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o odstrzał jednego wilka. W ten sposób chcieliśmy przegonić je z naszych terenów. Niestety nie otrzymaliśmy pozwolenia - mówi Ryszard Zieliński, wójt gminy Dubeninki. I dodaje, że wilki atakują zwierzęta o każdej porze roku, nawet w biały dzień.

Ostatnio w gminie Dubeninki watahy wilków atakowały aż cztery razy. Rolnicy składają już wnioski o odszkodowania, jednak nie zawsze są zadowoleni z ich wysokości. W ubiegłym roku do RDOŚ wpłynęło ponad 50 wniosków o odszkodowania za szkody spowodowane przez wilki, a w 2012 roku 28 na łączną kwotę 116 tys. zł.

Zdaniem przedstawicieli RDOŚ, wyjściem z sytuacji może być grodzenie pól specjalnymi siatkami. Jednak, jak przekonała się już część gospodarzy, sposób ten jest mało skuteczny.
- Po pierwsze jest to bardzo kosztowna metoda, a po drugie wilki często robią podkopy pod takie ogrodzenia, o czym wielokrotnie informowali mnie rolnicy z regionu - tłumaczy Ryszard Zieliński. I dodaje, że nie ma na razie skutecznej metody na walkę z wilkami, ale takie rozwiązanie powinno znaleźć się jak najszybciej.