Zatrzymał się w Ełku na 650. kilometrze drogi z Łotwy do Pragi. Kilometrami, jakie już ma na liczniku swojego wehikułu, opasał świat.
Leontijs Romanovskis wyjechał z łotewskiego Lapai 1 kwietnia. Wczoraj odpoczywał i szukał wsparcia u ełczan, bo choć nie potrzebuje paliwa do swojego pojazdu, to musi uzupełniać spaloną energię.
Wszędzie, gdzie się pojawia ze swoim wehikułem, budzi podziw i zdumienie.
Stanął na nogi i pojechał w świat
- Dziwak jakiś. Żebrak? Charakterny człowiek! - komentowali przechodnie widok mężczyzny z barwnym pojazdem.
- Jestem człowiekiem wolnym, jak wiatr - odpowiadał 70-letni Łotysz.
Ełk był dla niego chwilą odpoczynku przed długą podróżą z Lepai, przez Mazury, do Trójmiasta, a następnie do czeskiej Pragi.
- Sam sobie dziękuję w ten sposób za darowane życie i cud wyleczenia się z ciężkiej cukrzycy. Kilka lat temu nie mogłem przejść bez zmęczenia nawet jednego kilometra, a teraz przeżywam drugą młodość podczas jazdy - mówił nam podróżnik.
Romanovskis zwiedza w ten sposób Europę od 2005 r. W ub. roku przejechał blisko 10 tys. km, by przez Polskę, Niemcy, Szwajcarię objechać niemal całe Włochy i zajrzeć na chwilę na Sycylię. Wyjechał wówczas 18 marca i był w drodze do 10 października. Tym razem ma w nogach 650 km, a przemierzył ten dystans w ciągu 20 dni.
Nie śpieszy mu się, ale i tak koła jego wehikułu pokonały dotychczas odległość równą ziemskiemu równikowi.
- Mam niezawodny sprzęt. To niemiecki, solidny rower. Ale i tak musiałem go wzmocnić, bo nie wytrzymywał morderczych podjazdów w Alpach i Apeninach. Bywało, że 40 km trzeba było przejść, prowadząc rower z całym majdanem pod stromizny - opowiada Romanovskis.
Wiatrem gnany, powietrzem nie żyje
W wózku jest niewiele bagażu - tylko namiot, książki, trochę cieplejszych ubrań i części zamienne do pojazdu. Przy wózku trzepocze na stalowym maszcie łotewska flaga, a obok także biało-czerwona wstążka. Ma też tym razem czeskie barwy narodowe.
70-latkowi marzą się następne podróże. Nie był jeszcze w Hiszpanii i Francji. Chce też przemierzyć całą Rosję i z Władywostoku popłynąć do Japonii.
- Jestem biednym emerytem, ale nie narzekam na swój los. Nic mi więcej nie trzeba, tylko parę groszy od życzliwych ludzi na jedzenie w mojej drodze - mówi Leontijs Romanovskis.
Ełczanie wspomogli podróżnika-cyklistę. Dziś można go spotkać gdzieś w drodze do Olsztyna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?