Chodzi o incydent z reporterem RMF, który zapytał kandydata na prezydenta, czy łącza go intymne stosunki z Anną Jarucką, jego byłą asystentką. To ona zarzuciła mu fałszowanie oświadczeń majątkowych. Cimoszewicz na pytanie nie odpowiedział, za to nazwał dziennikarza "świnią".
- Nie tylko politykowi, ale też każdemu człowiekowi nie przystoi nazywać drugiego człowieka świnią. To jest kwestia zwyczajnej ludzkiej przyzwoitości. Jedyne, co może w niewielkim stopniu usprawiedliwić Cimoszewicza, to że udzielił nieprzyzwoitej odpowiedzi na nieprzyzwoite pytanie. To może mieć okoliczności łagodzące. Jednak morał z tej historii płynie taki, że lepiej trzymać nerwy na wodzy - tłumaczy prof. Jerzy Kopania, etyk.
Przyznaje mu rację Michał Marczuk, który twierdzi, że dziennikarz miał prawo zadać takie pytanie.
- Dziennikarz może właściwie zadać każde pytanie. A Włodzimierz Cimoszewicz zamiast posługiwać się takim słownictwem, powinien podejść do sytuacji bardziej dyplomatycznie - mówi Michał Marczuk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?