Wszawica w naszych szkołach

Jarosław Filipowicz rzecznik urzędu miasta

Jarosław Filipowicz rzecznik urzędu miasta

Nie ma podstaw prawnych do wprowadzenia tego typu przepisów. Musimy stosować się do rozporządzenia ministra zdrowia, który określa sposób kontroli czystości dzieci i młodzieży. Nie możemy także ograniczać uczniom dostępu do nauki.

Władze miasta powinny podjąć radykalne działania, które umożliwią zmuszenie rodziców do leczenia wszawicy - uważa sanepid. To reakcja na częste monity suwalczan, że uczniowie i przedszkolaki mają insekty.

Zdaniem Bożeny Gościewskiej, szefowej "Sanitasu" - niepublicznego zakładu, który zajmuje się m.in. higieną szkolną, nie ma takiej potrzeby.

- Radzimy sobie - zapewnia rozmówczyni. - Zresztą, uważam, że problem nie jest aż tak duży.
O tym, że niektórzy uczniowie szkół zwłaszcza podstawowych oraz wychowankowie przedszkoli miewają wszy informują nas, co pewien czas, zaniepokojeni rodzice. Jak się okazuje, takie sygnały trafiają i to często do sanepidu. W ubiegłym roku przeprowadzono kontrole w dwóch suwalskich szkołach podstawowych. Na 841 uczniów wszawicę stwierdzono u ośmiu.

- Te wyniki nie są miarodajne - twierdzi jeden z nauczycieli, który chce zachować anonimowość. - Czystość możemy sprawdzać tylko u tych dzieci, których rodzice wyrażą na to zgodę. Uczniowie wywodzący się z rodzin patologicznych, na ogół, takiej akceptacji nie mają. A głównie to właśnie u nich stwierdza się wszawicę.

Ryszard Masłowski, dyrektor suwalskiego sanepidu sugeruje władzom miasta, by zastanowiły się nad wprowadzeniem przepisów, które umożliwią obowiązkową kontrolę czystości u dzieci. Masłowski sugeruje też, by uczniowie, którzy posiadają wszy byli zobowiązani do absencji na czas leczenia, a później do ponownej kontroli. Takie rozwiązania ułatwiłyby walkę z chorobą.