Służbę wojskową odbywałem w Jednostce Wojskowej Artylerii Przeciwlotniczej w Ełku. Do jednostki trafiłem 15 października 1959 r. Całymi dniami była tylko musztra, marsz i bieg, tak, że wszyscy mieliśmy spuchnięte nogi i poobcierane ze względu na to, że nikt nie umiał dobrze owinąć onuc na nogach i do tego nie było na to czasu (wszystko odbywało się w biegu).
Jak Malinowski skakał na jednej nodze
Po przysiędze zaczęły się szkolenia na sprzęcie i strzelanie. Zapamiętałem pewno zdarzenie z 2 czerwca 1960 r. Było bardzo ciepło, dowódca baterii, porucznik, prowadził naszą całą baterię w pełnym oporządzeniu, tzn. z plecakami, maskami i bronią, na zajęcia taktyczne. Z reguły takie zajęcia odbywały się w Ełku, gdzie były nieużytki i tam nas uczyli kopać okopy.
Dowódca baterii zatrzymał nas i ustawił w dwuszeregu. W naszej baterii połowę stanowił starszy rocznik, który miał już ponad rok służby za sobą, a drugą połowę - młodsi, którzy mieli dopiero po kilka miesięcy służby (do których i ja się zaliczałem). Między nami był taki jeden żołnierz, który był strasznie tępy. I dowódca baterii mówi do niego: "kanonier Malinowski, wystąp!". Więc ten wystąpił z szeregu. A dowódca dalej: "kanonier Malinowski zademonstruje nam, co się robi na komendę: skokami naprzód!".
Na tę komendę należało upaść na ziemię, odczołgać się kilka metrów, powstać i pobiec kilka metrów, upaść na ziemię. Malinowski natomiast nie miał pojęcia, jak postąpić i stał. Z tyłu za nim stał któryś ze starszego rocznika i po cichu mu podpowiedział: "skacz na jednej nodze". No i nasz Malinowski... zaczął wykonywać skoki na jednej nodze. Na ten widok cała bateria, a było nas około setki ludzi, ryknęła śmiechem.
Dowódca baterii wtedy pomyślał, że to z niego się śmieją i krzyknął: "gaz!". Na tę komendę musieliśmy wszyscy włożyć maski gazowe na twarz. W tych maskach było strasznie gorąco, a on ganiał nas od godz. 9 do godz. 14 tak, że po powrocie do koszar wszystko mieliśmy mokre, a nasze mundury polowe - po wyschnięciu - na plecach, między łopatkami, były białe od potu.
Strzelaliśmy do samolotów
W ciągu mojej służby mundurowej wielokrotnie byliśmy wożeni na poligon nad morze - do Wiecka Morskiego. Tam mieliśmy strzelania do samolotów. To znaczy nie dosłownie, było to tak, że samolot na lince ciągnął specjalny rękaw, a my z dział do tego rękawa strzelaliśmy. I przypominam sobie związane z tym zdarzenie.
W naszej jednostce szefem sztabu był major Jarząb. W jednostce w Ełku, jak major Jarząb nieraz przyszedł do naszego bloku, a my żołnierze usłyszeliśmy, że Jarząb jest na korytarzu, to wszyscy uciekaliśmy przez okna... On bowiem zawsze znalazł jakiś powód, żeby ukarać żołnierza. A to za to, że nieogolony, a to, że guzik niezapięty...
I na tym nadmorskim poligonie było tak: szliśmy taką leśną dróżką, a kilkadziesiąt metrów przed nami szedł żołnierz. W pewnym momencie widzimy, że naprzeciwko tego żołnierza idzie... major Jarząb. To my na ten widok wszyscy uciekliśmy w krzaki i pokrzywy. I wyglądamy tylko, żeby zobaczyć, co teraz będzie z tym młodym żołnierzem. Tymczasem on już zrównał się z majorem. Słyszymy, jak major pyta go o nazwisko. Żołnierz odpowiedział: "kanonier Jarząbek", a na to major mówi: "a ja Jarząb" i... podaje rękę żołnierzowi. I tak w spokoju się rozeszli.
Zobacz co się dzieje w Twoim mieście. Wejdź na MM Ełk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?