Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadek śmiertelny na ul. Piłsudskiego: Potrącenie 18-latka. Rodzina: Policja nic nie zrobiła

Helena Wysocka
18-latek zginął na drodze kilka tygodni temu. Wracał z połowinek.
18-latek zginął na drodze kilka tygodni temu. Wracał z połowinek. Archiwum / Przemysław Wronecki
Powinni ratować życie, a nawet nie kiwnęli palcem - sejneńskich policjantów i strażaków oskarża rodzina 18-letniego Dominika, który zmarł po potrąceniu przez samochód. Prokuratura zajęła się sprawą i bada, czy funkcjonariusze nie dopełnili obowiązków.

- Nawet nie próbowali reanimować Dominika. Choć byli pierwsi na miejscu wypadku, nic nie robili. Stali i patrzyli, jak on leży i umiera - zarzucają policjantom i strażakom krewni 18-latka (nazwisko do wiadomości redakcji). - Podobno czekali na karetkę pogotowia, a przecież w takich sytuacjach liczą się sekundy.

Są przekonani, że chłopak by żył, gdyby pomoc nadeszła szybciej. Ich rozpacz jest tym większa, że Dominik kilka lat temu miał nowotwór. Udało mu się jednak pokonać chorobę.

- Bezczynność nie może ujść płazem! - denerwują się. - Dominikowi nikt już życia nie zwróci. Ale przynajmniej inne ofiary wypadków nie pozostaną bez pomocy.

Mundurowi przyznają, że nie podjęli reanimacji. Twierdzą, że nie było takiej potrzeby. Czy mają rację - oceni z pewnością biegły, którego powoła prokuratura.

Dominik uczył się w sejneńskim technikum. Pod koniec listopada bawił się na szkolnych połowinkach. Przed godz. 5, wraz z grupą koleżanek, wracał do domu. One zdążyły przejść przez jezdnię. On - nie. Potrącił go samochód. Kto zawinił, jeszcze nie wiadomo. Kierujący twierdzi, że chłopak wtargnął na jezdnię wprost pod koła. Natomiast świadkowie tragedii utrzymują, że auto jechało bardzo szybko. Tę kwestię będą rozstrzygać eksperci. Kierowca pojazdu był trzeźwy, sam zaalarmował policję.

- Otrzymaliśmy dwa zgłoszenia: od kierującego i dyspozytorki pogotowia - precyzuje mł. insp. Sylwester Symonowicz, zastępca komendanta sejneńskiej policji. - Szybko, w ciągu czterech czy pięciu minut, byliśmy już na miejscu. Jako pierwsi.

Zastępca komendanta twierdzi, że chłopak leżał na jezdni, na boku. Miał zamknięte oczy, ale oddychał. A w takiej sytuacji nie trzeba było udzielać mu pomocy. Policjanci ograniczyli się do zabezpieczenia miejsca wypadku.

- Tym bardziej, że słyszeli sygnał nadjeżdżającej karetki i straży pożarnej - dodaje mł. insp. Symonowicz. - Oba auta przyjechały kilka minut po nas.

Dominikiem zajęli się ratownicy. Zabrali chłopaka do karetki i zaczęli go reanimować. Świadkowie zdarzenia słyszeli z karetki ratunkowej okrzyk: „Mamy go!”. Przypuszczają więc, że chłopak odzyskał funkcje życiowe. Niestety, nie udało się go uratować. 18-latek zmarł po przewiezieniu do suwalskiego szpitala.

Sprawą zajęła się prokuratura, która od kilku dni wyjaśnia kolejny wątek. Sprawdza, czy funkcjonariusze, którzy mają w zakresie obowiązków udzielanie pierwszej pomocy, zrobili to, co powinni. Śledczy właśnie zabezpieczyli dokumenty w sejneńskich komendach: policji i straży pożarnej.

- Owszem, przekazaliśmy materiały - przyznaje bryg. Ryszard Gałdzewicz, zastępca komendanta PSP w Sejnach. - Ale nas te zarzuty nie dotyczą. Gdy dotarliśmy na miejsce zdarzenia, była tam karetka pogotowia i poszkodowanym zajmowali się ratownicy. Nasza pomoc nie była już potrzebna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna