Wypadek w Brodzie Starym. Ścigali się ze śmiercią

W wypadku zginął również towarzyszący mu kolega, o rok starszy Hubert S. Prokuratura postanowiła zakończyć śledztwo.

Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło 24 kwietnia nad ranem. Auto rozbiło się na mało uczęszczanej drodze. Ciała ofiar strażacy musieli wydobywać przy użyciu specjalistycznego sprzętu, samochód był bowiem mocno zniszczony. Policja ustalała, kto siedział za kierownicą.

Jako przyczynę wypadku wstępnie przyjmowano nadmierną prędkość i brawurę. Prawdopodobnie, na krętej drodze, kierowca bmw nie zachowywał nawet minimalnych środków ostrożności. Przypuszczalnie popisywał się swoimi rzekomymi umiejętnościami przed kolegą. To ich zgubiło.

Od początku w śledztwie pojawił się również inny wątek. Wiadomo było, że Hubert P. kilka miesięcy wcześniej stracił prawo jazdy za wojaże na "podwójnym gazie". Ponoć jednak nadal siadał za kierownicą.

- Tamtej nocy obaj urzędowali w jednej z suwalskich knajp. Był też trzeci, ale zachowywał się głośno, awanturował się, gdy wyszli na ulicę, więc policjanci zabrali go do wytrzeźwiałki - twierdzi nasz Czytelnik, który zastrzega nazwisko do wiadomości redakcji. - Dzięki temu ocalał, bo oni wsiedli do samochodu i urządzili sobie rajd.

Znane są już wyniki badań krwi Huberta P. Wynika z nich, że zawartość alkoholu wynosiła 2,1 prom.

Bród Stary pechowy jest dla pijanych kierowców. Miesiąc wcześniej niemal w tym samym miejscu wypadek spowodował inny młody suwalczanin. Na szczęście, obeszło się wówczas bez ofiar śmiertelnych.