MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zabawy dla dzieci na dworze: krowa. Kto jeszcze pamięta zasady tej gry? Tym żyły podwórka lat 90.

Katarzyna Mazur
Katarzyna Mazur
Zabawa w „Krowę” to zaawansowana odmiana berka
Zabawa w „Krowę” to zaawansowana odmiana berka freepik.com
Lata 90. ubiegłego stulecia to był złoty czas zabaw na dworze. Zanim całe pokolenia dzieci zniknęły z podwórek, a to zamknięte w domach przez nadopiekuńczych rodziców w obawie przed niebezpieczeństwami czyhającymi na zewnątrz, a to zapatrzone w zrazu coraz większe, później coraz mniejsze ekrany – hordy dzieciaków buszowały po zakamarkach osiedli i organizowały sobie zabawy. Zapraszamy na cykl, w którym przypominamy najfajniejsze z nich. Sprawdź, czy znasz zasady zabawy w „krowę”.

Spis treści

Zabawy dla dzieci na dworze z naszego dzieciństwa

Najważniejszą cechą zabaw podwórkowych lat 90. było gromadne spędzanie czasu na świeżym powietrzu, a w okresie wakacji najlepiej od rana do nocy. Większość zabaw na dworze miała charakter ruchowy i polegała na bieganiu, podskakiwaniu i rzucaniu. Nie można było jednak biegać, skakać i rzucać ot tak sobie, bez celu. Należało zorganizować te czynności w mniej lub bardziej skomplikowane struktury reguł, które obowiązywały wszystkich bawiących się, dopóki nie złożyli deklaracji o wystąpieniu z zabawy w postaci na poły magicznej formuły – „raz, dwa, trzy – wypadam z głupiej gry!” Często należało przy tym lekko trącić trzech różnych uczestników zabawy, aby zaklęcie uzyskało moc urzędową. Oto cykliczny subiektywny przegląd najfajniejszych zabaw dla dzieci na dworze, które sprawdziły się dawniej, a sprawdzić się mogą i dziś. Dzisiejszy odcinek sponsoruje „krowa”.

Krowa, czyli ulepszony berek

Zabawa w „krowę” to nieco podrasowana wersja klasycznego berka. Do zabawy potrzebne były przynajmniej trzy osoby, ale im więcej, tym lepiej. Wybrana losowo persona zostawała krową, czyli odpowiednikiem tego, kto w berku „goni”. Była to funkcja tyleż zaszczytna, co uciążliwa, należało bowiem nieźle się nabiegać, a wiadomo, że ogólnie rzecz biorąc, lepiej jest uciekać niż gonić. Krowa stawała na środku placu, rozkładała szeroko ręce i rozcapierzała palce, symbolizujące wymiona. Pozostałe osoby, które miały być gonione, zbliżały się do krowy na tyle, aby móc ją schwycić za jedno z owych umownych wymion, był to warunek konieczny. Im więcej osób, tym krowie oczywiście trudniej utrzymać się było na nogach, gdyż przyszli uciekający, chcąc być od krowy mimo wszystko jak najdalej, bezwiednie ciągnęli ją w swoją stronę, ale wspominam o tym mimochodem, był to tylko efekt uboczny, nienależący do reguł zabawy, być może jednak z tego ciągnięcia zrodziła się właśnie cała krowia idea... Kto wie?

Zabawa w krowę – zasady

Kiedy wszyscy już ucapili się krowich wymion, następowała pełna napięcia przepytywanka, która brzmiała ni mniej, ni więcej tak: „Krowo, krowo, jakie mleko jadłaś dzisiaj na śniadanie / obiad/ kolację?” Podejrzewam, że w zależności od regionu i przytomności umysłów, biorących udział w zabawie – pytanie to mogło brzmieć nieco inaczej, np. „jakie mleko dałaś dzisiaj na śniadanie?”, zachowanie ścisłości semantycznej i logicznej nie jest jednak dla przebiegu zabawy szczególnie konieczne.

Zadaniem krowy było wymienianie kolorów owego mleka, które jadła, czy tam dała, na śniadanie, tak, aby jak najlepiej zwodzić lub zaskakiwać uciekających. Hasłem, uruchamiającym gonitwę i uprawniającym uciekających do puszczenia krowich palców, a następnie ewakuowanie się gdzieś na bezpieczne obrzeża, było oczywiście słowo „białe”. Oprócz niebieskiego, żółtego i czerwonego, krowy dawały najczęściej mleko bbb-błękitne, bbb-brązowe, bbb-brunatne, dopóki skutecznie nie uśpiły czujności uciekających. Kiedy w końcu padało mleko _białe!_– wszyscy pierzchali, a krowa rzucała się w opętańczy pościg, klepiąc, kogo popadnie i w co popadnie. Osoba klepnięta, zastygnąć musiała w rozkroku i czekać, dopóki ze znieruchomienia nie wybawi jej ktoś, kto ofiarnie się pod nią przeczołgał. Był to zabieg ryzykowny – podczas czołgania łatwo samemu było zostać klepniętym – a jednak konieczny! Jeśli krowie udało się zamrozić wszystkich – wówczas wygrywała i splendor na długi czas przypadał jej niepodzielnie.

Łatwo sobie wyobrazić, że krowa, zwłaszcza jeśli miała przeciwko sobie liczne grono, prędzej mogła wyciągnąć kopyta niż unieruchomić całą samo odmrażającą się gromadę. Ale i na tę okoliczność reguły zabawy znajdowały rozwiązanie. Krowę można było zmienić. Jeśli udało jej się – w zależności od liczby uczestników – klepnąć kogoś powtórnie lub trzykrotnie – nieszczęśnik ten, sam zostawał krową i cała procedura zaczynała się od początku...

Powiedz nam, co o tym myślisz i zostaw komentarz.
Szanujemy każde zdanie i zachęcamy do dyskusji. Pamiętaj tylko, żeby nikogo nie obrażać!

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Edukacji codziennie.
Obserwuj StrefaEdukacji.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Upalne dni bez stresu. Praktyczne sposoby na zdrowe lato

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zabawy dla dzieci na dworze: krowa. Kto jeszcze pamięta zasady tej gry? Tym żyły podwórka lat 90. - Strefa Edukacji

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna