Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabił swego ojca i poszedł do sklepu po kawę i mleko

Izabela Krzewska
W poniedziałek rozpoczął się proces Adama Z. Oskarżony został doprowadzony z aresztu. Grozi mu od 8 do 25 lat więzienia, a nawet dożywocie
W poniedziałek rozpoczął się proces Adama Z. Oskarżony został doprowadzony z aresztu. Grozi mu od 8 do 25 lat więzienia, a nawet dożywocie Andrzej Zgiet
37-letni Adam Z. z Białegostoku nie zaprzecza, że udusił ojca kablem elektrycznym. - Bo ojciec mnie zaatakował i broniłem się - mówił w sądzie. Po wszystkim, zamiast powiadomić policję, przykrył zwłoki kocami i poszedł na zakupy. Z ciałem ojca pod jednym dachem „mieszkał” przez tydzień.

Szok - to za mało powiedziane. Sąsiedzi z bloku przy ul. Witosa w Białymstoku twierdzą: „to najspokojniejsza rodzina na klatce”. Mieszkali tam od lat 80. Ojciec? - „Sympatyczny, starszy pan” - słyszymy. Syn? „Małomówny, grzeczny”. O żadnych problemach w rodzinie mieszkańcy nie słyszeli. Żadnych awantur, pijaństwa...

Edmund Z. mieszkał razem z synem. Jego żona odeszła kilkanaście lat wcześniej. Wyjechała za granicę. Został pod jednym dachem z Adamem Z. Wcześniej była jeszcze synowa z dwójką wnuków, ale kobieta i Adam Z. rozwiedli się.

Powody? Krewni 37-latka podejrzewają, że podłożem problemów małżeństwa był brak stałej pracy Adama Z. Mężczyzna miał kurs ochroniarza, jeździł na TIR-ach. Ale raz pracował, raz nie. Ostatnie pół roku przed zbrodnią - na pewno nie.

Mówi, że utrzymywał się z oszczędności. Sprzedał samochód. Chciał pożyczyć pieniądze od matki. Ta odmówiła: „Jesteś młody, zdrowy, możesz pracować” - tłumaczyła. Od tego momentu ich kontakt urwał się. Było to kilku miesięcy przed zabójstwem.

Co się działo za drzwiami tego mieszkania? Adam Z. przed sądem opowiada, że tak jak w dzieciństwie: ojciec miał o wszystko pretensje. Nigdy nie był zadowolony. Awanturował się pod byle pretekstem. Łatwo wpadał w złość. Zdarzało się, że go bił, lub próbował uderzyć... czym popadło: radiem, rączką od noża. -Sam ojca nie atakowałem. Jestem ogólnie spokojnym człowiekiem - podkreśla oskarżony, niekarany w przeszłości. Twierdzi, że unikał kłótni i najczęściej zamykał się w swoim pokoju.

Tak samo było przed rozstaniem rodziców. - Byłem przez ojca nękany, wyśmiewany przez całe życie. Odkąd pamiętam. Nie było między nami miłości. On nie zachowywał się jak ojciec, ale jak obca osoba - mówił przed sądem 37-letni Adam Z.

Ma też starszą siostrę. Ta była ponoć „oczkiem w głowie” Edmunda Z. - Mój tata miał bardzo trudny charakter. Na pewno kochał nas na swój sposób, ale tego nie okazywał - zeznawała siostra oskarżonego. - Bardzo dużo pił, robił wieczne awantury. Do mamy były ciągłe pretensje. Jak dochodziło do rękoczynów, najpierw ja stawałam w obronie mamy, później brat.

- Zamykaliśmy się w pokoju i czekaliśmy kiedy ojciec zaśnie - potwierdza 65-latka, była żona zabitego. Przyznaje, że mąż znęcał się nad nią latami. Kiedy pił - bił. Kiedy był trzeźwy - nękał psychicznie.

- Jak przychodziłam do pracy z podbitym okiem, mówiłam, że spadłam ze schodów. Nie wynosiłam brudów na zewnątrz. Wstydziłam się - przyznaje 65-latka. Oficjalnego zgłoszenia o domowej przemocy nigdy nie złożyła. Ale czasem dzwoniła na policję.

- Tylko co z tego? Czasem przyjechali od razu, czasem po godzinie. Zabrali męża. Po 10 minutach wracał i zaczynały się wyzwiska. Kobiety w takich sytuacjach są bezsilne - stwierdza. I dodaje, że kiedy jeszcze rozmawiała z synem, ten twierdził, że ojciec się nie zmienił.

Dlaczego więc się nie wyprowadził? - Nie stać mnie było na kupno mieszkania - tłumaczył. Ale planował wyjazd do Holandii.

Dusił ojca gdy sąsiadka pukała do drzwi

5 lutego 2016 r. ojciec i syn praktycznie się mijali. Każdy był u siebie - tak opowiadał Adam Z. Kilka razy wychodził do kuchni, łazienki, ale rodzica nie widział. Aż do około godziny 19.30. - Siedziałem u siebie w pokoju. Oglądałem telewizję. Nagle ojciec wpadł do mojego pokoju. Był niewyobrażalnie wściekły - jakbym nie wiadomo, co zrobił. Wyzywał mnie od skur... i nierobów. Usiłował założyć mi kabel na szyję. Zerwałem się z łóżka. Złapałem go za ręce. Zaczęliśmy się szarpać - opowiadał Adam Z. - Nie wiem, czemu się na mnie rzucił. Podejrzewam, że ojciec mógł być pijany.

Mężczyźni przepychali się aż do przedpokoju. Adam Z. powalił 67-latka na ziemię, wyrwał przewód i zacisnął na szyi. - Do tej pory nie mam pojęcia, czemu tak postąpiłem. Wszystko działo się szybko. Było tak, jakbym stał obok - mówi.

W pewnym momencie ktoś zaczął pukać do drzwi. - Sąsiedzie, wszystko w porządku? - zapytała sąsiadka z naprzeciwka. Z domu wypłoszył ją hałas. Za drzwiami pana Z. usłyszała chrypliwy głos: - „Adam, zostaw, zostaw, co ty robisz?!”.

Prawdopodobnie chwilę później Edmund Z. już nie żył. Adam Z. tak długo zaciskał biały przewód na jego szyi, aż ten przestał oddychać.

Po tem 37-latek poszedł... do sklepu - kupić kawę i mleko. W drodze powrotnej, przed klatką, spotkał sąsiada. Po czym 37-latek jak gdyby nigdy nic wrócił do mieszkania. Zwłoki ojca przeciągnął z korytarza do salonu. Ciało przykrył stosem kołder i koców. Ze zwłokami ojca pod jednym dachem „żył” jeszcze przez tydzień.

- Byłem rozbity, roztrzęsiony, myśli się kotłowały. Nie wiedziałem, czy zadzwonić na policję. Nie ukrywam: bałem się - przyznał. W końcu wyjechał i ukrył się u kuzyna na wsi, w gminie Korycin.

5 lutego br. co najmniej dwie osoby słyszały dobiegające z mieszkania bloku na os. Słoneczny Stok odgłosy kłótni i wołanie o pomoc. Potem już Edmunda Z. nikt nie widział. Była zima, a okno w mieszkaniu od kilku dni - otwarte, skrzynka zapełniała się listami. W końcu ktoś wezwał służby. Było to 14 lutego. Mundurowi do mieszkania weszli przez uchylone okno. Ciało denata znaleźli na podłodze w dużym pokoju. Było w stanie daleko posuniętego rozkładu. W narożnej szafie znaleziono biały przewód elektryczny z brunatnymi plamami, najpewniej krwi. Podejrzenie o zabójstwo od razu padło na syna. Dzień później Adam Z. został zatrzymany. Przyznał się do zabójstwa ojca.

Sąsiedzi z klatki, gdy tylko się o sprawie dowiedzieli, nie mogli wyjść ze zdziwienia.

- Matko Boska! Własnego ojca... to nie do pomyślenia - mówiła nam zszokowana sąsiadka mężczyzny.

- Kto znał Adama, na pewno nie spodziewał się czegoś takiego - kręci głową z niedowierzaniem jego kolega z tej samej klatki.

Proces toczy się przez Sądem Okręgowym w Białymstoku. Na rozprawie sąd odtworzył nagranie z wizji lokalnej. Dopiero wtedy Adam powiedział, że ojciec wtargnął do jego pokoju z kablem w dłoni. W pierwotnej wersji był to nóż kuchenny. Skąd ta rozbieżność?

- Jak byłem u brata, piłem dzień w dzień. Ten nóż śnił mi się w koszmarach. Dlatego tak zeznałem - tłumaczył w sądzie Adam Z. Następna rozprawa - 30 września.

Ojcobójstwo z domową gehenną w tle

Zaledwie trzy tygodnie temu białostocki sąd skazał za zabójstwo ojca nieprawomocnie Pawła S. Mężczyzna usłyszał wyrok 12 lat więzienia. Sąd wziął w jego przypadku pod uwagę okoliczności łagodzące - traumę sprzed lat, wynikająca z tego, że ojciec Mikołaj S. nadużywał alkoholu i znęcał się nad rodziną.

Chodzi o zabójstwo 55-letniego Mikołaja S., do którego doszło w czerwcu 2014 r. w Czeremsze. Trzech mężczyzn: Paweł S, syn ofiary, oraz Krzysztof Ś. i Adam Ś. wynieśli mężczyznę z domu, związali, pobili, a następnie założyli na głowę foliowy worek i zawiązali taśmą. Najpierw porzucili ciało pod mostem. Potem jednak Paweł S. wraz z kolegą z pracy przewiózł je 100 km dalej i zakopał w lesie. Ciało ofiary znaleziono rok po zabójstwie. Na szczątki natknął się przypadkowy przechodzień - przypuszczalnie zostały wygrzebane przez zwierzęta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna