Zaczęło się niewinnie. Teraz to walka o życie małej Kai

Jest bardzo smutna, ma problemy ze wzrokiem i obrzęki na ciele - opowiada Monika Kwaterska z Sejn, mama dziewczynki. - Zamiast cieszyć się nadchodząca wiosną, musi znosić trudy szpitalnego leczenia. Nikt nie wie, czy przeżyje, ale my mamy nadzieje, że uda nam się wygrać z jej chorobą.

Najgorsze, co może być
Rodzice Kai miesiąc temu dowiedzieli się, że ich córka choruje na nowotwór złośliwy mózgu.

- To było dla nas jak wyrok, nasze życie zamieniło się w koszmar i wyścig z czasem - mówi Monika Kwaterska. - Wcześniej nikt się tego nie spodziewał. Jakiś czas temu córka zaczęła mieć problemy ze wzrokiem, wtedy poszłam z nią do okulisty. Potem jednak zauważyliśmy, że zaczęła tracić równowagę, szybciej się męczyć i z dnia na dzień widziała coraz gorzej.

Wtedy rodzice 5-latki zgłosili się do neurologa i innych specjalistów. - Wszyscy zgodnie potwierdzili, że to najgorsze, co się może znaleźć w mózgu - opowiada Monika Kwaterska. - Jeśli guzek będzie rósł i uciskał na nerwy, Kaja może stracić wzrok, słuch, a potem funkcje oddechowe.

Potrzeba pieniędzy
Dziewczynka przeszła niedawno pierwszą chemioterapię. Teraz czekają ją naświetlania. - Mamy nadzieję, że uda nam się na te zabiegi zabrać ją do Monachium, gdzie są najlepsze, ale kosztują 200 tys. zł - mówią rodzice Kai. - Liczymy na pomoc z Narodowego Funduszu Zdrowia, ale i tak będą nam potrzebne pieniądze na wyjazd.

Rodzice dowiedzieli się też o lekach, które mogą pomóc 5-latce wyzdrowieć.
- U nas są niedostępne, można je sprowadzić z Kanady, ale sporo kosztują. Nie stać nas na to - mówi Kwaterska. - Musimy zrobić jednak wszystko, by Kaja dostała je jak najszybciej, bo choroba może rozwijać się błyskawicznie. Nie możemy pozwolić, aby okazało się, że mogliśmy coś zrobić, a będzie za późno.