Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaplątani w "Bawełnę"

Bogdan Bazydło
- Siedem lat czekam na moje pieniądze - zaciska pięści Józef Grzanko z Konarzyc, były pracownik Łomżyńskiej Bawełny "Narew". - Chcę tylko tego, co mi się należy. Mam wyrok sądu, żyję za 500 zł emerytury. Zima, święta idą, są wydatki, a syndyk tylko rozkłada ręce.

- Sądzę, że byli pracownicy zakładu w przyszłym roku będą mogli odzyskać 60-70 proc. należnych zaległych wynagrodzeń - oblicza syndyk masy upadłościowej Łomżyńskich Zakładów Przemysłu Bawełnianego "Narew", mecenas Waldemar Piceluk. - Ogłoszenia są, czekamy na oferty kupna majątku przedsiębiorstwa za minimum 2 mln zł. Rada wierzycieli ustaliła, że byłoby śmieszne sprzedać ten teren i budynki za mniejszą kwotę.
Kolejka do syndyka
Lista wierzycieli największego niegdyś przedsiębiorstwa w Łomży jest bardzo długa. Poczynając od banku BPH PBK SA, przez Agencję Rozwoju Przemysłu, Skarb Państwa, Agencję Rozwoju Przemysłu i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Sam dług hipoteczny "Bawełny" wynosi prawie 11 mln zł bez odsetek. Wśród wierzycieli jest ponad 300 byłych pracowników zakładu i samorząd miasta, któremu "Bawełna" zalega z podatkami od nieruchomości.
- Jeśli uda się sprzedać majątek za ustaloną minimalną kwotę, to właśnie FGŚP i pracownicy dostaną swoje pieniądze w pierwszym rzędzie - podkreśla Waldemar Piceluk, dodając, że może do tego dojść już na wiosnę. - Zgodnie z procedurami muszę tę kwotę rozdysponować procentowo. Będzie więc tak, że niektórzy dostaną kilkadziesiąt zł, a niektórzy kilkaset, czy kilka tysięcy. Zależy, ile zakład jest im winien.
Zdaniem przedstawicieli NSZZ "Solidarność" taka sytuacja jest niedopuszczalna.
- Ludzie za swoją pracę muszą otrzymywać wynagrodzenie - mówi stanowczo Henryk Piekarski, przewodniczący łomżyńskiej "Solidarności". - To skandal.
Co z pozostałą kwotą należną pracownikom?
- Zgodnie z prawem, pracownicy mogliby dochodzić jeszcze reszty, pozywając do sądu byłych zarządców Łomżyńskiej Bawełny "Narew" - podpowiada Piceluk.
Dziwi się, że zakład nie ogłosił od razu upadłości, bo przecież nie wypracowywał żadnego zysku, ciągnął na kredytach i darmowej pracy załogi.
2 mln i ani grosza mniej
Według ostatniej wyceny biegłych z końca 2004 r., teren "Bawełny" z halami wart jest ponad 5,5 mln zł. Na majątek przedsiębiorstwa składa się około 16 ha ziemi przy trasie na Ostrołękę, w tym prawie 5 tys. mkw. zadaszonych hal. Ich stan techniczny pozostawia jednak wiele do życzenia. Mimo wszystko co jakiś czas znajdują się chętni do kupna obiektu. Szwajcarska firma dawała za "Bawełnę" kilkaset tysięcy, za 1 mln zł chciała ją kupić Wyższa Szkoła Agrobiznesu w Łomży, mając plany stworzenia tam centrum wystawienniczego nowoczesnych maszyn i technologii do produkcji rolnej.
Te propozycje jednak nie zadowoliły rady wierzycieli.
Taka "zapłata"
Byli pracownicy nie mają złudzeń. Czekają na jakiekolwiek pieniądze.
- W "Bawełnie" przepracowałem dziewięć lat i tak mi odpłacono - skarży się Józef Grzanko. - Na sądy nie mam pieniędzy. Pomyśleć, że kiedyś pracowało tam prawie 4 tys. ludzi. Dojeżdżali na trzy zmiany z okolicznych wiosek, nawet z Miastkowa i Myszyńca. A co teraz?_Czekają na ochłapy i klepią biedę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna