- Mięso zakupił jeden zakład z podlaskiego - powiedział Krzysztof Jażdżewski, zastępca Głównego Lekarza Weterynarii. - Wyprodukował z niego wyroby, które trafiły do sklepów we wrześniu i w październiku. Już ich tam na pewno nie ma i to nie ze względu na dioksyny, ale na krótki termin ważności.
Jażdżewski kategorycznie odmówił podania chociażby nazwy miejscowości, w której działa zakład. Jak twierdzi, nie może tego zrobić, ponieważ jeszcze nie wiadomo, czy mięso faktycznie było skażone toksyczną substancją. Poza tym uspokaja, że nawet spożycie tych wyrobów nie wywoła gwałtownych reakcji.
Dawka śmiertelna dla człowieka nie jest znana. O małej toksyczności dioksyn miałby świadczyć przypadek Wiktora Juszczenki, prezydenta Ukrainy, którego usiłowano otruć tą trucizną.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?