- Wie pani, ja tu jestem, żebym mogła przeżyć - mówi mi jedna z pań wystawiających swój kramik pod białostockim Opałkiem. - Mój mąż nie żyje, mam dwa tysiące emerytury. Z tego po opłaceniu rachunków i wykupieniu leków nie zostaje mi nic. A jeść coś trzeba - wylicza smutno starsza pani.
Wtórują jej inni. Każdy tam jest, bo musi. Bo to jedyna szansa na „dorobienie” do skromnej emerytury, której nie starcza na pokrycie podstawowych potrzeb. Takie "bazarki", jak ten przy ul. Skłodowskiej, znajdują się niemal na wszystkich osiedlach w Białymstoku.
Na tym konkretnym straganików jest mnóstwo, ustawione są po obu stronach schodów do PSS-u. Wszyscy sprzedający to starsze osoby. Nie jest to miejsce przeznaczone do handlu, dlatego zdarza się, że przepędzają ich nie tylko strażnicy miejscy, ale jak przyznają, czasami też pracownicy sklepu.
- Jednak to bardzo rzadko. Chyba wszyscy się już do nas przyzwyczaili - mówi pani, która ma kramik z robionymi na drutach skarpetkami, czapkami i opaskami.
Klienci, którzy idą po zakupy do supermarketu, wodzą wzrokiem po kramikach, bo a nuż coś wypatrzą. A skarbów tam nie brakuje. Są:
- prl-owskie kryształy
- stare, szklane bombki na choinkę
- zastawy stołowe
- stare bibeloty
- srebrne sztućce
- haftowane obrusy
- szydełkowane serwetki
- biżuteria.
Zobacz też gdzie możesz sprzedać swoje ubrania i kupić je z drugiej ręki
Wszystko za bezcen.
- Są tu tacy co z kilku starych domów przynoszą rzeczy - wtrąca któraś z pań.
Jest też straganik starszego pana, który skupuje i sprzedaje zegarki. Nie brakuje tam też ubrań, nawet z metkami. No i płodów rolnych oraz darów lasu. Grzyby w tym roku sprzedawane są wprost po zebraniu.
- Prąd jest drogi, nie opłaca się ich suszyć- wyjaśnia mi jedna ze sprzedających.
Jabłuszka ze starych jabłoni, zimowy czosnek, tarty chrzan w słoiczkach - to kolejna odsłona „skarbów” spod Opałka. Większość sprzedających ma swoje działki, na których uprawia ogródki. Właśnie po to, by potem tym, co urodzi im ziemia, podreperować skromne, domowe budżety. Ceny są bardzo niewygórowane. Zwłaszcza, że w przypadku żywności, mamy do czynienia z tą zdrową. Bo jak zapewniają sprzedający, po prostu ich nie stać na nawożenie. Mówią, że nie są konkurencją dla sklepu, bo mają nieznaczne ilości swego towaru. Poza tym, to co zarobią, tam wydadzą.
Nie lubią zimy, bo długotrwałe przebywanie na mrozie starszym, schorowanym ludziom nie służy, ale e mają wyboru. Jak nic nie sprzedadzą, nie przetrwają. Cieszą się z każdego, najdrobniejszego zakupu. Bo to oznacza, że tego dnia będą mieli na chleb.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?