Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Związkowiec niewygodny? "Zrobili ze mnie złodzieja". To już jego druga dyscyplinarka

Ireneusz Sewastianowicz, (bzy) [email protected]
– Od paru lat jestem pod lupą. Musiałbym być największym głupcem, by tyle ryzykować dla kilku litrów paliwa – mówi Bogusław Brynda. O całym zajściu poinformował prokuraturę.
– Od paru lat jestem pod lupą. Musiałbym być największym głupcem, by tyle ryzykować dla kilku litrów paliwa – mówi Bogusław Brynda. O całym zajściu poinformował prokuraturę.
Dwóch mężczyzn miało się na niego wręcz rzucić.

Prysnęli gazem po oczach, a potem z autobusu wyciągnęli kanister z paliwem. Bogusław Brynda, kierowca suwalskiego PKS jest przekonany, że kanister ktoś mu podrzucił. Teraz grozi mu zwolnienie dyscyplinarne za kradzież paliwa.

- Przyszła pora, że złodzieje nie będą bezkarni - w słowach nie przebiera Stanisław Biłda, prezes firmy.
- Brynda był niewygodny, więc od dawna chcieli go wykończyć - kilku pracowników spółki występuje w obronie kolegi.

Pechowy kurs

Bogusław Brynda, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Kierowców, już wcześniej naraził się swoim szefom. Krytykował wiele decyzji podejmowanych przez zarząd. Publicznie oceniał też negatywnie kondycję spółki, m.in. na naszych łamach. W rezultacie doczekał się dyscyplinarnego zwolnienia. Bez problemu wygrał sprawę w sądzie.

Wówczas niektórzy pracownicy zajezdni w Olecku zorganizowali "strajk". Mówili, że nie chcą mieć nic wspólnego z dotychczasowym kolegą. Niektóre okoliczności protestu, jak informowaliśmy, mogły wskazywać, że nie był on spontaniczny. Przedstawiciele zarządu stanowczo jednak zaprzeczali, jakoby mieli zachęcać do wystąpienia przeciwko Bryndzie.

Wrócił za kierownicę. Pechowy okazał się kurs z 9 czerwca. Zatrzymał się w Chełchach, gmina Świętajno. Wówczas, jak opowiada, pojawiło się dwóch mężczyzn. Twierdzili, że są z wynajętej przez PKS firmy nadzorującej.

- Zachowywali się ordynarnie, dostałem gazem po oczach, później wezwali policję, a z zakamarków autobusu, tuż przy piecu do ogrzewania, wyciągnęli pięciolitrowy kanister z paliwem - opowiada Brynda. - Ktoś musiał go podrzucić. Przetrzymywanie paliwa w tym miejscu, to duże zagrożenie dla pasażerów.

Musiała być prowokacja

Brynda czeka na nową, już zapowiedzianą dyscyplinarkę. W jego winę nie wierzy Jarosław Żaborowski, przewodniczący innego ze związków zawodowych: - Nieoficjalnie słyszałem już wcześniej, że znajdą sposób, żeby go wykończyć. Ktoś zapewne podrzucił ten kanister.

Podobnego zdania jest Zdzisław Matelski, kierowca, który w sądzie wywalczył przywrócenie do pracy. - Gdy wyjeżdżam w trasę, dokładniej niż celnicy sprawdzam autobus - mówi. - Bo może w bagażniku jest jakaś niespodzianka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna