Zwolnili Cię z pracy? Chcesz się zemścić? Zobacz, jak robili to inni

Najbardziej popularnym są donosy. Po zwolnieniu z pracy byli pracownicy przypominają sobie o wszelkich przewinieniach dawnych szefów. Nie wypłacony ekwiwalent za urlop, nieodpowiednie warunki pracy, malwersacje, nielegalne oprogramowanie komputerowe itd. - takie poufne informacje trafiają do Państwowej Inspekcji Pracy.

W ubiegłym roku wpłynęło ich aż 34 tys., czyli dwukrotnie więcej niż rok wcześniej - informuje TVN24. Prawie trzy czwarte okazuje się potwierdzonymi. Za malwersacje przy rozliczeniach z pracownikami, firma może zapłacić nawet 30 tys. zł mandatu i oczywiście zwrócić należności zatrudnionym.

Innym sposobem na pozostawienie po sobie negatywnego wrażenia w miejscu pracy jest skasowanie lub zabranie baz danych z biura lub zabranie ze sobą kilku przydatnych sprzętów. Dane zgromadzone w firmie mogą być przydatne w poszukiwaniu nowej pracy. Szczególnie w branżach handlowych i marketingowych związanych z pozyskiwaniem klientów.

W nowej pracy może przydać się wiele rzeczy.

- Mój kolega, jak dowiedział się, że go zwalniają wyniósł z pracy papier toaletowy - opowiada Kamil. Pracownicy wynoszą też wiele innych rzeczy komputery, drukarki, drobne narzędzia etc. Przykładem może być były rektor Politechniki Białostockiej, który rok po utracie stanowiska wyprowadzając się zabrał ze sobą bazy danych z komputerami i częścią mebli. Rzeczy te przeniósł do swojej katedry.

Kontrowersyjny pomysł na odreagowanie utraty pracy miała Alina Percea. Rumunka, która na aukcji internetowej wystawiła swoje dziewictwo. Pracowała wcześniej w jednej z niemieckich restauracji. Zwolniono ją, bo słabo znała niemiecki. Nie znajomość języka nie przeszkadzała pewnemu Włochowi, który za jedną noc z 18- latką zapłacił równowartość 45 tys. zł.