Zwolnili go dyscyplinarnie. Nie dał się zaszczuć. Teraz wraca do pracy

Jak informowaliśmy, Bryndę zwolniono w czerwcu ubiegłego roku. Pracownicy firmy wynajętej przez ówczesne kierownictwo PKS zatrzymali prowadzony przez kierowcę autobus. Z bagażnika wyciągnęli kanister z benzyną. Bryndzie zarzucono próbę kradzieży paliwa. Otrzymał zwolnienie dyscyplinarne. Przez kilka miesięcy był bezrobotny, bez prawa do zasiłku. Jednocześnie policja skierowała do sądu wniosek o ukaranie.

Gazeta Współczesna - wspolczesna.pl na Facebooku - wybierz "Lubię to". Będziesz na bieżąco

Brynda został od zarzutu kradzieży uniewinniony. Sąd nie znalazł bowiem żadnych dowodów.
Kierowca, który pracuje w oddziale PKS znajdującym się w Olecku, od początku twierdził, że kanister został podrzucony. Uważał, że ma to związek z jego działalnością związkową i krytycznymi wypowiedziami wobec kierownictwa firmy.

Od uniewinniającego wyroku nikt, włącznie z PKS, gdzie zmieniło się szefostwo, nie odwołał się. Postanowienie stało się prawomocne. Od poniedziałku B. Brynda znowu pracuje.
Zaraz po czerwcowym zdarzeniu złożył do prokuratury zawiadomienie o podrzuceniu mu kanistra. Postępowanie zostało zawieszone do czasu rozstrzygnięcia sądowego w tej sprawie. Wznowiono je po uprawomocnieniu się wyroku.

Po wykonaniu wstępnych czynności sprawdzających olecka prokuratura zdecydowała się niedawno na wszczęcie śledztwa. Jest ono prowadzone pod kątem tego artykułu kodeksu karnego, który mówi o składaniu fałszywych zeznań. Na razie nikomu zarzutów nie przedstawiono.
- Mam nadzieję, że tak się stanie, bo próbowano mnie najzwyczajniej w świecie zaszczuć - mówi Bogusław Brynda.