Długi alimenciarzy pokrywają publiczne pieniądze. I to bynajmniej niemałe.
Pod lupą prokuratury
Przestępstwo niealimentacji kodeks pojmuje jako uporczywe uchylanie się od świadczeń na rzecz bliskich, które wynikają z ustawy albo z mocy wyroku sądu rodzinnego.
- Na terenie naszego działania liczba takich osób uporczywie unikających płacenia alimentów wynosi blisko 650 - mówi Henryk Żochowski, szef Prokuratury Okręgowej w Łomży. - Suma, na jaką zalegają z płatnościami, sięga już 11 mln zł. Blisko setka z tych osób przebywa obecnie za granicą. Ale to nie wszyscy, bo jeśli doliczyć do nich osoby karane w przeszłości i tych, którzy nie płacą sporadycznie, to na pewno nie pomylę się, jeśli powiem, że kwota zaległości jest co najmniej trzy razy większa.
Niezależnie od powodów uchylania się od opłat, długi alimenciarzy spłacamy wszyscy, bo zaległe świadczenie wypłacają właściwe ośrodki pomocy społecznej. A jeśli delikwent nie trudni się żadną pracą, to zaległości nie wyegzekwuje od niego żaden sąd.
System sparaliżowany
I bynajmniej nie jest tak, że to właśnie alimenciarze wypełniają zakłady karne. Z naszego okręgu trafiają tam sporadycznie, a najczęściej dostają karę kilku miesięcy lub roku więzienia w zawieszeniu.
- Oczywiście, dużo lepszym rozwiązaniem byłoby posłanie dłużnika do prac społecznych - uważa Jan Leszczewski, rzecznik Sądu Okręgowego w Łomży. - Wówczas część jego pensji byłaby przelewana na konto rodziny, ale póki co, takich rozwiązań nie mamy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?