Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alfa i omega klanu Domuratów

BJK
W Anglii Ireneusz Domurat poznał Bolesławę z Augustowa, kobietę, w której się zakochał i postanowił spędzić z nią resztę życia. Mają trójkę dzieci: Hanię, Jerzego oraz Basię.
W Anglii Ireneusz Domurat poznał Bolesławę z Augustowa, kobietę, w której się zakochał i postanowił spędzić z nią resztę życia. Mają trójkę dzieci: Hanię, Jerzego oraz Basię.
Dobry Bóg wiedział, co czyni dając mi tak długie życie - mam 94 lata. Dzięki Wam, drodzy mieszkańcy Wizny dane mi były najważniejsze chwile w życiu.

Kiedy Darek Szymanowski zadzwonił do mnie, abym powiedział kilka słów do zebranych na otwarciu wystawy "Bo wolność krzyżami się mierzy" poświęconej żołnierzom z Wizny walczącym pod Monte Cassino, głos jak kula utknął mi w gardle, a łzy wzruszenia i łomot steranego serca mówiły wszystko, co w tej chwili czułem - wyjawia mieszkający w Stanach Zjednoczonych Ireneusz Domurat. - Jestem wdzięczny za to, że w Wiźnie, w Polsce są ludzie, dla których historia to nie tylko czcze słowo, że pamięta się o tych, którzy na wszystkich frontach walczyli o wolność.

Ireneusz Domurat jest trzecim z kolei synem z dwanaściorga dzieci Anny i Antoniego Domuratów z Wizny. Ireneusz to człowiek-legenda, jego życiorys mógłby posłużyć do nakręcenia kilku filmów. Wśród jego rodzeństwa byli i jeszcze żyją członkowie Armii Krajowej. W 1937 roku Domurat został powołany do służby wojskowej - rozkazem skierowany do 3. Batalionu Pancernego w Warszawie, zaś tam wyznaczono go do szkoły podoficerskiej, którą ukończył z wynikiem dobrym 24 września 1938 r.

- Po dostaniu nominacji na kaprala wyjechałem na przepustkę do rodziców, skąd zostałem wezwany telegraficznie do powrotu. 1 września w trakcie bombardowania Warszawy, grupa motocykli, którą prowadziłem dotarła do lasów pod Łodzią - wspomina.

Jednak wtedy padł rozkaz ewakuacji. Ireneusz został rozbrojony pod Łuckiem przez Rosjan 17 września. Wraz z innymi żołnierzami wywieziono go do Kijowa, a potem do kopalni rudy żelaza w Krzywymrogu.

Wzór dla rodziny

Dla członków rodziny, Ireneusz Domurat to człowiek o nienagannej opinii i walecznym sercu.

- Sowieci wszystkich rzeką Uchtą przewieźli daleko na północ do budowy linii kolejowej. Po podpisaniu układu rządu polskiego i Rosji wujek dotarł do obozu pod Moskwą. Stamtąd rozpoczęła się jego żołnierska wędrówka przez Teheran aż do Włoch - wspomina Krystyna Brudnicka, siostrzenica Ireneusza Domurata.

Po zwycięskich bitwach, po ogromnych stratach i po utracie wielu kolegów Domurat, już jako sierżant podchorąży odznaczony Krzyżem Walecznym, wkracza wraz z pułkiem do Bolonii, gdzie odbyła się ostatnia bitwa 2. korpusu we Włoszech.

To już koniec walki

Po zakończeniu wojny wszyscy walczący zastanawiali się co dalej. Anglicy ściągnęli żołnierzy do swojego kraju, gdzie został zorganizowany dwuletni kurs przysposobienia rozmieszczenia P.K.P.R.

- Byłem szarpany różnymi wątpliwościami , bo do żołnierzy docierały niepokojące wieści z kraju - mówi Domurat.

Ireneusz pracował jako oficer łącznikowy i pomagał rodzinom polskim powracającym z gehenny z Indii, Libanu, z Afryki.

Tam poznał młodą dziewczynę Bolesławę z Augustowa, sybiraczkę, która przez Teheran, Indie i obóz w Afryce po górą Kilimandżaro dotarła do Anglii. Zakochani zamieszkali w Wortsop, gdzie pracowali w Wortsop College. Wkrótce potem na świat przyszła ich córeczka Hania. W 1951 statkiem "Liberte" dotarli do USA, kraju, który stał się namiastką ojczyzny. Tam też zapuścili korzenie, które po wielu latach i tak okazują się zbyt płytkie, bo te solidne, prawdziwe nadal tkwią w Wiźnie, w Polsce, a nie w Stanach Zjednoczonych.

- Ciocia i wujek mają trójkę dzieci: wymienioną już Hanię, Jerzego i Basię. Ireneusz jest bardzo ceniony przez Polonię amerykańską, nadal jest tym samym chłopcem, którego zawierucha wojenna wypędziła z rodzinnego domu. To nic, że ma 94 lata, wujek ze swoim podejściem do życia, do innych ludzi i poczuciem humoru zakasuje niejednego młodzieniaszka - wyjawia siostrzenica.

Obecnie Ireneusz Domurat ma rangę kapitana. Jest swoistą alfą i omegą klanu Domuratów i jego gałęzi.

Wzruszył mieszkańców Wizny

- Wizna to moje rodzinne gniazdo z którego zawierucha wojenna wyrzuciła mnie na tragiczny szlak bitewny. Wizna to miejsce mego dzieciństwa, to ukochani rodzice, dwanaścioro rodzeństwa, to kromka chleba z rąk matki, to spokojny sen... - wyznał w telekonferencji Ireneusz Domurat mieszkańcom Wizny, zgromadzonym na otwarciu wystawy poświęconej 28 pochodzącym stąd żołnierzom walczącym pod Monte Cassino.

- W czasie snu na polach bitewnych śnił mi się dom na ulicy Bożejewskiej, niebieskie oczy mamy, koledzy, sąsiedzi, budziłem się w świście kul i serce płakało z tęsknoty - wspomina. - I teraz śnią mi się brukowane ulice Wizny, ganek przy domu, niebieskie wody Narwi, gdzie uczyłem się pływać, Góra Zamkowa i chłodne wnętrze kościoła, gdzie razem z mamą i rodzeństwem śpiewałem "Kiedy ranne wstają zorze".
Historia Ireneusza Domurata pokazuje, jak bardzo jesteśmy związani z naszą ojczystą ziemią, niezależnie od tego, gdzie jesteśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna