Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ani łazienki, ani altanki

Tomasz Kubaszewski [email protected]
- Mam wielką łąkę, na której nie mogę niczego zbudować - narzeka Kazimierz Niedźwiecki. - Samochody należące do mojej firmy stoją więc na podwórzu i niszczeją.
- Mam wielką łąkę, na której nie mogę niczego zbudować - narzeka Kazimierz Niedźwiecki. - Samochody należące do mojej firmy stoją więc na podwórzu i niszczeją.
Wielu mieszkańców gm. Nowinka nie może na swojej ziemi nic zbudować. Dach domu można podnieść tylko z jednej strony. O dobudowaniu łazienki nie ma mowy! Nowego domku też nie wolno postawić, bo obok jest... suchy staw.

Znaleźliśmy się na granicy jakiejś prawnej paranoi - mówi Dorota Winiewicz, wójt gminy Nowinka. - Ludzie nie mogą na swoich posiadłościach, które należą do ich rodzin od dziada-pradziada, postawić dosłownie niczego. Bo odległość od akwenu wodnego wynosi mniej niż 100 metrów.
Mieszkańcy niczemu winni nie są. To ich były wójt narobił całego zamieszania. Problem polega jednak na tym, że teraz nikt nie chce tego szybko skorygować.

- Pewnie do końca życia nie uda mi się na mojej działce postawić budynku gospodarczego - mówi Kazimierz Niedźwiecki, przedsiębiorca mieszkający w Szczebrze.

Wiele lat temu wybudował tam dom. To miał być tylko początek inwestycji. Dzisiaj przed domem rozciąga się duża łąka. Właściciel planował postawić na niej budynek gospodarczy, gdzie parkowałyby należące do firmy pojazdy. Nic z tego! Około 90 metrów dalej płynie bowiem niewielka rzeczka.

Wójt: jestem za mieszkańcami, ale nie chcę skończyć na ławie oskarżonych

Do wójt Doroty Winiewicz wpływa lawina podań o budowę czy rozbudowę. Dziwaczna sytuacja dotyczy niemal całej gminy, czyli setek nieruchomości. Za każdym razem wójt musi wydać decyzję odmowną.

- Jestem jak najbardziej za mieszkańcami, ale nie mam zamiaru skończyć na ławie oskarżonych - mówi.
Jej poprzednik - Marek M. już tam siedzi. Właśnie za łamanie zakazu budowy czegokolwiek, co znajduje się bliżej niż 100 metrów od akwenu wodnego. Trochę takich pozwoleń wydał. Teraz grożą mu poważne sankcje karne.

I obecnemu zamieszaniu to właśnie M. jest winien. Bo nieco ponad 10 lat temu nie zatroszczył się o to, by gmina wszczęła odpowiednie procedury. Z końcem 2002 r. moc traciły miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. Jeśli jednak jakaś gmina przystąpiła do opracowania studium kierunków zagospodarowania i do sporządzenia miejscowego planu, ten okres został wydłużony o rok. Zdecydowana większość samorządów tak właśnie postąpiła.
W 2005 r. ukazało się rozporządzenie wojewody podlaskiego dotyczące ochrony przyrody w gminie Nowinka. Znalazł się tam zapis, że nie można wznosić żadnych budowli na nieruchomościach znajdujących się bliżej niż 100 metrów od akwenów wodnych. Ale rozporządzenie zawiera wyjątek dla stałych mieszkańców. Mogą budować, pod warunkiem, że ich gmina w 2002 r. przystąpiła do opracowania kolejnego planu. Dziwne prawo, ale prawo. A że Nowinka nie przystąpiła, to teraz mieszkańcy cierpią.

Skoro staw jest na mapach, to istnieje

Kazimierz Niedźwiecki opowiada, że jak budował dom, nawet do głowy mu nie przyszło, że to ostatnia inwestycja na tej działce. - Nie było mnie wtedy stać, aby od razu postawić budynek gospodarczy - mówi. - Myślałem, że zrobię to spokojnie za parę lat.

Niektórzy sąsiedzi byli przezorniejsi i od razu wszystko zbudowali. I dziś nikt tego nie kwestionuje, choć od rzeczki dzieli ich jeszcze mniejsza odległość.
W podobnej do Niedźwieckiego sytuacji jest wiele innych osób. Kolejna mieszkanka gminy Nowinka była w siódmym niebie, gdy po kilkudziesięciu latach gmina doprowadziła do jej posiadłości wodociąg. A to oznaczało, że będzie można w końcu zbudować normalną łazienkę i nie biegać do drewnianej "sławojki". Ale że domek za wielki nie jest, właścicielka chciała tę łazienkę dobudować do już istniejącego budynku. Zgody nie dostała, bo nieruchomość znajduje się za blisko jeziora. Będzie więc musiała dalej korzystać ze "sławojki".

Ktoś inny planował podwyższenie dachu o raptem 30 centymetrów. Okazało się, że może to zrobić, ale tylko z jednej strony domu. Z tej, którą od wody dzieli 99 metrów, nie mowy!

W majestacie prawa chronione są nie tylko naturalne zbiorniki wodne, ale też sztuczne. I kolejny mieszkaniec Nowinki połamał sobie na tym zęby. Chciał zbudować niewielki dom. Tyle, że - jak się okazuje - w pobliżu jest akwen wodny, czyli staw. I choć dawno już wysechł, na urzędowych mapach wciąż figuruje. I nikogo do tego, że staw nie istnieje, przekonać nie można.

- Mamy też wielu mieszkańców, którzy kupowali działki z prawem do zabudowy i teraz zostali na lodzie - mówi wójt Dorota Winiewicz. - A płacili przecież duże pieniądze. I na swojej działce nie mogą postawić nawet tzw. grzybka, czyli takiej mini-altanki.

Raz można, a raz nie można?

Wójt słała w tej sprawie monity wszędzie, gdzie się dało. Nikt jednak nawet palcem nie ruszył, by ten problem rozwiązać.
Od kogo to dzisiaj zależy? Od Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku i radnych wojewódzkich. Bo to oni, w myśl obowiązującego obecnie prawa, mogą zmienić rozporządzenie wojewody z 2005 r. A tam wystarczy dokonać niewielkiej korekty, by wszyscy byli zadowoleni. Jednak urząd marszałkowski uważa, że w rozporządzeniu niczego zmieniać nie można. To dziwne stanowisko, bo w 2011 r. sejmik woj. podlaskiego zmienił bez żadnych dyskusji podobne rozporządzenia dotyczące dwóch innych gmin.

- Chyba tam jacyś ważni ludzie mieszkają - ironizują mieszkańcy Nowinki.
Urząd marszałkowski informuje tymczasem, że takie zmiany w 2011 r. były możliwe, a dzisiaj już nie. Bo całkiem niedawno Główny Inspektor Ochrony Środowiska rozesłał swoje stanowisko w tej kwestii. Uznał, że takich rozporządzeń, jak te, które w 2005 r. wydał wojewoda podlaski, nowelizować już nie można. A jeśli jakiś sejmik to uczyni, wojewoda musi taką uchwałę unieważnić.

- Od kiedy stanowisko szefa nawet dużej instytucji jest wykładnią prawa? - pyta retorycznie wójt Winiewicz.
W piśmie do pani wójt wicemarszałek Walenty Korycki stwierdził, że jedynym rozwiązaniem tego problemu jest dokonanie ponownego opisu obszarów chronionych przyrodniczo, w tym tych, które znajdują się na terenie gminy Nowinka. Jest to jednak duże przedsięwzięcie, na które potrzeba czasu oraz pieniędzy. Nic więc nie wskazuje, by w dającej się przewidzieć perspektywie to przedsięwzięcie zostało zrealizowane.

Politycy się nie palą

Na razie nasi politycy sprawą nie przejęli się w ogóle. Jakby nie dotyczyła ich wyborców, lecz jakichś abstrakcyjnych działek na Marsie. A można pomóc wielu ludziom i zapunktować u elektoratu przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi...
Bogdan Dyjuk, przewodniczący sejmiku, od którego w tej kwestii dużo zależy, mówi tymczasem, że, generalnie, idea, by nie budować zbyt blisko jezior jest słuszna. Ale sprawy Nowinki, choć jest mieszkańcem pobliskiego Augustowa, nie zna.

- Zapoznam się z wszystkimi materiałami i, mam nadzieję, uda się nam szybko wypracować jakieś rozwiązanie - deklaruje.
Mieszkańcy gminy liczą, że tak się rzeczywiście stanie.
- Bo inaczej to tu u nas żyć się po prostu nie da - mówią załamani.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna