Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bestialsko zamordował swoją żonę? Do dzisiaj nie znaleziono jej ciała

Redakcja
Grażyna Siwik, matka ofiary, przez 10 lat wołała, by osądzono jej zięcia. Wczoraj ustawiła zdjęcie córki, tak by oskarżony miał ją przed oczami.
Grażyna Siwik, matka ofiary, przez 10 lat wołała, by osądzono jej zięcia. Wczoraj ustawiła zdjęcie córki, tak by oskarżony miał ją przed oczami.
Łomża. Matka żąda sprawiedliwości.

Przed Sądem Okręgowym w Łomży rozpoczął się wczoraj proces 36-letniego Marka W. oskarżonego o zamordowanie 10 lat temu w Kolnie swojej żony Katarzyny. Sprawa ma charakter bezprecedensowy, bo odkąd ofiara zniknęła, nie znaleziono jej ciała. Dowody to niemal wyłącznie poszlaki.

Obok Marka na ławie oskarżonych zasiadł 46-letni Krzysztof B. z Kolna, któremu zarzucono, że w nocy, w której zniknęła Katarzyna, wywiózł i ukrył jej ciało.

Zdesperowana matka
Było to w nocy z 9 na 10 czerwca 2000 r., trzy dni przed rozprawą rozwodową. Pozew złożyła żona.
- Nigdy jej nie kochał, tyle razy prosiłam, by przestał ją bić - mówiła wczoraj płacząc Grażyna Siwik, matka ofiary. - Pamiętam, jak pokazywała mi ślady po duszeniu i siniaki po jego kopnięciach. Potwierdzały to obdukcje, które robiła kilka razy.

Kobieta opowiedziała też wczoraj, co działo się po wspomnianej nocy. O siódmej rano jej zięć dzwonił z płaczem, mówiąc, że "Kaśka zaginęła". Kiedy teściowa przybyła na miejsce z drugą córką, Marek miał na twarzy świeże zadrapanie, biegnące od skroni do szyi i podrapaną dłoń.

Gdy sprawdzały, czy coś zginęło z domu, znalazły spodenki Marka, na których widniały ślady krwi Katarzyny. Do dziś stanowią jedyny dowód rzeczowy w sprawie, mimo że prowadzący sprawę policjanci z Kolna zignorowali podejrzenia kobiety, że za zniknięciem stoi jej zięć.

- Policja od początku nas zbywała, a te spodenki, które zanieśliśmy, leżały przez trzy tygodnie pod grzejnikiem zastępcy komendanta - mówiła zdesperowana matka. - Badania zrobili dopiero, gdy ściągnęliśmy prywatnego detektywa.

Jeden z sąsiadów zeznał też, że wspomnianej nocy widział z okna kłótnię między małżonkami. Działo się to, gdy Katarzyna po powrocie do domu przygotowywała obiad na następny dzień. Nie zdążyła, bo jak twierdzą śledczy, niedługo potem zamordował ją mąż. Jednak dopóki nie będą dysponowali ciałem Katarzyny, nie dowiemy się, w jaki sposób została zamordowana.

Kto odpowie za śmierć?
Kilka godzin potem Marek, który przez lata zeznawał, że tej nocy spał, skontaktował się z ojcem, z którym prowadzili masarnię. Następnie na działce pojawił się ich pracownik Krzysztof B. Prokuratorzy mają zeznania świadczące, że razem z Markiem wrzucali do bagażnika podłużny worek, po czym kierowca odjechał.

Obaj oskarżeni nie przyznają się do winy. Przeciwko prowadzącym sprawę policjantom do dziś toczy się śledztwo, a Marek W. będzie też sądzony za zlecenie zabójstwa swoich teściów.

- Zabrałeś mi córkę - szlochała Grażyna Siwik. - Mi już na życiu nie zależy i jeśli chcesz, to możesz to zrobić choćby dzisiaj.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna