Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bielsk Podlaski. Prezes pomógł starszej pani. I teraz żałuje

Andrzej Zdanowicz
Jan Trofimiuk łamie sobie głowę, jak uratować zakład przed likwidacją, a dodatkowo musi tłumaczyć się z tego, że pomógł starszej pani.
Jan Trofimiuk łamie sobie głowę, jak uratować zakład przed likwidacją, a dodatkowo musi tłumaczyć się z tego, że pomógł starszej pani. Andrzej Zdanowicz
Wezwała policję, napisała skargi na hotel spółdzielni, która jest na skraju upadku.

Pani Nina napisała do nas list, w którym skarżyła się na hotel w Bielsku. W styczniu przyjechała tu do krewnych, ale ich nie zastała, bo musieli nagle wyjechać.

„Wtedy poprosiłam o pokój w Hotelu Przyszłość Spółdzielni Inwalidów” - opisała.

Skarżyła się, że pokój był zaniedbany brudny i wychłodzony. Szafy się nie domykały, wszystko jak ze śmietnika, nawet lodówka była wyłączona i w dodatku zardzewiała.

„Jak można takie pokoje proponować gościom, to wstyd dla hotelu” - komentowała.

Mimo niedogodności postanowiła jednak pozostać dłużej.

„... i wtedy dowiedziałam się że nie mogę - napisała. - Przyszedł palacz i powiedział, że prezes kazał mnie wyrzucić, bo hotel idzie pod młotek i już syndyk położył na nim łapę. Jak można wynajmować pokój w nieczynnym hotelu”.

Palacz wręcz miał na nią krzyczeć, by się wynosiła. Nie dostała nawet faktury.

„Jestem starszą kobietą z chorym sercem. Wyrzucono mnie z hotelu na bruk, a był mróz minus 10 stopni - skarży się w liście kobieta. - Rozpłakana poszłam do kościoła, ale Bóg mi nie pomógł. Przypadkowi ludzie zainteresowali się mną i wezwali policję”.

Jan Trofimiuk, prezes Spółdzielni Inwalidów „Przyszłość”, całą sytuację opisuje zupełnie inaczej.

- To nie tak było - tłumaczy. - Żaden syndyk nas jeszcze nie zajął. Nasze pokoje mają standard, jaki mają. Ale to nie hotel, my tylko świadczymy usługi hotelarskie i to głównie robotnikom. A ostatnio w ogóle zrezygnowaliśmy z tej działalności. Nie było gości, a nie stać nas na utrzymywanie obsługi. Ta kobieta przyszła w styczniu na portiernię tuż przed zamknięciem budynku. Nie miała gdzie się podziać. Portier zadzwonił do mnie, co robić. Zgodziłem się by przenocowała.

Dziś tej decyzji żałuje.

- Od samego początku zachowywała się dziwnie - opowiada. - Mówiła, że chce kupić ten hotel i zaczęła go traktować jak swój, nawet fotele i wieszaki poprzestawiała. Ostatecznie nocowała u nas cztery doby, ale nie płaciła. W końcu poprosiliśmy ją o opuszczenie pokoju. Wyszła bez większych dyskusji. Ale później pojawiło się całe zamieszanie, wezwała policję. Powysyłała skargi do gazet, urzędów i inspekcji handlowej. I teraz musimy wszystkim po kolei się tłumaczyć. A i tak mamy spore problemy.

Spółdzielnia Inwalidów jest na skraju upadku. W zakładzie poligraficznym zatrudnia niespełna 50 osób w większości niepełnosprawnych. Zalega z wypłatami, nie opłaca składek ZUS. Kiedyś, jako zakład pracy chronionej, wspierał ją PFRON, ale gdy spółdzielnia zaczęła zalegać z wynagrodzeniem dotacje wstrzymano.

- Prowadzimy jeszcze negocjacje z bielskimi przedsiębiorcami, by nas przyjęli - mówi prezes z nadzieją w głosie.

Ale już chyba nikt w to nie wierzy. Zakład jest nierentowny, hotel też. Jedyną wartością spółdzielni jest nieruchomość, na której znajdują się jej budynki, bo to ścisłe centrum miasta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna