Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bliźniaki ukrywane za szafą [REPORTAŻ]. Nie akceptowała ich matka

Paweł Chojnowski [email protected]
Matka nie akceptowała tych dzieci. Chciała je zostawić w szpitalu, ale ojciec się nie zgodził. Trzymali więc maluchy przez 5 lat za regałem, udając że ich nie ma. Obok toczyło się normalne życie pozostałej piątki ich dzieci.

Dwóch 5-letnich chłopców w pieluchach, niepotrafiących mówić, wychudzonych i przerażonych - taki widok zastali pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w jednym z mieszkań na łomżyńskim blokowisku - osiedlu Górka Zawadzka.

Przyszli, bo dotarła do nich niepokojąca informacja o wynajmującej to mieszkanie rodzinie. W maju kuzynka tej rodziny została zaproszona na komunijną uroczystość jednego z pięciorga mieszkających tu dzieci. Tymczasem okazało się, że maluchów jest znacznie więcej, tyle, że niektóre nigdy nie opuszczały murów mieszkania... 20 maja br. pracownicy socjalni w towarzystwie policji zapukali więc do drzwi.

Trzymane jak zwierzątka

- W dwupokojowym mieszkaniu było wydzielone meblami, zagrodzone pomieszczenie, gdzie trzymano dwóch synów - opowiada podinsp. Andrzej Baranowski, rzecznik podlaskiej policji.

Okazało się, że przez większość swego życia bliźniaki nie mogły opuszczać prowizorycznego kojca o powierzchni około 2 m kw. Nigdy nie były wypuszczane na podwórko. Potrzeby fizjologiczne załatwiały w pampersy. Jeden z chłopców ważył 10 kg, drugi - 13. To normalnie waga dzieci o dwa - trzy lata młodszych.

Jak dodaje podinsp. Baranowski, w trakcie wizyty pojawiły się informacje, że mogło dochodzić do przemocy wobec kobiety, więc policja założyła niebieską kartę i wszczęła postępowanie przygotowawcze wobec mężczyzny z art. 207 kk. (znęcanie się nad bliskimi). Łomżyńska prokuratura zaś sprawdza, czy ofiarami znęcania się nie były również bliźnięta. Sprawą dzieci zajął się Sąd Rodzinny.

- Zostały wszczęte dwa postępowania - informuje prezes Sądu Rejonowego w Łomży Mariusz Dmochowski. - To z 22 maja miało na celu skontrolowanie wykonywania władzy rodzicielskiej. Drugie, z 27 maja - ograniczenie praw do opieki nad dwójką dzieci. Rozprawa odbędzie się 19 czerwca.
Sąd zlecił wywiad kuratorski i zbiera dokumentację. Pięciolatki umieszczone zostały w pogotowiu opiekuńczym.

Nie chciała tych dzieci

- Matka w rozmowie z nami stwierdziła, że nie zaakceptowała tej dwójki, chciała zostawić chłopców w szpitalu, ale ojciec się na to nie zgodził - mówi Wiesław Jagielak, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łomży.

Co najdziwniejsze, kobieta potrafiła pokochać młodszą o rok od bliźniaków córeczkę. Również pozostałe dzieci w wieku 7, 9, 11 i 15 lat były wychowywane normalnie, dobrze odżywione, czysto ubrane i regularnie chodzące do szkoły.

- Ta sprawa i tak by wyszła, ale za jakiś czas, gdy bliźniaki musiałyby pójść do szkoły - podkreśla Jagielak. - Dobrze jednak, że wyszła już teraz i szkoda, że wcześniej nie dało się nic zrobić.
Rodzina nie korzystała z pomocy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Nie była też w kręgu zainteresowania sądu. Jedynie lekarka rodzinna zauważyła, że dzieci nie zostały zaszczepione i wysyłała przypomnienia. Jednak, mimo że w Polsce szczepienia dzieci między 16. a 18. miesiącem życia są obowiązkowe, nie zawsze łatwo jest to od rodziców wyegzekwować.

- Brak szczepień zgłaszają nam lekarze - wyjaśnia Piotr Cymek z łomżyńskiego sanepidu. - Wysyłamy wówczas pismo upominające i to zazwyczaj wystarcza. Jeśli nie, wystawiana jest grzywna, ale takich przypadków nie mieliśmy.

Zabrakło witaminy M

Jak to możliwe, że rodzice nie zaakceptowali dwójki z siedmiorga własnych dzieci? Że cała rodzina potrafiła spokojnie żyć po drugiej stronie szafy ignorując istnienie bliźniaków?

- To bardzo rzadki przypadek, z czymś takim się nie spotkałam i nie potrafię tego zrozumieć - mówi psycholog dziecięcy Małgorzata Rytel. - Dzieci te mają już prawdopodobnie symptomy choroby sierocej. Z tego co wiemy, zapewnione miały jakieś jedzenie, higienę, były czyste, gdy je znaleziono. Ale zabrakło bardzo ważnej "witaminy M" - miłości.

Dzieci w tym wieku rozwijają się najintensywniej. W tym wypadku brak wsparcia rodziców, jakichkolwiek emocji z ich strony, przełożył się na deficyty w rozwoju.

- Pewne zmiany mogą być nieodwracalne - obawia się pani psycholog. - Ale nie wiemy do końca, jak sobie poradzą. Na szczęście było ich dwóch. Zawsze mieli siebie. Ta więź między braćmi będzie już zawsze bardzo mocna. Potrzebna im teraz akceptacja, zapewnienie poczucia bezpieczeństwa, "zbombardowanie" miłością. Wyczekiwali tego jak sucha ziemia deszczu.

Bliźniaki trafiły do rodziny zastępczej i już zaczynają się normalniej zachowywać. Najprawdopodobniej wkrótce trafią do adopcji. Rodzice sami stwierdzili, że nie będą w stanie ich wychowywać.

- Trzeba się skupić na funkcjonowaniu reszty tej rodziny - przekonuje Wiesław Jagielak. - Obawiam się, że obecna sytuacja może mieć zły wpływ na pozostałe dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna