Chaos w kancelarii prezydenta. Wpadka goni wpadkę

Znana jest niefortunna wypowiedź prezydenta Bronisława Komorowskiego dotycząca polowania, gdy ten był z wizytą u prezydenta USA Baracka Obamy. Jak podaje tygodnik Newsweek, podobnych wpadek zarówno z udziałem głowy naszego państwa jak i z urzędnikami jego kancelarii było znacznie więcej.

8 grudnia 2011 roku prezydent Komorowski po raz pierwszy spotyka się z prezydentem Obamą. W czasie tej wizyty nasz prezydent porównał stosunki Polska - USA do małżeństwa. Swojej żonie należy ufać, ale trzeba sprawdzać, czy jest wierna - zagaja rubasznie Komorowski. Tłumaczka towarzysząca prezydentowi tłumaczy "..like with your wife...", sugerując wierność żony prezydenta USA, co nie za bardzo spodobało się Obamie. Dopiero po humorystycznej reakcji wiceprezydenta Joe Bidena atmosfera spotkania nieco zelżała.

Newsweek opisuje jeszcze napięcie na linii prezydent-premier. Donald Tusk ma za złe Komorowskiemu, że obsadzenie stanowiska szefa Sztabu Generalnego, sprawę OFE i wysłanie rządowej ustawy o administracji do Trybunału Konstytucyjnego. Konflikt jest też między prezydentem a szefem MSZ. Z tego powodu do tej pory nie ma ambasadora Polski w Kijowie.

Kolejne wpadki to: przypadkowość w doborze pracowników kancelarii prezydenta (prezydent lubi otaczać się ludźmi sobie znanymi, głównie z czasów Unii Wolności) oraz liczne błędy dotyczące ważnych wydarzeń, np. nazwisko Izabeli Jarugi-Nowackiej pojawiło się z błędem, zaś w grudniu, tuż przed wizytą Dmitrija Miedwiediewa, pojawiły się akredytacje dziennikarskie ze wzmianką o "Republice Rosyjskiej".

Do tego dochodzą tarcia o pozycje przy uchu prezydenta i wojnę osobistych ambicji poszczególnych urzędników. Kancelaria nie posiada własnego rzecznika prasowego i panuje ogólny marazm organizacyjny.