Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czosnek trzymam w ustach dwie godziny dziennie

Tomasz Wójciszyn
We Lwowie wszyscy chodzą w maskach. A jako że w aptekach zaczyna brakować tych produktów, na ulicach można spotkać przedstawicieli różnych partii politycznych, którzy w ramach zbliżającej się kampanii rozdają... maski.
We Lwowie wszyscy chodzą w maskach. A jako że w aptekach zaczyna brakować tych produktów, na ulicach można spotkać przedstawicieli różnych partii politycznych, którzy w ramach zbliżającej się kampanii rozdają... maski.
Lwów podzielił się na dwa "obozy". Tych którzy noszą maseczki, i tych, którzy twierdzą, że nic i tak im nie pomoże, a grypa to wymysł polityków.

korespondencja z Lwowa

Ponad 18 tysięcy chorych, z czego 8 tysięcy to dzieci. To dane ze Lwowa (ze środy), gdzie z powodu powikłań pogrypowych i zapalenia płuc zmarło już 10 osób. Jak twierdzi dyżurny lekarz Lwowa, sytuacja nie jest najlepsza, ale zachorowania się nie nasilają.

Granica prawie szczelna
Przekraczając granicę we wtorek około godziny 7 rano na przejściu granicznym w Hrebennem ruch w kierunku Ukrainy był bardzo mały. W pierwszym momencie wjeżdżając na terminal myśleliśmy, że w międzyczasie służby zamknęły całkowicie granicę. Nie było żadnego samochodu osobowego. Szlaban był zamknięty, w terminalu nikogo nie było widać, żadnego strażnika czy celnika. Dopiero po chwili podjechały inne samochody. '

- Gdzie jedziecie? - rzucił celnik.

- Do Lwowa.

- A po co? Przecież tam grypa jest!

Ale żaden z celników nie pracował w masce czy nawet w rękawiczkach.

Kolejna odprawa, tym razem po ukraińskiej stronie. - Jest u was Tamiflu? Bo u nas nigdzie nie można dostać - mówi celnik. - To jedyny dobry środek na kalifornijską grypę (tak na Ukrainie potocznie nazywa się grypę spowodowaną wirusem A/H1N1 - red.).

Na pierwszej stacji paliw pracownicy najpierw byli bez masek, ale po chwili - żartując sobie z grypy i epidemii - je założyli.

Czekają na pomoc z Polski
Lwów. W zwykłe dni, kiedy nie ma doniesień o epidemii, przejazd przez miasto dla turysty jest bardzo utrudniony. Korki, kierowcy jadący na oślep według tylko sobie znanym przepisów, chaos. Tym razem było znacznie spokojniej.

Trafiliśmy do ratusza. W biurze prasowym kilka młodych osób. Wszyscy w maskach.

- Monitorujemy na bieżąco sytuację, ale telefony się urywają - mówi Andriy Moskalenko z biura prasowego i dodaje, że Lwów zwrócił się z prośbą o pomoc do ośmiu miast w Polsce i do czterech w Austrii. Jak na razie, pomoc zaoferowały tylko Wrocław i Kraków.

Kiedy z nim rozmawialiśmy, na granicy w Hrebennem i Dorohusku polskie władze przekazywały Ukrainie 200 tys. masek i dwa respiratory.

Maseczka za głos
Co jest teraz potrzebne na Ukrainie?

- Brakuje lekarzy, łóżek w szpitalach i lekarstw. Dostajemy, co prawda, partie leków, ale może się okazać, że to nie wystarczy - dodaje Moskalenko. - Zważywszy, że choruje już około 15 procent populacji Lwowa.

Na ulicach rozdawane są maseczki. Jednak nie rozdają ich miasto czy szpitale, tylko… politycy.

- To element kampanii prezydenckiej - mówi nam o mężczyznach w niebieskich kamizelkach, do których ustawiła się kilkudziesięcioosobowa kolejka, Suzanna Bobkowa, dziennikarka lokalnego dziennika "Wysoki Zamek".

Maski rozdawali mężczyźni w imieniu Partii Regionów, z której to na urząd prezydenta startuje Wiktor Janukowycz.

Grypy się nie boimy, ale maski nosimy

Co o zagrożeniu sądzą mieszkańcy miasta?

- W ubiegłym roku było gorzej i nikt nie ogłaszał epidemii, nie kazali nosić maseczek i kupować leków w aptekach - mówi pani Irena, która na jednym z bazarów handluje warzywami. - Czy się boję? Co ma być, to będzie, ale przyjść na bazar muszę, bo tak zarabiam na życie.

Spod kołnierza wystaje jej maseczka ochronna. Jednak, choć rozmawia z nieznajomymi, nie zakłada maseczki.

A jak reagują klienci?

- Panie, a co to za epidemia, to politycy wymyślili - rzuca zza ramienia mężczyzna kupujący jabłka.

- Ja się zabezpieczam czosnkiem i cebulą - mówi kolejna klientka. - Mam do Lwowa, do pracy, jakieś dwie godziny drogi. Przez ten czas trzymałam w ustach czosnek. I jak do tej pory mnie grypa nie bierze.
Oleksandra, razem z innymi handlującymi, też narzeka:

- Klientów jest mniej niż zazwyczaj. Większość siedzi w domu i słucha tych bredni, jakie serwują im politycy. Zastanawiam się, czemu ma to służyć.

Turystów jak na lekarstwo
Na ulicach Lwowa, choć, jak mówią mieszkańcy, ruch jest mniejszy, nic szczególnego się nie dzieje. Kilka osób w maskach i zero turystów.

- Nie mamy dla kogo tu stać - mówi kobieta handlująca pamiątkami na tutejszym bazarze. - Dzisiaj żadna wycieczka nie przyjechała.

Skąd się wzięła grypa na Ukrainie?

- Ludzie chodzili do pracy, do szkoły. Nie dbali o to, czy mają katar, czy są osłabieni. Tak właśnie wirusy się rozprzestrzeniły - tłumaczy Krystyna Buczko, kierownik oddziału internistycznego pierwszej kliniki lwowskiej. - Ludzie późno zaczęli się leczyć i stąd te wszystkie choroby.

- Wydłużyliśmy czas pracy o dwie godziny i dyżurujemy codziennie do godz. 20 - opowiada szef Pierwszej Kliniki we Lwowie, dr Igor Andrijovicz. - Wiele osób jednak uważa, że nie warto przychodzić w siedliska zarazków do przychodni czy szpitali, więc dzwonią po lekarzy i wzywają ich do domów.
Mer Lwowa przekazał lekarzom wszystkie swoje samochody. Na wyjazdy do pacjentów.

- Może to dziwnie zabrzmi, ale teraz zamiast starą wysłużoną karetką jeździmy do chorych nowiutką toyotą - mówi Andrijovicz. - Ale nie to jest ważne. Najważniejsze jest to, że mimo wszystko możemy pomagać ludziom.

Leczą się sami
- Najwięcej osób narzekało na objawy grypy podczas minionego weekendu, od piątku do niedzieli. W poniedziałek ich liczba spadła - przyznaje Andrijovicz. - Ale być może jest to spowodowane tym, że zamknięto szkoły i uniwersytety, a młodzież wyjechała do domów. Dodatkowo, w większości przypadków pacjenci wolą zostać w domach, lecząc się na własną rękę.

U wielu osób to głównie objawy grypopodobne.

- Przy grypie nie ma mowy o katarze. A u większości zgłaszających się pacjentów leje się z nosa. Od pozostałych pobieramy wymazy, które wysyłamy do laboratoriów na badania. Niestety, nieleczony katar może się przeobrazić w coś poważniejszego, jak na przykład w zapalenie płuc. A kataru przy tej pogodzie nietrudno się nabawić.

Trzeba bardzo uważać, bo świńska grypa wisi w powietrzu na każdej lwowskiej ulicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna