Jak tłumaczyła, zdecydowała się na tak drastyczny krok, ponieważ nie była w stanie nakarmić dziecka. Nie pozwala jej na to sytuacja materialna. A że kobieta nie chciała zagłodzić synka, dla jego dobra postanowiła oddać go w obce, ale dobre ręce.
Dziecko leżało w przedsionku
Było wtorkowe popołudnie, gdy do dyżurnego II Komisariatu Policji w Białymstoku zadzwoniła zrozpaczona kobieta. Policjant usłyszał zadziwiające wyznanie.
- Powiedziała, że w przedsionku policyjnego budynku zostawiła swojego rocznego synka - poinformował wczoraj Kamil Sorko z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. - Mundurowi znaleźli tam leżącego w wózku chłopczyka. Obok były pieluszki, ubranka malucha i kartka z danymi kobiety. Dziecko było zadbane, pachnące i ubrane w czyste ubranka. Trafiło pod opiekę do szpitala.
Chłopczyk został przewieziony do szpitala przy ul. Żurawiej, gdzie poddano go obserwacji lekarskiej. Jak powiedział nam lekarz dyżurny, maluch jest w dobrym stanie. Ze szpitala ma trafić do domu małego dziecka przy ul. 11 Listopada.
Dlaczego matka oddała syna?
Funkcjonariusze ustalili, że 41-letnią kobietę zmusiła do tak desperackiego czynu sytuacja materialna. Matka nie miała nawet czym nakarmić synka.
Pani Joanna wychowywała dziecko samotnie, ponieważ zostawił ją mąż. Ona zaś nie pracuje, więc w pewnym momencie skończyły się jej pieniądze. Zdesperowana zaniosła syna na komisariat przy ul. Warszawskiej. Zostawiając go tam, ufała, że policjanci zaopiekują się maleństwem i nie pozwolą, aby stała mu się krzywda.
Funkcjonariusze wezwali karetkę i zainteresowali się dalszym losem chłopca. Powiadomili też odpowiednie instytucje. Policja skierowała wniosek do sądu rodzinnego o ocenę sytuacji i interpretację całego zdarzenia pod względem prawnym. Na razie nie podjęła żadnych działań wobec kobiety. Sąd będzie musiał teraz ustalić rodziców dziecka i przeprowadzić procedurę pozbawienia ich praw rodzicielskich, jeśli nie chcą sprawować nad nim opieki.
Rozsypałam się na kawałki...
Wczoraj udało się nam skontaktować z panią Joanną, jednak była tak roztrzęsiona, że trudno z nią było rozmawiać. Nie potrafiła nawet powiedzieć, czego w obecnej sytuacji najbardziej jej potrzeba.
- Proszę mnie zrozumieć - mówiła przez łzy. - Nie jestem w stanie teraz rozmawiać. Nie mogę się pozbierać. Przyjeżdża do mnie kuzyn i mam nadzieję, że on mi pomoże, uspokoi. Teraz jest najważniejsze, żebym się pozbierała, bo rozsypałam się na kawałki.
Powiedziała nam, że ma zamiar odwiedzić dziś syna, porozmawiać z policjantami oraz instytucjami
pomocowymi.
- Ta sytuacja jest bardzo kryzysowa - oceniła Wiesława Gołąbek, psycholog z Białegostoku. - Tu prawdziwym problemem może być stan psychiczny tej kobiety, której świat się zawalił. Zamiast poszukać pracy, zwrócić się do instytucji, rodziny czy znajomych, zdecydowała się na tak drastyczny krok.
Imię i nazwisko matki zostało zmienione przez redakcję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?