- Wyjątkowo nie poszedł do szkoły, bo ma katar i chciałam, żeby się trochę wykurował - opowiada Katarzyna Gierasimiuk, mama chłopca. - Niedługo potem zadzwonił, że się pali. Byłam przerażona! Oczyma wyobraźni widziałam już cały dom w płomieniach.
Niewiele brakowało, a rzeczywiście tak by się stało. Ogień pojawił się w kotłowni. Przypuszczalnie iskra przedostała się przez nieszczelne drzwiczki pieca i zajęła trociny. Chwilę potem płonęły już ściany i instalacja w pomieszczeniu.
- Siedziałem w pokoju na górze i poczułem dym - wspomina dzielny 7-latek. - Zszedłem na dół, żeby zobaczyć, co się dzieje, a tam już było ciemno.
Kuba był przerażony. Początkowo chciał wybiec z domu, ale dym był tak gęsty, że bał się w niego wejść.
- Uciekłem na górę, zamknąłem się w pokoju i otworzyłem okno - kontynuuje opowieść.
Stamtąd zaczął dzwonić po pomoc. Najpierw na policję, gdzie poprosił o przełączenie do straży. Dyżurny spełnił jego prośbę. Kuba drżącym głosem poinformował, że jest pożar i podał adres. Potem, przy otwartm oknie wypatrywał strażaków. Ci przybyli bardzo szybko.
- Chłopiec okazał się bardzo dzielny i wezwał pomoc w samą porę - ocenia Marcin Janowski, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej PSP w Białymstoku. - Ogień udało się sprawnie ugasić. Właściwie oprócz spalonych ścian i instalacji elektrycznej w kotłowni nie było większych zniszczeń.
Więcej czytaj w jutrzejszej Gazecie Współczesnej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?