Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gaz jest za drogi - producenci nawozów wstrzymują produkcję. Rolnicy nie wiedzą co robić, bo cena nawozów już jest szalenie wysoka

Barbara Kociakowska
Barbara Kociakowska
123 rf
Największe polskie firmy nawozowe wstrzymały lub ograniczyły produkcję nawozów. Powodem jest rekordowo wysoka cena gazu. A ceny nawozów w sklepach rosną, osiągnęły już rekordowy poziom, z czerwca tego roku, a w niektórych miejscach nawet go przekroczyły. I choć minister rolnictwa zapewnia, że mamy w magazynach znaczące zapasy, rolnicy boją się, że w tym roku nawozów może zabraknąć lub ich cena będzie stanowić barierę nie do pokonania.

23 sierpnia decyzję o zatrzymaniu produkcji nawozów azotowych ogłosił Anwil. Natomiast Grupa Azoty od minionej środy obniżyła produkcję nawozów w zakładach w Kędzierzynie Koźlu – w innych swoich zakładach już wcześniej ograniczyła lub wstrzymała produkcję. Powodem jest gwałtowny wzrost cen gazu ziemnego. Z informacji podanych przez Anwil wynika, że ceny gazu ziemnego tylko w ciągu tygodnia wzrosły o 41 proc. z 200,4 euro/MWh (15.08) do 282,8 euro/MWh (23.08). Z kolei od początku wojny w Ukrainie cena tego surowca wzrosła o 218 proc.

Marcin Ołdakowski, współwłaściciel firmy Rolpol Ołdakowscy w Szepietowie, zajmującej się dystrybucją nawozów, nie dziwi się, że zakłady nawozowe wstrzymują produkcję. Jak mówi, przy tych kosztach produkcji, tona nawozu powinna kosztować 6 – 10 tys. zł. A jest to cena nieakceptowalna dla rolników.

- Gospodarze na razie nie ruszyli masowo po nawozy, chyba jeszcze nie do końca zdają sobie sprawę z tego, co się stało. Nie wiedzą, jak się zachować w tej sytuacji, może czekają na jakieś decyzje rządu, liczą na dopłaty – mówi Marcin Ołdakowski. - Ceny nawozów i tak były wysokie, a teraz zaczęły rosnąć bardzo szybko, o około 8 proc. tygodniowo

Nawozów brakuje, ich ceny szybko rosną

Dodaje, że większy popyt można zauważyć ze strony firm handlowych. Ale, jak zauważa, towaru brakuje – Rolpol sprzedaje głównie zapasy, które też nie są duże. Jego zdaniem, jeśli produkcja nawozów zostanie wstrzymana na krótko, nic złego się nie stanie, zwłaszcza, że nawozy azotowe będą potrzebne gospodarzom dopiero wiosną (zazwyczaj kupowali je jesienią ze względu na korzystniejsze ceny). Jednak, jeśli fabryki postoją np. pół roku, to nawozów nie wystarczy wszystkim rolnikom i trzeba będzie się liczyć z dużym spadkiem plonów, a nawet zagrożeniem bezpieczeństwa żywnościowego.

- Od środy obserwuję wzmożone zakupy nawozów – mówi Andrzej Remisiewicz, właściciel firmy Trans-Rol w Kruszewie Wypychach. – Wstrzymałem sprzedaż hurtową, by zaspokoić zapotrzebowanie na nawozy lokalnych rolników, z którymi współpracuję. Gdybym tego nie zrobił, towar którym dysponuję, zniknąłby w ciągu dwóch dni.

Radzi on rolnikom, żeby sprawdzali ceny zakupu w różnych firmach, porównywali je, bo różnice mogą być znaczne. Zauważa, że na rynku jest dużo spekulacji, niektóre punkty wstrzymują się ze sprzedażą, po to, by za chwilę znacznie podnieść cenę.

Gospodarze będą ograniczać nawożenie

- Rolnicy potrzebują teraz nawozów fosforowo-potasowych pod zasiewy zbóż ozimych i rzepaku, a wiosną będą potrzebować azotowych – mówi Marek Siniło, wiceprezes Podlaskiej Izby Rolniczej. – Wprawdzie w składach nawozy są dostępne, ale ich ceny są bardzo wysokie. Myślę, że gospodarze będą ograniczać nawożenie, bo nie wiedzą, po ile będą sprzedawać płody rolne i obawiają się, że przez wysokie koszty zamiast zarobić, dołożą do produkcji.

Dodaje, że zarząd Krajowej Rady Izb Rolniczych wystąpił do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi Wicepremiera Henryka Kowalczyka o wprowadzenie interwencyjnych dopłat do zakupu nawozów azotowych.

Grzegorz Leszczyński, prezes PIR, zaleca rolnikom zachowanie spokoju, bo – jeśli tak się nie stanie – to za chwilę sytuacja na rynku nawozów może przypominać tę, którą obserwowaliśmy na rynku cukru. Uważa, że państwo musi w jakiś sposób zareagować, bo rolnictwo jest strategicznym sektorem. Zresztą, o tym, że tak się stanie, świadczą ostatnie wypowiedzi ministra rolnictwa. Zapewnił on m.in., że trwają prace nad rozwiązaniem kwestii cen nawozów i radzi rolnikom, by - jeśli ktoś będzie oferować tonę saletry za 6 tys. - nie kupować, tylko poczekać.

Czym groziłoby znaczne ograniczenie nawożenia? O to zapytaliśmy Wojciech Mojkowskiego, dyrektora Podlaskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Szepietowie.

- Jeśli doszłoby do sytuacji, w której rolnicy nie zastosowaliby nawozów lub znacząco ograniczyli nawożenie, byłoby bardzo źle – mówi. - Z pewnością przyczyniłoby się to do znacznego zmniejszenia przyszłorocznych plonów.
Zwraca on uwagę na to, że w woj. podlaskim przeważają słabe gleby (poniżej średniej krajowej). Pozostałe czynniki min.: woda, klimat, położenie też nie należą do najbardziej sprzyjających. Wszystko to ma wpływ na wysokość plonu, ale kluczowe znaczenie ma nawożenie mineralne i organiczne.

- Nawet najlepsze nawożenie organiczne ( a dotyczy to generalnie gospodarstw z produkcją zwierzęcą) musi być uzupełniane nawozami mineralnymi – podkreśla Wojciech Mojkowski. – Nie da się gospodarzyć efektywnie bez nawożenia mineralnego. Tymczasem już w tym roku część rolników je ograniczyła w zależności od tego kiedy i w jakiej cenie kupili nawozy. Myślę, że również pod przyszłoroczne uprawy zastosują tyle nawozów, na ile będzie ich stać.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna