O tej sprawie pisaliśmy parę tygodni temu w wydaniu magazynowym gazety. Wójt Gib sprzedał kawałek gminnej drogi mieszkańcom wsi Pogorzelec. Problem polega jednak na tym, że w okresie prac polowych z tej drogi korzystali też sąsiedzi, państwo Gondkowie. Teraz, jak twierdzą, większym sprzętem na pole nie wjadą. Tym bardziej, że na drodze pojawił się płot.
Dopiero wtedy Gondkowie dowiedzieli się o sprzedaży nieruchomości. Próbowali nawet prosić wójta o mediację, czyli - by w okresie prac polowych płot był zdejmowany, ale bez rezultatu. Zwrócili się więc do prokuratury. Ta uznała, że wójt powinien ogłosić normalny przetarg, a przynajmniej poinformować sąsiadów. Bo, zdaniem prokuratury, wiedział, że oni z tej drogi również korzystają.
Prokuratorski wniosek w tej sprawie trafił do wojewody podlaskiego. A ten decyzję sprzedaży drogi uchylił. Od tego wójt się jednak odwołał do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Białymstoku. Twierdził, że sąsiedzi z drogi nie korzystają i że chciał wyrównać rachunki z przeszłości. Bo w czasach PRL drogę wytyczono na działce należącej do rolników i nikt ich o zgodę nie pytał.
Te argumenty białostocki sąd podzielił. Uznał, że wójt przetargu nie musiał ogłaszać.
- Nie ulega wątpliwości, że będziemy od tego wyroku się odwoływali - mówi Joanna Gaweł, rzecznik prasowy wojewody.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?