To on powiadomił prokuraturę o nieprawidłowościach mających miejsce w 2011 r. Niektóre wsie otrzymały wtedy dofinansowanie z funduszy sołeckich. Dwa lata później okazało się, że aby takie pieniądze dostać, na zebraniach musi być 20-proc. frekwencja. Jak tłumaczyła wójt Dorota Winiewicz, nikt na ten zapis w uchwalonych wiele lat temu statutach sołectw nie zwrócił uwagi. - Ten błąd sami jednak wykryliśmy i o wszystkim poinformowaliśmy Podlaski Urząd Wojewódzki w Białymstoku - dodaje. - Odpowiedziano nam, że skoro sami się przyznajemy, to wystarczy, że zwrócimy dofinansowanie z budżetu centralnego. I 18 tys. zł oddaliśmy.
Jednak zdaniem radnego Kłoczki, w ten sposób sprawa skończyć się nie może. - Za popełnianie takich błędów muszą być konsekwencje - tłumaczy. - Od czego są zatrudniani przez panią wójt prawnicy?
Prokuratura uznała, że w działaniach urzędników nie było umyślności, nie mieli świadomości, iż w statutach są takie zapisy. Sami wykryli nieprawidłowość i zwrócili dotację. - Można tu mówić najwyższej o odpowiedzialności dyscyplinarnej, a nie karnej - mówi prokurator Ryszard Tomkiewicz.
Radnego Kłoczki to nie przekonuje. Chce zaskarżyć prokuratorską decyzję.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?