Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Granica pozostanie zamknięta

Magdalena Kleban
Polski słup graniczny
Polski słup graniczny Fsopolonezcaro/ Wikipedia
Umowa o małym ruchu granicznym była podpisana między stroną polską i białoruską, a nie Andrzejem Poczobutem a obywatelami - zżyma się rzecznik Ambasady Białorusi w Polsce pytany o powody odwlekania jej wprowadzenia.

Najwyraźniej jest to więc odwet białoruskich władz za "wtrącanie się" w ich sprawy.

Umowa jest już podpisana przez obie strony, a tak jakby jej nie było. Białorusini przez ponad pół roku zwlekali z ogłoszeniem tej decyzji. Wygadał się, i to trochę przez przypadek, Aleksandr Berebenya, Konsul Generalny Białorusi w Białymstoku.

Na granicy - przynajmniej przez kolejne pół roku - na pewno nic to nie zmieni. Głównie dlatego, żeby przeciąć rozkręcającą się na Facebooku akcję wysyłania maili do Aleksandra Łukaszenki w sprawie ratyfikowania tej umowy. Nie jest chyba przypadkiem, że tę "bombę" Białorusini wypuścili dopiero teraz, a milczeli jak zaklęci choćby w czasie wizyty Bronisława Komorowskiego na przejściu granicznym w Kuźnicy wiosną tego roku. Przypomnijmy, że prezydent Polski otwarcie twierdził wówczas, że strona białoruska nie dopełnia ostatniego aktu niezbędnego do wejścia w życie małego ruchu granicznego, a prezydent Aleksander Łukaszenko celowo zwleka z podpisaniem tej umowy. Pomimo takiej deklaracji najważniejszej osoby w Polsce - nie doszło wówczas do żadnej reakcji białoruskich władz.

Podpisał, ale co z tego
Zareagowali teraz. Szkoda tylko, że i tym razem jest to wyłącznie "działanie pod publiczkę". Bo Białorusini, choć chwalą się, że umowę podpisali, to w dalszym ciągu swoje granice zamierzają trzymać zamknięte. Ciągle bowiem strona białoruska nie wysłała do Polski noty dyplomatycznej w tej sprawie. Niby formalność, ale jak informuje nas polski MSZ, bez tego umowa o małym ruchu granicznym nie może wejść w życie.

- Z oficjalnych wypowiedzi w tej sprawie przedstawicieli organów białoruskich wynika, iż raczej nie należy spodziewać się wejścia w życie umowy przed końcem bieżącego roku - przyznają polscy dyplomaci.

Oficjalnie powodem są problemy ze sprzętem. Do swobodnego przekraczania polsko-białoruskiej granicy uprawnieni będą mieszkańcy przygranicznych miejscowości (znajdujących się w promieniu 30 km od granicy). To jakieś 1,7 mln ludzi. Białorusini twierdzą, że nie mają na razie odpowiedniego sprzętu, by im te pozwolenia wydawać.

Ale Aleksei Zelenko, rzecznik białoruskiej ambasady przyznaje też otwarcie, że chodzi tu o politykę, a dokładnie o "wtrącanie się" Polski w - jak to jest podkreślane - wewnętrzne sprawy Białorusi.

- My jesteśmy za dialogiem na zasadzie wzajemności. Tymczasem strona polska zrobiła wiele przeciwko nam, była choćby jednym z inicjatorów wprowadzenia sankcji przeciwko Białorusi - mówi rzecznik.

Polska w Unii Europejskiej uznawana jest za największego orędownika białoruskiej opozycji i przede wszystkim przedstawicieli polskiej mniejszości w tym kraju. Ostatnio najgłośniej jest o sprawie Andrzeja Poczobuta, dziennikarza Gazety Wyborczej na Białorusi (także działacza Związku Polaków na Białorusi). O jego uwolnienie apelują najważniejsze osoby w Polsce. Nie dalej jak w miniony wtorek w Adamowie w woj. podlaskim głos w tej sprawie zabrał premier Donald Tusk.

- Nie wiedziałem, że prezydent Łukaszenko coś podpisał, nie wykluczam tego - mówił premier. - Trudno mi jednak komentować sposób działania prezydenta Łukaszenki poza jednym, że jest w sposób oczywisty antydemokratycznym politykiem, jest dzisiaj nieszczęściem dla Białorusi. Inaczej tego nie można komentować. Na pewno jednak Polska wykorzysta wszystkie instrumenty: Partnerstwo Wschodnie i naszą prezydencję, aby egzekwować elementarne prawa człowieka na Białorusi.

Granica ruszy pierwsza?
I to zdaje się najbardziej białoruskiemu prezydentowi przeszkadza. Chce wziąć odwet na władzy w Polsce, a cierpieć muszą zwykli mieszkańcy przygranicznych miejscowości, którym odmawia się prawa do handlu, spotkań z przyjaciółmi i rozdzielonymi od ponad pół wieku rodzinami. Paradoksalnie to też może stać się początkiem końca białoruskiego prezydenta. Niezależne media białoruskie podają, że sytuacja tam jest już tak dramatyczna, że nie tylko sklepowe półki świecą pustkami, ale dochodzi też do pierwszych zamieszek na granicy, z powodu wprowadzonego ograniczenia wywozu dotowanych przez białoruskie państwo towarów.

Białoruskiej władzy to nie wzrusza. - Ta umowa była podpisana między rządem polskim i białoruskim, a nie Andrzejem Poczobutem, czy jakimiś organizacjami obywatelskimi - mówi rzecznik Ambasady. Pytany, czy od tego Białorusini uzależniają zgodę na wprowadzenie małego ruchu granicznego odmawia jednoznacznej odpowiedzi. - Na pewno wątek polityczny jest w tej sprawie bardzo ważny - powtarza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna