Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hajnówka. Ktoś próbuje zastraszyć szefa powiatowego inspektoratu budowlanego?

Izabela Krzewska, (arek)
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Archiwum
Jedno auto spłonęło, w drugim odkręcono zawór gazu. Mieszkańcy nie kryją, że ktoś próbuje zastraszyć szefa powiatowego inspektoratu budowlanego.

- Nie udzielam żadnych informacji - konsekwentnie zbywał nas Eugeniusz Kalinowski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Hajnówce. Dzień wcześniej też nie był zbyt rozmowny. - Wygląda na to, że było to celowe podpalenie. Straty to tysiące złotych.

Joanna Węcko z Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce potwierdza, że do zdarzenia doszło. - Prowadzimy dochodzenie w tej sprawie. Co do przyczyn pożaru muszą wypowiedzieć się biegli - mówi.

Wielu mieszkańcom trudno jednak uwierzyć, że w zaparkowanym na posesji fiacie cinquecento doszło do samozapłonu. Podpalenie? Możliwe. Niektórzy mówią ostrzej: to była zemsta.

- Nie popieram tego, co się wydarzyło, ale być może ktoś został doprowadzony do ostateczności i z desperacji dokonał samosądu - uważa Janusz Rusaczyk z Narwi.

On sam ma wiele do zarzucenia Kalinowskiemu. Donosił mu m.in. o samowoli budowlanej. Ten nie reagował. Na bezczynność i przewlekłość postępowania wielokrotnie Rusaczyk skarżył się do sądu administracyjnego. Ostatnio dwa procesy prawomocnie wygrał. Sąd ukarał inspektorat grzywnami po 3 tys. zł za rażące naruszenie prawa. Rusaczyk twierdzi, że osób takich jak on jest więcej. Do WSA trafiają kolejne skargi, a do Prokuratora Generalnego pismo, by praktykami szefa PINB zajęli się śledczy. „Niesprawiedliwość, stronniczość, uprzykrzanie życia obywatelom, działanie na granicy prawa, na które nie reagują zwierzchnicy” - krytykują hajnowskiego urzędnika nasi rozmówcy.

Gazeta Współczesna

Była niedziela, 17 kwietnia, tuż po godzinie 4. Strażacy dostali zgłoszenie, że na posesji Kalinowskiego, przy ul. Sadowej, dzieje się coś niepokojącego. Sąsiedzi słyszeli wcześniej jakieś męskie głosy dobiegające z jego działki. Poczuli swąd i trzask. Gdy mundurowi przyjechali, cinquecento stało w płomieniach.

- Samochód został ugaszony prądem piany ciężkiej. Nie nadaje się jednak do remontu ani użytkowania - mówi mł. bryg. Marcin Janowski z Komendy Wojewódzkiej PSP w Białymstoku.

Pod wpływem temperatury stopiła się szalówka pobliskiego budynku.

Strażacy przeczesując posesję natknęli się na drugie auto. Wokół niego unosił się zapach gazu. Według świadków, kia sportage mała pootwierane boczne drzwi. Później okazało się, że w samochodzie ze zbiornikiem LPG, ktoś odkręcił zawór. Strażacy zakręcili go i na tym koniec.

Funkcjonariusze przyznają, że pożary samochodów nie są częstym zjawiskiem, ale miesięcznie w woj. podlaskim zdarza im się kilkanaście takich interwencji. Powody? Mechanicy wymieniają najczęściej zwarcie na wiązkach elektrycznych, nieszczelny układ paliwowy, czy wady instalacji gazowej. Teoretyczne możliwe. Ale dwa takie incydenty na jednym podwórku? - Ktoś miał albo niesamowitego pecha do mechanika, który zawinił przy poprzednich naprawach albo ma wrogów - przyznaje jeden z białostockich serwisantów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna