Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Halina i Maciej Mackiewiczowie postawili dom z gliny

Helena Wysocka [email protected]
– Dom ma same zalety: jest ciepły, tani i bardzo ładny – mówi jego właścicielka Halina Mackiewicz.
– Dom ma same zalety: jest ciepły, tani i bardzo ładny – mówi jego właścicielka Halina Mackiewicz.
Glinianą chatkę w Przełomce, wsi położonej nad jeziorem Hańcza, pomagała lepić wnuczka królowej Zambii, Patience. - Na ławeczce, przed domem chciałabym spędzić resztę życia - wzdychała afrykańska księżniczka.

Dla jednych świat tutaj się zaczyna, a dla drugich - kończy. Jedno jest pewne. To miejsce jest pełne magii - mówi Halina Mackiewicz, właścicielka kurnej chaty. - Żyjemy jak na ogromnym, wędrownym szlaku. Przychodzą goście, siadają przed chatą i rozmawiają. O czym? O życiu. Bo jak nie gadać o życiu, to o czym?

Maciej Mackiewicz to emerytowany lekarz. Jego żona Halina - prawnik z artystycznym zacięciem. Oboje na emeryturze. Czternaście lat temu sprowadzili się do Przełomki.

- Plany mieliśmy bardzo mgliste - wspomina gospodyni. - Zweryfikowało je życie.
Los zesłał im Paulinę Wojciechowską, kuzynkę, architektkę pracującą na co dzień w Wielkiej Brytanii. To ona opowiedziała gospodarzom o domach budowanych ze słomy, piasku albo gliny. Mackiewiczowie zaproponowali, by taką chatę postawiła na ich posiadłości. Obok domu, w którym mieszkają, na niewielkim pagórku.

- To był wielki eksperyment - przyznają.

Flora brała się za najcięższą robotę
Wojciechowska postanowiła zbudować dom z tego, co miała pod ręką. Żeby było łatwiej i taniej. Na polu sąsiadów Mackiewiczów zauważyła słomę. Kamienie i glinę znalazła na ich własnym. Powstał więc dom ze słomy, kamienia i gliny.

Jest nieduży. Ma zaledwie pięć na siedem metrów. Parterowy z użytkowym poddaszem. Na dole kuchnia i łazienka. Na poddaszu - pokoje gościnne. Na zewnątrz każda ściana jest inna. Jedna pękata, inna mniej. Nie to jest istotne. Ważne, że dobrze trzymają dach.

- Przy budowie pracowali wszyscy - wspomina Mackiewicz. - I miejscowi, i studenci, i przypadkowi turyści. Jest to dzieło wielu rąk.

Studentów przywoziła Wojciechowska. Dzięki niej do Przełomki trafiła Patience, księżniczka Zambii. Specjalizowała się w uszczelnianiu okien. Potrafiła pracować wiele godzin bez wytchnienia. Ta afrykańska dziewczyna marzyła o tym, by we wsi nad Hańczą pozostać na zawsze.

- To marzenie nigdy się nie spełni - tłumaczyła. - Muszę wrócić do kraju i pomagać swoim rodakom.
Wojciechowska przywiozła też z Londynu lady Florę. Ta z kolei uważała, że jest "przeuczona" i brała się za najcięższą robotę. Z pożytkiem dla wszystkich.

Wreszcie do budowy przyłączyli się także miejscowi. Nie było ich wielu, bo w Przełomce dymów jest zaledwie osiemnaście.
- Ale przyszli wszyscy - starzy i dzieci. Patrzyli na nas chyba jak na dziwaków... - zastanawia się Maciej Mackiewicz.

Zaglądali na dom i budujących go ludzi. Staruszki, podpierając się kijkami, często odciągały gospodarzy na bok i pytały: a skąd joni so i co joni se myślo?
- Wtedy tłumaczyliśmy, że budujemy dom z ziemi, nasz wspólny dom - dodają gospodarze.

Zwierzęta wydrapały dziury w podłodze
Najpierw powstał fundament. Pół metra w głąb ziemi i pół metra nad nią. Żadnych gotowych elementów, żadnych betonów. Na spodzie żwir wymieszany z ziemią, później kamienie i znowu żwir. A na tym Wojciechowska wzniosła ściany. Zrobiła je z wielu bloków sprasowanej słomy. Ułożyła jeden na drugim i spięła metalową klamrą. To była najważniejsza czynność. Żeby dom się nie rozleciał.

- Raz już tak było - wspominają Mackiewiczowie. - W trakcie budowy zerwał się silny wiatr i rozniósł naszą chatę na cztery strony świata. Musieliśmy zaczynać od początku.

Architekt musiała jeszcze pamiętać o drzwiach i oknach. Tych ostatnich jest aż sześć. Dach natomiast jest kryty strzechą. A warstwa znajdująca się między słomą i sufitem na poddaszu została wypełniona zmielonym papierem.

Gliniana chata powstała w ciągu półtora miesiąca. Najbardziej pracochłonne, jak się później okazało, były tynki. Słomiane bloki trzeba było przykryć gliną wymieszaną z sieczką. Ściany z zewnątrz dodatkowo zostały "pomalowane". Wojciechowska przygotowała "farbę" z gliny i mąki żytniej. Tę czynność, czyli malowanie, trzeba powtarzać co kilka lat. Głównie po to, by deszcz nie przemoczył ścian.

- Podłoga też była z gliny - dodaje Halina Mackiewicz. - Niedawno musieliśmy to zmienić. Nasi goście często przywożą ze sobą zwierzęta, a te wydrapują mnóstwo dziur.
Dziś posadzka jest trwała, z polnego kamienia. Ułożone w ścianach przewody elektryczne umożliwiają korzystanie z urządzeń. Zimą, jeśli nie wystarczy ciepło z glinianego zapiecka, można włączyć grzejnik. Na glinianej półce wyżłobionej w jednej ze ścian stoi też elektryczny czajnik.

- Gotować można na glinianej kuchni - dodaje gospodyni. - To dodatkowa atrakcja.
Gliniana chata daje latem przyjemny chłód. Można w niej spokojnie mieszkać do później jesieni. Zimą zaś trzeba sporo dogrzewać.

- Ale chętnych do wypoczynku nie brakuje - śmieje się Mackiewicz. - Ludzie przyjeżdżają tutaj specjalnie po to, by spędzić sylwestrową noc. Albo, nawet z małymi dziećmi, na zimowe ferie. Są też tacy, którzy pokonują setki kilometrów, by przed glinianą chatą w Przełomce medytować.
- Każdy robi tutaj to, na co ma ochotę - dodaje. - Przestrzeń jest duża. Można chodzić swoimi ścieżkami i omijać ludzi. Albo wyjść im na spotkanie, by dowiedzieć się o prostocie życia.

Nie raz zdarza się tak, że w glinianej chacie brakuje miejsca. Wiadomość o jej magicznej mocy niesie się bowiem pocztą pantoflową.
- Jest to spora atrakcja turystyczna - przyznaje Maciej Mackiewicz. - Z myślą o turystach wypoczywających u nas zimą zbudowaliśmy jeszcze banię.

Z ziemi wyrasta kolejny dom
Kilka kilometrów od Mackiewiczów, nad brzegiem jeziora Hańcza, powstaje kolejny gliniany dom. Wznosi go Paulina Wojciechowska. Będzie o wiele większy i, być może, jeszcze lepszy.
- Paulinka buduje go dla siebie - przyznają Mackiewiczowie. - Mówi, że za dziesięć, piętnaście lat osiedli się tutaj na stałe. Tak pewnie będzie. Ona jest bardzo zdolna i bardzo uparta.

Czy w rozciągającej się wśród pagórków nad Hańczą wsi powstaną kolejne chaty z gliny, na razie nie wiadomo. Miejscowi podchodzą do tego pomysłu sceptycznie:
- Trzeba byłoby wypróbować - uważają. - Kiedyś Niemcy robili podobne. A oni znali się na tym.
Chatą Mackiewiczów najbardziej interesują się przyjezdni, z wielkich miast.

- Dopytują o koszty, konstrukcję - mówią gospodarze. - Chcieliby przenieść się z blokowisk do takiej kurnej chaty. Ale czy wystarczy im odwagi, nie wiadomo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna