- Myślałem, że w Polsce prawo jest równe dla wszystkich - komentuje Mirosław Hanusz.
W 2007 r. lubelska Prokuratura Apelacyjna postawiła Mirosławowi Hanuszowi zarzut przekroczenia uprawnień funkcjonariusza publicznego. Miał on nakłaniać radnych do nieobecności podczas głosowania związanego z Galerią Białą. Według lubelskiej prokuratury, to przestępstwo. Ale według warszawskiej - już nie! I to jest najbardziej porażające odkrycie w tej sprawie.
Hanusz i jego żona porównali sytuację byłego radnego do zachowania prezesa PiS pod wpływem sejmowego wystąpienia polityka.
- Latem 2008 r. podczas jednego z posiedzeń na trybunę wszedł Jarosław Kaczyński, prezes PiS. Namawiał posłów, żeby nie brali udziału w głosowaniu. W wyniku jego apelu posłowie PiS opuścili salę obrad. Moja żona złożyła więc w Prokuraturze Krajowej zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Bo przecież Kaczyński zrobił dokładnie to, za co ja mam zarzuty! - mówi Hanusz.
Żeby było ciekawiej, w zawiadomieniu na Kaczyńskiego państwo Hanuszowie skopiowali uzasadnienie z aktu oskarżenia... Hanusza. Teraz nadeszła odpowiedź. Iokazało się, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła postępowanie, ponieważ, jej zdaniem, Jarosław Kaczyński nie popełnił czynu zabronionego. Jak to możliwe? Dlaczego wg jednej prokuratury nakłanianie do niegłosowania jest przestępstwem, a według drugiej już nie?
- Lubelski prokurator wyraził swoje stanowisko w akcie oskarżenia. Teraz zweryfikuje je sąd i to on stwierdzi, czy prokurator miał rację - mówi Cezary Maj, rzecznik prasowy lubelskiej Prokuratury Apelacyjnej. - A że prokurator w Warszawie miał inne zdanie? Nie będę tego komentować.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?