Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karate z sępem i kisiel z kosmosu

Redakcja
Jacek Rokosz to doktorant animacji PWSTF i TV w Łodzi,  specjalista od filmów złych
Jacek Rokosz to doktorant animacji PWSTF i TV w Łodzi, specjalista od filmów złych
Wyobraźcie sobie krwiożercze ryjówki do złudzenia przypominające psy z przyczepionymi do pysków plastikowymi maskami. Albo śmiercionośny kisiel zalewający miasto, czy walkę karate z sępem.

To wszystko Jacek Rokosz prezentuje podczas swoich wycieczek po Polsce z najgorszymi filmami w historii kina. O tym co w nich przyciąga i dlaczego są niesamowite opowiedział Urszuli Krutul

Jaki jest najgorszy z najgorszych filmów jaki widziałeś kiedykolwiek?
- Pewnie któryś z filmów Edwarda Wooda, zwanego Edem Woodem. Ale mam też inny typ. On był zresztą prezentowany rok temu w Białymstoku, podczas pierwszego przeglądu "Najgorszych filmów w historii kina" i jest to film "Maniac", zwany też "Sex Maniac" w reżyserii Dwaina Espera. Ten film jest dla mnie odkryciem. Pochodzi z lat 30. Wtedy w kinie obowiązywał kodeks, który zabraniał pokazywania pewnych rzeczy. A ten film w jakiś sposób jest nowatorski. Esper okradał z fragmentów inne filmy i wklejał je do własnych. Chciał przekroczyć granice dobrego smaku, co w konsekwencji spowodowało, iż jego filmy zabroniono wyświetlać na "dziennych pokazach". Jego to nie zraziło i zaczął pokazywać "Maniaka" pod zmienionym tytułem "Sex Maniak" na nocnych pokazach jedynie dla męskiej widowni. Gdybym mógł wytypować jakąś listę, to ten film byłby dla mnie największym odkryciem z najgorszych filmów w historii kina.

Mógłbyś przybliżyć najciekawsze fragmenty najgorszych filmów?
- Ich specyfika polega na tym, że były realizowane na serio. To nie są pastisze filmowe, czy komedie. Weźmy np. "Zabójcze ryjówki". To jest film, który dzisiaj śmieszy nas samym tytułem. Ale trzeba zwrócić uwagę na to, w jakich latach ten film powstawał. Wtedy był niesamowity boom na wszystko co związane z atomem, na bombę atomową. Ludzie mieli całkowitą obsesję na punkcie mutantów. I pojawił się pomysł uczynienia z ryjówek krwiożerczych bestii. W filmie Kellogga, żeby było jeszcze śmieszniej, ich role odgrywały psy. Do pysków miały przypięte mało dopasowane, plastikowe maski. Tak samo z "Mazią". To jest apogeum tego, co może wymyślić twórca. Śmiercionośny kisiel miał zalać miasto, jednak zabrakło funduszy na wykonanie makiety. Efekty specjalne w produkcjach z tamtego okresu różniły się znacząco od dzisiejszych, postanowiono po prostu wylać kisiel na fotografię miasta. Na ekranie zatem widzimy jak glut płynie po zdjęciu, a ono wygina się pod wpływem wilgoci. Ale to tylko świadczy o tym, jaki był pęd do tego, żeby wymyślać najróżniejsze powody, żeby przyciągnąć widza do kina. Uciekano się do sposobów wyjętych jakby trochę z kapelusza, do naprawdę kuriozalnych pomysłów. Stąd wielkie plakaty pełne potworów i niesamowite zapowiedzi. A kiedy widz już zapłacił za bilet, siadł w kinowym fotelu i film zobaczył, zauważył, że niewiele zostało z tego krzykliwego tytułu, albo plakatu. Paradoksalnie te filmy poprzez obciachowość, przez to, że są źle zrealizowane bawią. Ale to nie jest zamierzony efekt. Te filmy były realizowane bardzo szybko - niekiedy w tydzień - i twórcy nieczęsto zdawali sobie sprawę, jak komiczne efekty uzyskają. Ci twórcy to byli często zupełni amatorzy. Nie znali się na kręceniu filmów, budżety były małe. Nie było czasu na duble. To co się udało zrealizować niekoniecznie było udane, a i tak zostawało wklejone potem do filmu. Stąd ten komizm. Jeśli ktoś chce zobaczyć gumową ośmiornicę, kobiety które zamiast uciekać przed zombie krzyczą i czekają aż zostaną pożarte, lub walkę zombie z rekinem, czy karate z sępem to są to filmy dla niego.

Fascynuje mnie to, jak daleko można się posunąć, jak trzeba mieć rozwiniętą wyobraźnię, żeby coś takiego stworzyć. Są filmy świetne jak filmy Bergmana czy Felliniego, ale wydaje mi się, że tam wszystko jest jasne. Mamy reżyserię. Jesteśmy w rękach uczciwego rzemieślnika, artysty który nas dyskretnie prowadzi przez film. W najgorszych filmach świata nie wiadomo co się wydarzy za chwilę.

Skąd pomysł na cykl?
- Myślę, że trochę z przekory. Skończyłem szkołę filmową, gdzie "męczono" nas całą klasyką kina. Dla mnie odkryciem było to, że istnieje mnogość tych złych filmów. Bo pewnie gdyby to był sam Ed Wood to dałbym sobie spokój. Pomyślałbym, że to jednostkowy przypadek, jeden wariat, który się dobrze bawił i tyle. Ale kiedy zacząłem się wgryzać w temat i sięgać do różnych źródeł zobaczyłem, ze jest tego mnóstwo. To odkrycie spowodowało, że chciałem wiedzieć więcej. I sądzę, że gdyby obok księgi filmów dobrych położyć drugą, taką z filmami z półki "Kina Klasy B", to nie wiem czy nie byłaby jeszcze większa i grubsza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna