Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa w Smoleńsku. W prezydenckim tupolewie zawiodły stery?

opr. online
Szczątki polskiego tupolewa na miejscu katastrofy w Smoleńsku
Szczątki polskiego tupolewa na miejscu katastrofy w Smoleńsku yandex.ru
Polscy piloci doskonale zdawali sobie sprawę z trudnych warunków na lotnisku "Siewiernyj". Kapitan samolotu Arkadiusz Protasiuk powiedział "Nie siadamy".

O sprawie pisze dzisiejszy "Nasz Dziennik". Grupa polskich pilotów cywilnych i wojskowych dokonała samodzielnej analizy ostatniej fazy lotu prezydenckiego Tu-154M. Według nich, załoga nie próbowała lądować na lotnisku w Smoleńsku, a do tragedii doszło z powodu awarii steru wysokości. Takiego zdania jest reprezentujący lotników dr Tadeusz Augustynowicz, oficer Wojsk Lotniczych, koordynator lotnisk wojskowych, wieloletni pracownik LOT.

Z ustaleń rosyjskiej komisji badającej przyczyny katastrofy w Smoleńsku wynika, że autopilot Tu-154M wyłączony został dopiero na 5,4 s przed katastrofą, a system TAWS ostrzegał pilotów na 18 sekund przed uderzeniem w pierwsze drzewo.

- Komisja zapomniała jednak o najważniejszym szczególe: prędkości samolotu. W Tu-154M regulacja wysunięcia podwozia zależy od prędkości i jest automatyczna. Na zdjęciach z katastrofy widać, że koła nie są wypuszczone pod kątem 90 stopni, lecz mniejszym. Jest to 3 z 5 stopni wypuszczenia podwozia, który świadczy o prędkości 360-380 km/h, tymczasem lądowanie odbywa się przy prędkości maksymalnie 250-270 km/h - wyjaśnił w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Augustynowicz. Jeśli zatem samolot miałby podchodzić do lądowania - jak sugerują śledczy - to dlaczego leciał tak szybko? W ocenie grupy pilotów, kapitan Protasiuk zdawał sobie sprawę z warunków pogodowych w Smoleńsku, znał też samo lotnisko i nie podejmował ryzyka.

"Nasz Dziennik" przypomina też doniesienia mediów o ostatnich słowach załogi tupolewa. Na wysokości 80 metrów miała paść komenda "Odchodzimy", jednak samolot nadal się zniżał. Gazeta dotarła do osób dysponujących dowodami potwierdzającymi, że decyzja kapitana o rezygnacji z lądowania zapadła około pół minuty przed katastrofą. Wówczas major Arkadiusz Protasiuk miał wyraźnie zakomunikować: "Nie. Nie siadamy".

Tymczasem w mediach pojawiają się informacje o celowej dezinformacji i zrzucaniu winy za katastrofę na polskich pilotów. Wczorajsza "Rzeczpospolita" zamieściła obszerny wywiad z Andriejem Iłłarionowem, Rosjaninem, jednym z autorów listu otwartego w sprawie katastrofy w Smoleńsku. Jego autorzy są zaniepokojeni przebiegiem rosyjskiego śledztwa.

- Wbrew obietnicom śledztwo w sprawie katastrofy nie jest ani transparentne, ani dynamiczne. Polska strona nie ma pełnego i swobodnego dostępu do dokumentów i zgromadzonych dowodów. Polakom późno udostępnia się czarne skrzynki, choć niemal od razu było wiadomo, że są one w dobrym stanie i można odczytać ich zapis. Obawiamy się więc, że śledztwo nie jest prowadzone we właściwy sposób i dlatego napisaliśmy list otwarty - mówi Andriej Iłłarionow.

- Jest za dużo pytań na których nie ma odpowiedzi. Nie ma wiarygodnych przekazów dotyczących informacji, jakie kontrolerzy lotów przekazywali pilotom. Jak ta informacja została przekazana? Jaka była reakcja załogi? Najważniejszą rzeczą jednak jest sprawa położenia samolotu. Dlaczego, gdy zaczął kosić czubki drzew, znajdował się co najmniej 100 metrów niżej, niż powinien? Dlaczego zboczył o 40 metrów na lewo od kursu, który powinien był przyjąć? Czy kontrolerzy lotów nie widzieli na radarach jego pozycji? A jeśli widzieli, to dlaczego nie ostrzegli pilotów? Dlaczego po prostu nie zabronili lądowania, do czego mieli prawo? - pyta Iłłarionow.

Dodaje, że polskie władze zupełnie oddały inicjatywę, zdając się na dobrą wolę Rosjan.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna