Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klamka z kamienicy Rosenthala

Anna Mierzyńska [email protected]
Te przedmioty robotnicy znaleźli na ul. Suraskiej. Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego, trzyma mosiężny samowar.
Te przedmioty robotnicy znaleźli na ul. Suraskiej. Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego, trzyma mosiężny samowar.
Białystok. Na stole leży kawałek zniszczonego metalu, ukryty po grubą warstwą ziemi i brudu. Bierze go do ręki, pociera w kilku miejscach, kiwa głową słuchając opowieści o jego znalezieniu. Już wie. To klamka z przedwojennej kamienicy białostockiego Żyda Samuela Rosenthala!

Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku, nie potrafi przejść obojętnie wobec przedmiotów, które robotnicy modernizujący Rynek Kościuszki co chwilę wyciągają z ziemi. Zbiera prawie wszystko, co mu wpadnie w ręce.

- Ku rozpaczy moich konserwatorów, bo przecież wszystkimi tymi przedmiotami trzeba się zająć - śmieje się.

Najnowsze znaleziska trzyma w swoim gabinecie. Klamka z kamienicy Rosenthala to zdobycz sprzed zaledwie kilku dni. W reklamówkach ustawionych w kącie ukrywają się pozostali świadkowie minionych lat: przedwojenne butelki, klucze od zamków zapadkowych, osełki, mosiężny samowar, spluwaczka, potłuczone zastawy stołowe. W osobnej torbie - żydowska menora, czyli sześcioramienny świecznik, niestety w kawałkach. Kto wie, może stał w Wielkiej Synagodze przy ul. Szkolnej, (czyli tuż obok dzisiejszej siedziby PZU przy ul. Suraskiej)? Na biurku fragmenty potłuczonych zastaw stołowych. Lechowskiemu chyba najbardziej podoba się ta w niezapominajki, zdaje się - ręcznie malowana.

Świadek pierwszy: filiżanka w niezapominajki

Trzeba dużej wyobraźni, by w niewielkim kawałku filiżanki zobaczyć zastawę, ale... Dyrektor bierze fragment do ręki i ustawia go dokładnie tak, jak kiedyś musiał stać na stole. I od razu widać, że to naprawdę musiało być piękne...

- Nie potrafię tego wyrzucić. Te przedmioty bardzo mocno działają mi na wyobraźnię - tłumaczy się Andrzej Lechowski, bo przecież wie, że nie wszystkim takie zbieractwo się podoba, że nawet inni historycy mają mu pod tym względem sporo do zarzucenia. - Patrzę na nie przez pryzmat swojej wiedzy o tym, co się tu wydarzyło. I wiem, że to są jedyni świadkowie tego, co było. One są obrazem świata po przejściu nawałnicy - zawsze zostają z niego jedynie fragmenty...

Wojenna nawałnica w Białymstoku zniszczyła cały świat żydowski - wielki świat. 60 tysięcy białostoczan nagle przestało istnieć. A z nimi - ich domy, palone przez Niemców. Na klamce z kamienicy Samuela Rosenthala do dziś widać ślady sadzy.

- Rynek Kościuszki był centrum dzielnicy żydowskiej - przypomina Lechowski. - Wąskimi uliczkami chodziło się na plac przy synagodze. Część ze znajdujących się tu budynków spłonęła w czerwcu 1941 roku, kiedy Niemcy podpalili świątynię, reszta - nieco później. Po wojnie podjęto decyzję o wyburzeniu murowanych budynków, które się ostały i przebudowaniu tej części miasta.

Świadek drugi: miasto metr pod ziemią

Niewiele wiemy o tym, jak wyglądał przedwojenny Białystok. Wąska Suraska, znacznie mniejszy rynek, zabudowany niedużymi kamienicami - to tylko niewielki fragment tego, co można byłoby zobaczyć na własne oczy, gdyby w centrum wykonano porządne badania archeologiczne. Do tego jednak trzeba by wstrzymać prace remontowe na Rynku Kościuszki i jego okolicach zaraz po zdjęciu nawierzchni i dać czas archeologom na wykopaliska.

- Do tej pory takie badania udało się zrobić tylko na placu budowy Opery Podlaskiej - opowiada Lechowski. - To było niesamowite, bo wystarczyło zdjąć jeden metr ziemi, by pod spodem odkryć drugie miasto! Zobaczyliśmy dalszy ciąg ul. Odeskiej, której do dziś zachował się jedynie niewielki fragment. A pod ziemią bruk, rynsztoki, obok ulicy schodki i obrysy budynków. Nie mam wątpliwości: pod nami jest inne miasto, którego zupełnie nie znamy.

Więc Lechowski zbiera znaleziska, żebyśmy jednak to miasto choć trochę ocalili, przynajmniej w tych fragmentach. Odkopaną ulicę Odeską już można oglądać na zdjęciach prezentowanych właśnie na wystawie w Muzeum Historycznym przy ul. Warszawskiej w Białymstoku. Świetny stan odkopanej ulicy robi wrażenie. Zupełnie, jakby dopiero przed chwilą opuścili ją ludzie.

Świadek trzeci: klamka Rosenthala

- Te znaleziska z centrum też można będzie zobaczyć - zapewnia dyrektor. - Mam taki pomysł, by w jednej z sal wystawowych ratusza zrekonstruować dom: z klamką z kamienicy Rosenthala, z zastawą w niezapominajki... Być może ściany będą przezroczyste, żeby zwiedzający od razu zobaczyli, jak niewiele zostało po ludziach, którzy byli tu przed nami. Żeby przekonali się, jak wygląda świat po przejściu nawałnicy.

Lechowski chce też ocalić zachowane jeszcze w Białymstoku budynki, które nie pasują do rozwijającego się miasta. Zaproponował już prezydentowi Truskolaskiemu przeniesienie dwóch drewnianych kamienic do Białostockiego Muzeum Wsi w Jurowcach.

- Rekonstrukcje miast robione są na dużą skalę w najlepszych polskich skansenach, nie byłoby to więc żadne odkrycie - podkreśla. - Askoro budynków typowych dla Białegostoku nie można ocalić w centrum, warto je przenieść. Marzy mi się, by w skansenie powstała białostocka uliczka, będąca atrakcją samą w sobie: brukowana, z latarniami i drewnianymi kamienicami, taka, po której chce się pochodzić i pozaglądać w rozmaite zaułki.

Prezydent na razie nie odpowiedział na propozycje Lechowskiego. Myśli - już trzy tygodnie.

- Ten pomysł jest właśnie analizowany - tłumaczy Urszula Sienkiewicz, rzecznik prasowy prezydenta.
- Wierzę, że się uda - Andrzej Lechowski jest pełen entuzjazmu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna