Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrole potrwają do końca września

Barbara Kociakowska
- Naprawdę nie ma się czego obawiać - mówi Dariusz Grzegorczyk. Jego gospodarstwo było kontrolowane dwukrotnie.
- Naprawdę nie ma się czego obawiać - mówi Dariusz Grzegorczyk. Jego gospodarstwo było kontrolowane dwukrotnie. A. Zgiet
Region. Kontrolerzy zatrudnieni przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa odwiedzają już podlaskich gospodarzy. I dokładnie mierzą ich pola.

Dlaczego? By stwierdzić, czy podali oni prawdziwe dane we wnioskach o dopłaty bezpośrednie. Takie kontrole (tzw. na miejscu) odbywają się co roku. W tym roku w woj. podlaskim przejdzie je około 6 tys. gospodarstw.

Na miejscu i z powietrza
Połowa gospodarstw, może nawet trochę więcej zostanie skontrolowana tzw. metodą inspekcji terenowej - czyli na pola przyjdą kontrolerzy. Przeprowadzą wywiad terenowy i pomiary w oparciu o technikę GPS. Druga cześć zostanie sprawdzona metodą foto (na podstawie zdjęć lotniczych).

Zgodnie z planem kontrolerzy powinni odwiedzać rolników do końca września. Najczęściej gospodarze są wcześniej informowani o planowanej wizycie.
Dla podlaskich gospodarzy takie kontrole to nic nowego. Wielu z nich już przez nie "przechodziło" i to niejednokrotnie.

Mierzyłeś? Nie musisz się obawiać
Gospodarstwo Dariusza Grzegorczyka z Pogorzałek kontrolerzy odwiedzali dwukrotnie.

- Nie ma się czego obawiać - zapewnia rolnik. - Jeśli gospodarz pomierzył swoje pole, to nawet jeśli pojawią się drobne nieścisłości, nic się nie stanie.

Jak mówi, u niego również stwierdzono drobne nieścisłości. Bo czasem trudno jest dokładnie wyliczyć (i odliczyć od powierzchni działek rolnych) powierzchnię rowów, dróg itp. U niego jednak granica 3 proc. nie została przekroczona. Nie poniósł wiec żadnych konsekwencji.

Takich rolników jest wielu. Jak tłumaczy Krzysztof Grodzki, kierownik biura kontroli na miejscu w latach poprzednich nieprawidłowości stwierdzono u 15 proc. rolników. I często miały one właśnie taki drobny charakter - mieściły się w granicach dopuszczalnego błędu.

Miało być zboże, były ziemniaki
Ale zdarzały się też grubsze wpadki - czyli zawyżenie uprawnionej do dopłat powierzchni w znacznym stopniu. Były też przypadki, że rolnicy deklarowali określoną grupę roślin, a na miejscu kontrolerzy stwierdzali, że na działce rośnie zupełnie co innego.

- Jeśli były to rośliny z tej samej grupy, to nie był to aż tak istotny problem - mówi Krzysztof Grodzki. - Gorzej jeśli przysługiwały do nich zupełnie różne dopłaty.

Zdarzało się również, że na działkach rolnych, na które "rolnicy" chcieli pobierać dopłaty znajdowały się krzaki, ugór, a nawet las.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna