System gromadzenia danych o wynikach testów w kierunku Sars-CoV-2, z którego korzysta sanepid jest niedoskonały. Wszystko za sprawą tego, że laboratoria prywatne nie mają obowiązku wpisywać skierowań i wyników testów w systemie EWP. Wtedy taka osoba jest "niewidoczna" dla sanepidu, który nie może potem przeprowadzić wywiadu i ustalić osób do kwarantanny.
Wyjęci spod nadzoru
- Jest zlecenie na testy i laboratorium komercyjne go nie wpisuje do systemu EWP, bo nie ma takiego obowiązku - mówi Ewa Jakubowicz z wojewódzkiej stacji sanitarno-epidemiologicznej w Białymstoku. - Takich przypadków było dużo.
Jeśli zlecenie na testy wystawiał lekarz rodzinny i osoba szła do punktu drive thru, to zarówno lekarz jak pacjent mógł sprawdzić wynik testu na stronie pacjent.gov.pl. Natomiast laboratoria komercyjne dają kod do sprawdzenia na elektronicznych platformach laboratoriów.
- Zdarzało się, że wynik był widoczny tylko przez jeden dzień, a następnego dnia pacjent już nie mógł go sprawdzić - mówi Ewa Jakubowicz.
Takie osoby wymykają się systemowi nadzoru ze strony sanepidu. Jeśli zgłoszą się z wynikiem do lekarza rodzinnego (lub np. prześlą wynik w formie zdjęcia), to ten nałoży na nich izolację domową i wynik trafi do sanepidu i ten może działać. Problem pojawia się wtedy, jeśli taka osoba nie powiadomi lekarza rodzinnego. Nikt nie wie, że jest zakażona. Sanepid nie może ustalić listy osób, z którymi miała kontakt i wyznaczyć kwarantann. I tylko od odpowiedzialności zakażonego zależy, czy zdecyduje się na samoizolację.
Nieszczelność systemu nadzoru nad wynikami testów ma zostać naprawiona. Od 5 listopada będzie obowiązywało bowiem nowe rozporządzenie, które nakazuje wszystkim laboratoriom wpisywanie zarówno wszystkich skierowań jak i wyników testów.
Brak danych kontaktowych
Jak mówi Urszula Połowianiuk, zastępczyni państwowego powiatowego inspektora sanitarnego w Białymstoku, dużym problemem jest też to, że często stacje nie dysponują numerami telefonów do osób zakażonych, ponieważ w przypadku pobierania wymazów ta informacja nie zawsze jest zbierana. Niektóre laboratoria komercyjne nie gromadzą numerów, bo nie są to dla nich istotne dane.
- I zdarza się, że mamy takiego Jana Kowalskiego z Białegostoku, bez podanego adresu zamieszkania, bez telefonu i wtedy dotarcie do takiej osoby jest niemożliwe - przyznaje Urszula Połowianiuk. - A nawet jeśli mam podany adres, to nie mogę wysłać ludzi, aby jeździli po domach do osób dodatnich. Nie mam tylu pracowników, samochodów. To jest nierealne.
- Nierzadko bywa tak, że ktoś do nas dzwoni i mówi, że nikt z sanepidu nie kontaktował się z nim. A to właśnie wynika z faktu, że nie mieliśmy numeru telefonu do takiej osoby albo numer został błędnie wpisany.
Unikanie kwarantanny
Sporym problemem dla sanepidu jest też fakt, że część lekarzy rodzinnych nie wpisuje skierowań na badania do systemu EWP. I potem inspektorzy nie mogą odnaleźć takich osób w ewidencji.
Inną bolączką sanepidu jest to, że część zakażonych nie podaje wszystkich osób, z którymi miały styczność. Jedni zapominają, inni robią to celowo.
- Ludzie po prostu nie chcą być na kwarantannie, unikają jej jak mogą i zatajają informacje o kontaktach. Często też osoby podane jako kontakty nie odbierają od nas telefonów. Powody takiego postępowania są różne. Ludzie chcą chodzić do pracy, boją się konsekwencji, utraty części zarobków itp.
Czym jest długi COVID-19?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?