Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

<B>Koszki się boją</B>

<B>Jolanta Gadek</B>
Aleksander Marcinowicz stracił siano, które spaliło się wraz ze stodołą sąsiadki. On zgłosił policji pobicie i groźby karalne stosowane przez Mieczysława Z., ona była świadkiem.
Aleksander Marcinowicz stracił siano, które spaliło się wraz ze stodołą sąsiadki. On zgłosił policji pobicie i groźby karalne stosowane przez Mieczysława Z., ona była świadkiem. A. Ludwiczak
Aleksander Marcinowicz nie śpi po nocach. Tylko pies szczeknie, a on już w oknie. Traktor i wszystkie maszyny rolnicze trzyma na podwórku, bo boi się podpalacza. Po nocach nie śpi także Olga Mackiewicz, której w sierpniu ktoś spalił stodołę. Wieś Koszki żyje w ciągłym strachu. Wszystko przez Mieczysława Z., który terroryzuje rolników.

Koszki to niewielka wieś oddalona od Bielska Podlaskiego o 10 km. Dziś mieszka tu zaledwie czterdzieści osób, prawie sami starsi ludzie. Niemal co druga chałupa stoi pusta. Okna zabite deskami, drzwi zamknięte na kłódkę. Starzy właściciele poumierali, ich dzieci przeprowadziły się do miasta. Podpalacz nie miałby najmniejszych problemów, żeby zakraść się niezauważony od tyłu na posesję któregoś z rolników i podłożyć ogień. Tak było 1 sierpnia tego roku.
- Śpię twardo, a tu ktoś krzyczy "pożar!" - opowiada Olga Mackiewicz. - Wybiegłam z domu. Patrzę, a tu pali się stodoła i chlewek przylegający do mojego domu. Ogień sięgał już połowy dachu chlewka. Jeszcze trochę, a paliłby się dom.
W stodole znajdowało się siano zapakowane w 2 tys. sześcianów należące do Aleksandra i Danuty Marcinowiczów. Mieli wówczas 18 sztuk bydła. Musieli część sprzedać, bo po pożarze nie mieliby wystarczająco dużo siana dla krów.
- Faktycznie, stodoła z sianem została podpalona - przyznaje Jan Surel, rzecznik prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Bielsku Podlaskim. - Sprawa została zakwalifikowana jako zniszczenie mienia przez podpalenie. Umorzono ją z powodu niewykrycia sprawców. Ludzie podejrzewali wówczas Mieczysława Z., bo on groził wielu osobom, ale mężczyzna miał alibi. Niczego mu nie udowodniono.
- Niczego nie udowodniono, a ja całe lato przespałem na podwórku. Pilnowałem, żeby znów nie spalono mojego dobytku - denerwuje się Marcinowicz. - Chciałbym wyremontować dom, obić go deskami, zmienić okna. Niczego nie robię, bo boję się pożaru.
Jak straszył, tak zrobił
Marcinowiczowie są przekonani, że ogień podłożył wnuk sąsiada mieszkający w Bielsku Podlaskim. Dlaczego?
- Bo wcześniej dwukrotnie Mieczysław Z. atakował mnie i moją żonę - mówi Aleksander Marcinowicz.
- Złapał mnie za szyję i krzyczał "Uduszę Polaczkę!" - mówi jego żona. - Głupia byłam, pomyślałam: "on młody" i nie zeznawałam przeciwko niemu w policji. Potem zaczepił mojego męża pod domem i uderzył go pięścią w twarz. Przyjeżdża tu do wsi swoim samochodem, specjalnie jeździ z jednej strony wsi na drugą, rusza z piskiem opon, świeci reflektorami w okna tym, którzy są świadkami jego wybryków. Chce ich zastraszyć.
75-letnia Olga Mackiewicz również twierdzi, że 32-letni bielszczanin ją straszył. Dlaczego ją straszył? Bo widziała, jak Oleśka Marcinowicza bił na ulicy. Otworzyła wtedy okno i krzyczała: "Ludzie ratujta, bo Oleśka zabiją!". Wrzaski usłyszał dziadek Mieczysława Z., który przyszedł i zabrał go do domu.
Aleksy Siebiatyński twierdzi, że to wszystko nieprawda. Jego zdaniem, to Marcinowicze zaatakowali na ulicy jego wnuka.
- Naskoczyli na niego wszyscy - mówi.
Ale po chwili rozmowy przyznaje, że bardziej lubi drugiego wnuka, który z nim mieszka. Mieszkańcy Koszek twierdzą, że dlatego, iż Mieczysław Z. zmienił imię i nazwisko, i z Dymitra Ś. stał się Mieczysławem Z. Ożenił się z mieszkanką Bielska Podlaskiego i przyjął jej nazwisko. Ludzie we wsi mówią, że jak Mietek się zezłości, to i dziadkowi się wtedy dostaje, ale stary nikomu o tym nie mówi.
Mieczysław Z. straszył też kilku innych rolników, którzy chcą pozostać anonimowi.
- A co ja będę mówił. Straszył, że podpali. Boję się. Chcę jeszcze trochę pożyć, pomóc dzieciom. A on się niczego nie boi. Nie ma na niego żadnego bata, ani policji, ani sądu. On młody, a my starzy. Co my sami zrobim tu w nocy na wsi - załamuje ręce jeden z gospodarzy. - A policja przyjedzie, popatrzy, pogada i pojedzie.
Pobił, bo go widziała?
Rolnicy mają pretensję do policji, że ta niczego, ich zdaniem, nie robi w sprawie gróźb.
- To nieprawda - zaprzecza Jan Surel. - Aktualnie prowadzimy postępowanie w sprawie gróźb karalnych. Mieczysław Z. nie otrzymał jeszcze zarzutów, ale wszystko ku temu zmierza. Być może podobne zarzuty otrzyma również jego brat, choć ten dotychczas nie był karany. Do tej sprawy zostaną dołączone akta dotyczące pobicia 82-letniej mieszkanki tej wsi.
Wiera T. 30 października poszła do obwoźnego sklepu kupić chleb. Mieczysław Z. siedział na ławce w pobliżu domu sołtysa. Gdy kobieta zbliżyła się do ławki, zaczął ją wyzywać.
- Wtedy ona coś mu odpowiedziała, wiadomo, że nikt nie lubi, jak się go wyzywa - mówią świadkowie. - A on do niej podbiegł i uderzył ją w klatkę piersiową. Ktoś wezwał pogotowie, które zabrało ją do szpitala. Leży tam do dzisiaj.
Z policyjnych ustaleń wynika, że obrażenia kobiety nie są poważne i sprawca pobicia może być ścigany wyłącznie na wniosek poszkodowanej. Chyba że prokurator podejmie decyzję o ściganiu sprawcy z urzędu, do czego ma prawo.
- Nie ukrywam, że problem w Koszkach staje się coraz groźniejszy - mówi kom. Surel. - Dlatego tym razem mężczyznę będzie przesłuchiwał prokurator. Z naszych ustaleń wynika, że Mieczysław Z. zastrasza rolników i grozi im podpaleniem. To nie pierwsza sprawa tego typu.
Do tego doszło, że mieszkańcy Koszek wolą zapłacić karę za niestawienie się w sądzie niż zeznawać przeciwko Mieczysławowi Z.
- Niektórzy już zeznawali, i co? On dalej chodzi na wolności, nikogo się nie boi. To u nas Polska, Unia Europejska, gdzie jest jakieś prawo, czy też Dziki Zachód, bez prawa, oparty na przemocy? - mówią.
Wszystko z zazdrości?
Marcinowicze twierdzą, że cały konflikt wziął się z zazdrości. Aleksander wrócił na gospodarkę z Płocka, gdzie wyemigrował za pracą. Gdy zaczynał gospodarzyć, miał tylko dwie krówki i kobyłkę. Powoli postawił gospodarstwo na nogi. A wszystko dlatego, że umie naprawiać maszyny, zna się na nich.
- Oboje z żoną pomagaliśmy staremu Siebiatyńskiemu w polu - mówi. - Za "Bóg zapłać". On był u nas po parę razy dziennie - a to coś pożyczyć, a to chciał, żeby mu coś naprawić. Ale jak przepisał ziemię na wnuka i ten z nim zamieszkał, to przestaliśmy. Mamy swoje dzieci. A Mieczysław Z. jak mnie bił, to krzyczał: "Będziesz mnie pamiętał a czcił mego dziadka"...
Policja prowadziła w tej sprawie śledztwo. Mieczysławowi Z. przedstawiono zarzut stosowania gróźb karalnych i naruszenia nietykalności cielesnej. Sprawa trafiła z aktem oskarżenia do sądu.
Zanim zaczął dokuczać Marcinowiczom, dokuczał innym rolnikom. Niektórzy wzięli "na przeczekanie", inni, tak jak Leszek W., zawiadomili policję.
Komisarz Surel wylicza: w 2000 roku bielscy policjanci prowadzili przeciwko niemu postępowanie dotyczące gróźb karalnych kierowanych pod adresem Leszka W. W styczniu następnego roku ponownie Mieczysławowi Z. postawiono dokładnie taki sam zarzut: że groził Leszkowi W. spaleniem zabudowań. Z kolei w 1999 roku Mieczysława Z. oskarżono o rozbój na mieszkańcu Bielska Podlaskiego, Franciszku Z. Doszło do niego na ulicy w Bielsku. Mieczysław Z. pobił mężczyznę pięściami, skopał go i zrabował mu 150 zł. Potem zastraszał swą ofiarę, groził jej, że jeśli nie wycofa sprawy z policji, pobije ją raz jeszcze. Przedstawiono mu wówczas zarzut wpływania na czynności świadka. W 2003 roku prowadzono też przeciwko niemu postępowanie, gdyż w Bielsku Podlaskim spowodował wypadek drogowy. Był trzeźwy.
Policjanci wspominają, że w 1995 roku prowadzili jeszcze inną sprawę związaną z Mieczysławem Z. Otóż jego ówczesna towarzyszka życia wezwała policję, bo po kłótni mężczyzna zniszczył wyposażenie mieszkania. Potem jednak zwaśniona para się pogodziła, kobieta wycofała wniosek o ściganie i sprawę umorzono.
- Nie lekceważymy żadnych sygnałów, przyjedziemy na każde wezwanie - zapewnia kom. Surel. - Ale nie możemy mu zabronić wstępu do wsi. To może zrobić tylko sąd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna