Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Królowie życia

Konrad Kruszewski [email protected]
Rodzi się pytanie, czy zestrachany Sobala jest właściwą osobą do kierowania publicznym radiem? Czy ktoś, kto ze strachu nie jest w stanie wytłumaczyć we własnym domu własnemu dziecku, co to jest dobro albo zło, może się tego podjąć w stosunku do tysięcznych rzesz słuchaczy? Czy ktoś, kto we własnym domu trzęsie porami, później publicznie się w te pory nie...

Na wiecu wyborczym jednej gazety wystąpił dyrektor publicznego radia (Trójki) o nazwisku Sobala i zaagitował: "Bardzo was proszę, uwierzcie, że jest możliwe, żeby Polska była nasza, żeby Polska była dla nas.

Bardzo was proszę, uwierzcie w to, że możemy skończyć z tym łajdactwem, że możemy skończyć z tymi kłamstwami. W prawdziwie wolnej Polsce to łajdak powinien czuć strach, a przyzwoity, normalny człowiek powinien mieć możliwość, żeby wychowywać swoje dziecko i żeby mu bez trudu tłumaczyć, co to jest dobro, a co to jest zło".

Jak z tego rozumiem, panu Sobali ktoś zabrał (ukradł?) Polskę i w związku z tym apeluje on, żeby mu ją oddać. Jeszcze raz przypomnę, bo ma to kapitalne znaczenie, że pan Sobala jest dyrektorem III Programu Polskiego Radia (popularnej Trójki). A z tego wynika, że chyba tę Polskę jednak nie w całości ukradli, bo o Trójce razem z panem Sobalą zapomnieli.

Dalej, tłumacząc z Sobalowego na nasze, wynika, że w tej nie naszej Polsce, Sobala ma kłopoty wychowawcze. Nie ma możliwości, aby swojemu dziecku wytłumaczyć, co to jest dobro, a co to jest zło. Nie wiem, kto Sobali w tym tłumaczeniu przeszkadza, ale musi być to ktoś straszliwy, przy którym Stalin to był pikuś - pan Pikuś.

Tak naszego Sobalę wystraszył, że boi się on własnemu dziecku wytłumaczyć kilku prostych spraw z dziedziny etyki. W związku z tym rodzi się pytanie, czy tak zestrachany Sobala jest właściwą osobą do kierowania publicznym radiem? Czy ktoś, kto ze strachu we własnym domu nie jest w stanie wytłumaczyć własnemu dziecku, co to jest dobro albo zło, może się tego podjąć w stosunku do tysięcznych rzesz słuchaczy? Czy ktoś, kto we własnym domu trzęsie porami, później publicznie się w te pory nie... mniejsza z tym.

Zawsze się zastanawiałem, na czym polega problem Pospieszalskich, Sobalów i innych osób pracujących w publicznych mediach, za publiczne pieniądze i zajmujących się agitacją, mającą pokazać taki obraz zniewolonego kraju, w którym dla nich i dla ludzi im podobnych nie ma miejsca. A przecież miejsce jest i oni w nim są. Jeśli chodzi o media, to jest to miejsce najbardziej masowe, bo publiczne radio i telewizja. O co zatem chodzi?

Zakładam, że ich działanie nie jest podyktowane zleceniami politycznych mocodawców. Widocznie zatem nie jest to miejsce zbyt eksponowane, zbyt prestiżowe, zbyt satysfakcjonujące. Dał to zresztą wyraźnie do zrozumienia pan Jan Pospieszalski, który na krytykę dzieła swojego życia "Solidarni 2010", w którym rozżaleni obywatele w kolejce do prezydenckiej trumny "odkryli" rosyjski spisek, odpowiedział tak: "W każdym normalnym kraju autorzy tak głośnego filmu byliby królami życia z powodu sukcesu. A my mamy do czynienia z medialną nagonką o znamionach linczu. Skalę tej wścieklizny i jazgotu można określić tylko jednym mianem: Pruszków rządzi".

Jak rozumiem, pan Jan królem życia nie jest, ale chciałby nim być. Niestety, obecna Polska nie stwarza mu wystarczających do królowania możliwości. Rozumiem, że pan Sobala takich możliwości także nie ma. Za to inni mają. Ci inni to (wymieniam w przypadkowej kolejności): warszawka, salon, Pruszków, Michnik, Gazeta Wyborcza, liberałowie (zwani aferałami) i jeszcze jacyś inni. To, rzeczywiście, jest obraz zniewolonego kraju.

Polska zatem będzie prawdziwie wolnym krajem, odzyskanym z rąk łajdaków (że posłużę się obrazowaniem Sobali), dopiero wtedy, kiedy Pospieszalski, Sobala i inni będą królami życia.

Ja Polsce dobrze życzę, ale aż z taką dobrocią mogłaby ona sobie nie poradzić. Ale życzę też dobrze Sobalom i Pospieszalskim. Żeby tymi królami życia byli. Czy jest to możliwe bez odzyskiwania Polski? Oczywiście, należy tylko przestać żyć w Sartrowskim przekonaniu, że piekło to inni.

Pan Rafał Ziemkiewicz, na przykład, obecny publicysta "Rzeczypospolitej" (wcześniej także autor programów w publicznych mediach, których, oczywiście, z powodu zniewolenia zbyt wielu osób nie chciało oglądać, prawie każdy swój felieton poświęca (przytaczam w przypadkowej kolejności): Michnikowi, Wyborczej, warszawce i salonowi, czyli w gruncie rzeczy temu samemu. Żyje w przekonaniu, że wymienieni zgotowali mu (a jak jemu, to, oczywiście, i całej Polsce) piekło i on to piekło musi codziennie nazywać. Dla Pospieszalskiego, oprócz wymienionych przez Ziemkiewicza, piekło rozniecił Pruszków.

Ja jednak sądzę, że nikt od nas samych nie jest skuteczniejszy w rozniecaniu sobie samemu piekła i dokładania później do niego drew. Uświadomienie sobie tego banału nie jest, niestety, proste. Ale gdy to się uda, proszę mi wierzyć, człowiek staje się królem życia, bez względu na to, jak to królowanie pojmuje. Panu Janowi zaś, gdyby mu się to nie udało, na pocieszenie przypomnę, że twórca religii głęboko przez pana Pospieszalskiego wyznawanej mówił: "Królestwo moje nie jest z tego świata". Tak że nawet jak Jan Pospieszalski nie zostanie królem życia, to nie ma się czym przejmować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna