Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kronika wypadków umysłowych: Krople Wałęsy

Konrad Kruszewski
Zatrzymany do kontroli drogowej poseł Łatas miał w organizmie 0,7 promila alkoholu. Dla parlamentarzysty był to znak, że jego organizm jest cudowną maszynerią, która w oka mgnieniu przerabia jabłka na alkohol wysokiej próby.

Jestem chory, mam cukrzycę i jadłem po drodze kilka jabłek - wytłumaczył obywatelom, skąd się wziął u niego alkohol. - Takie przypadki się w historii zdarzają - dodał. Poseł Łatas ma rację. Takie przypadki się w historii zdarzają. Na przykład prawie dwa tysiące lat temu Nazaretańczyk Jezus Chrystus dokonał w Kanie Galilejskiej cudownej zamiany wody w wino.

Człowiek całe życie się uczy. I ta nauka wywołuje u niego zdumienie, połączone z niedowierzaniem. Czyli typowe reakcje występujące przy cudzie. Bo czyż cudem nie jest upicie się jabłkami?

Jest! I tego cudu dokonał wcześniej nikomu nieznany, szeregowy poseł PiS-u - pan Marek Łatas. Już trochę lat na tym świecie żyję, ale możliwości poselskie ciągle napełniają mnie zdumieniem.

Pan Marek Łatas został zatrzymany przez drogówkę. Policjanci poprosili go o dmuchnięcie w alkomat. Poseł Łatas się nie uchylał, nie zasłaniał się immunitetem. Widocznie jeszcze nie znał cudotwórczych właściwości swojego organizmu.

Te cudotwórcze właściwości szybko wymierzył alkomat - poseł miał w organizmie 0,7 promila alkoholu. Dla parlamentarzysty był to znak, że jego organizm jest cudowną maszynerią, która w oka mgnieniu przerabia jabłka na alkohol wysokiej próby. - Jestem chory, mam cukrzycę i jadłem po drodze kilka jabłek - wytłumaczył obywatelom, skąd się wziął u niego alkohol. - Takie przypadki się w historii zdarzają - dodał.

Poseł Łatas ma rację. Takie przypadki się w historii zdarzają. Na przykład prawie dwa tysiące lat temu Nazaretańczyk Jezus Chrystus dokonał w Kanie Galilejskiej cudownej zamiany wody w wino. Ten przypadek jest szeroko znany i nawet do tej pory komentowany na całym świecie. Miło stwierdzić, że poseł Łatas dysponuje podobnymi możliwościami co Nazarejczyk. Z tym, że Jezus Chrystus nie musiał wody konsumować, żeby zamienić ją w alkohol. Ale to może tylko kwestia techniki.

To, czego dokonuje organizm pana Łatasa, musi być rozpatrywane wyłącznie w kategorii cudu. Widziałem bowiem w którejś ze stacji telewizyjnych, jak różni obywatele na potęgę konsumowali jabłka, żeby powtórzyć wyczyn posła. Dmuchali w alkomat i nic - 0,0 promila. Sam też takiej próbie się poddałem, dodatkowo jabłka wzmacniając cukrem, i też nic. Dopiero połączenie jabłek (ale już w postaci soku) z żubrówką, czyli popularna szarlotka, pozwoliła mi się zbliżyć do wyniku posła Łatasa. Ale to przecież nie to samo.

Owszem, w przyrodzie występują też inni posłowie, którzy przechwalają się podobnymi cudotwórczymi właściwościami własnych organizmów, ale w ich przypadku, niestety, brak jest przekonywających dowodów na potwierdzenie tych właściwości. Na przykład swego czasu poseł Karski przechwalał się, że zażywał jedynie lekarstwa.

Obsługa zaś pewnego hotelu na Cyprze twierdzi, że po tych lekarstwach poseł był pijany i rozbijał im hotelowe wózki elektryczne. Brak jednak na potwierdzenie tego przekonywających testów, jak choćby na przykład badania alkomatem. Są tylko jednostronne świadectwa hotelowego personelu, które w połączeniu z zaprzeczeniami Karskiego, że cud nie miał miejsca, nie mogą być brane pod uwagę.

Inny cud wydarzył się w ubiegłym roku, ale ujawniono go dopiero teraz. Obywatel o nazwisku Zyzak napisał "pracę naukową" (co prawda, tylko magisterską, ale zawsze) o tym, jak Lech Wałęsa we wczesnej młodości sikał do kropielnicy. Nie przedstawił na potwierdzenie tego radosnego odkrycia żadnych dokumentów, a mimo to, i to jest właśnie ten cud, znalazł uniwersytet, na którym swój "dowód naukowy" o sikach Wałęsy mógł obronić, i promotora, który swoim stopniem naukowym te szczyny "uwiarygodnił".

Tą uczelnią okazał się Uniwersytet Jagielloński, a promotorem profesor Nowak. Teraz rektor Jagiellonki wydał oświadczenie, że nie poczuwa się do odpowiedzialności za tę pracę magisterską Zyzaka, że odpowiedzialny jest wyłącznie promotor. Czyli w przełożeniu na ludzki język oznacza to, że Uniwersytet Jagielloński, jego rektor i Senat nie poczuwają się do odpowiedzialności za to, jakich magistrów kształcą.

Zawsze miałem jak najlepsze zdanie o UJ, ale już nie mam. Wydawało mi się bowiem, że to uczelnia odpowiada za to, jakich profesorów zatrudnia, i za to, jaki indeks studentowi wystawia. Ale widocznie w Krakowie są jakieś inne ustalenia w tej sprawie.

Teraz pan Zyzak, już pełną gębą magister, wydał na podstawie swojej pracy magisterskiej książkę o sikaniu Wałęsy do kropielnicy i twierdzi, że jest to naukowa praca historyczna.

- Jaki naród, tacy historycy - można by to tak skwitować. Załóżmy jednak, że pan Zyzak ma rację i że Wałęsa sikał do kropielnicy. Strach to napisać, ale z tego wynikałoby, że żyją jeszcze obywatele, którzy kroplami z tej kropielnicy zostali pokropieni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna