Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kronika wypadków umysłowych: Seks we czwórkę

Konrad Kruszewski
Powiało grozą. Strach opanował świat. I nastały ciemności. Skończyła się bowiem polityka miłości uprawiana z narodem przez prezesa Kaczyńskiego.

Naród okazał się za durny na to, żeby go kochać. Nie zrozumiał przesłania. Słupki PiS-owi opadły i wiszą smętnie. A skoro naród nie chce miłości, to trzeba ponownie na niego bata.

Politykę miłości Jarosław Kaczyński uprawiał przez miesiąc razem z trzema kobietami. Nie za długo. A w każdym razie nie na tyle, żeby naród zapamiętał z kim się kochał prezes. Wiadomo, że z trzema naraz, ale z jakimi, jak one się nazywają, to już tylko pamiętają niektórzy dziennikarze.

Miłość w czwórkę, w układzie jeden facet - trzy babeczki, jest bardzo ekscytująca. Dla faceta. Babeczki mają na ten temat różne zdania. Niestety, jest to przyjemność na krótką metę. Tam bowiem, gdzie w związku występuje więcej niż jedna kobieta, istnieje prawdopodobieństwo, graniczące niemal z pewnością, że prędzej czy później obie niewiasty skoczą sobie do gardła.

Przy trzech niewiastach staje się to normą. Chyba żeby o sobie nie wiedziały. Ale Kaczyński pokazywał się z nimi publicznie w telewizorze niczym Marcinkiewicz z Izabel. Tak, że o niewiedzy mowy być nie mogło.

W związku z tym eksperyment z czworokątem okazał się za krótki. Rozleciał się po miesiącu. A przecież owoce polityki miłości rodzaj ludzki zbiera dopiero po miesiącach dziewięciu. Owszem, bywają wcześniaki, ale przecież nie po miesiącu! Może zatem trzeba było się jeszcze starać. Może naród doceniłby wreszcie, że jest ktoś, kto chce kochać. A nie tylko naparzać szpadlami.

Niestety, w sondażach słupki wyczerpanemu miłością PiS-owi opadły. W związku z tym partyjni spece od wizerunku doszli do wniosku, że na wiejskim weselu, jakim niewątpliwie będą czerwcowe wybory do Europarlamentu, korzystniejsze będą szpadle, brony i inne podobnie poręczne narzędzia.

Należy zatem oczekiwać, że w kolejnym teledysku prezes Kaczyński razem z trzema dotychczasowymi muzami, zwanymi przez media "aniołkami Kaczyńskiego" wezmą za łby platformersów.

A przecież jeszcze niedawno prezes Jarosław przepraszał i inteligencje, i studentów-internautów, i tych, co stali tam, gdzie wcześniej stało ZOMO. Mówił też tak: "Zapewniam, że nie będziemy prowadzić wojny, nawet jeżeli druga strona będzie ją prowadziła. Co więcej, jak wygramy wybory, o czym jesteśmy przekonani, też nie będziemy jej prowadzili. Chodzi o to, aby ta metoda polityczna została w Polsce raz na zawsze wyeliminowana. W imię szacunku dla państwa, dla jego instytucji. To są wartości nadrzędne, których wszyscy powinni przestrzegać".

A tu proszę. Sygnał do bitki dał osobiście prezes Jarosław, ten sam, który wyżej mówił w imieniu szacunku dla państwa, że nigdy, nawet jak wygra wybory, wojny prowadził nie będzie. Tym sygnałem była wypowiedź następująca: "Wystąpienie pana Tuska było bezczelne i nikczemne".. Te słowa usłużny poseł Suski zinterpretował natychmiast w sposób następujący: "Trudno na oszczerstwa Platformy nie reagować. Jeśli oni kłamią, musimy to nazywać po imieniu. PO chce nas zniszczyć. A jak człowieka chcą zarżnąć, to będzie krzyczał".

Jak zatem widać, nie tylko szpadle, brony i sztachety poszły w ruch. W użyciu są noże. Jest rżnięcie po całości. I nie jest to rżnięcie wynikające z miłości.
Polityka miłości kosztowała podobno cztery miliony złotych. Tyle pieniędzy miało pójść na ocieplenie wizerunku PiS-u i jego polityków w narodzie. Jak się okazało, były to jedne z najgorzej ulokowanych pieniędzy w gospodarczej historii Polski.

Tak, że znowu zostaliśmy z jedyną, tą samą od lat, polityką miłości uprawianą przez Tuska. Nudna jest ta polityka, jak małżeństwo po czterdziestoletniej praktyce. Trudno tu mówić o uniesieniach. Nudą wieje z każdego kąta. Dlatego bardzo żałuję tego, że prezes Kaczyński tak szybko sobie odpuścił. Miałem nadzieję bowiem na to, że jego polityka miłości będzie bardziej perwersyjna, bogatsza w smaczki, układy i układziki, czworokąty i trójkąty.

Że zawołanie "Kochajmy się" nie będzie tylko pustym sloganem, zwykłym, jak w przypadku Tuska, ględzeniem. Że zostanie napełnione czynem. Że Kaczyński nie okaże się kolejnym seksualnym gawędziarzem, tylko ciągle jurnym mężczyzną. Niestety, zawiodłem się. Przy pierwszym niepowodzeniu, kiedy tylko słupki poparcia w sondażach opadły, prezes Jarosław stracił do polityki miłości serce. I nie tylko.
Może powinien był zażywać viagrę?!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna