Łapy: Zwolnienia w szpitalu. Bo nie ma pieniędzy

- W ciągu roku nasze straty wyniosły 800 tysięcy złotych. Nie mamy też przychodów oraz większych kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia. Nie możemy też oszczędzać na lekach - wyjaśnia Przemysław Chrzanowski, pełniący obowiązki dyrektora w szpitalu.

Według niego zwolnienia są nieuniknione.

- W pierwszej kolejności będą to pracownicy gospodarczy, sanitariusze, masażyści oraz salowe - wylicza Przemysław Chrzanowski.

Dyrektor nie przedłuży też umów pracownikom zatrudnionym na czas określony. Zwolnienia grożą również osobom, które pracując w szpitalu dorabiają do swoich emerytur oraz rent.

- Na pewno nie zwolnię lekarzy. Jest ich i tak za mało - przyznaje Chrzanowski.

Pierwsze wypowiedzenia wręczy już pod koniec tego miesiąca. Jak wyliczył, na redukcji etatów placówka rocznie zaoszczędzi około 450 tysięcy złotych.

W szpitalu zatrudnionych jest obecnie 217 osób. Pracownicy są przerażeni decyzją swojego szefa. Niektórzy z nich są jedynymi żywicielami rodziny. Tak jak pani Teresa. Kobieta ma 56 lat i pracuje jako sprzątaczka. To wdowa, samotnie wychowująca córkę.

Związki będą bronić
- Boję się o swoją przyszłość. Tym bardziej że w Łapach jest naprawdę ciężko znaleźć pracę - denerwuje się.

Przedstawiciele związków zawodowych w łapskim szpitalu nie zgadzają się z planowanymi zwolnieniami. Zapowiadają, że będą bronić pracowników.

Natomiast Zdzisław Jabłoński, zastępca burmistrza Łap, zapewnia, że dyrektor szpitala zostanie zaproszony na najbliższą sesję rady miejskiej, by porozmawiać o sytuacji w placówce.