Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lotnisko pełne strachu

Anna Mierzyńska
sxc.hu
Kilku rolników spod Tykocina postanowiło walczyć ostro. Za żadne pieniądze nie zamierzają sprzedać swojej ziemi pod nowe lotnisko. Czy tych kilka osób może zdecydować o przyszłości całego naszego województwa?

Sprawa na pierwszy rzut oka wygląda bardzo prosto. Zarząd województwa chce wybudować lotnisko regionalne w gminie Tykocin. Do tego niezbędne jest kupno ziemi pod przyszły port. Jeśli obecni właściciele nie będą chcieli ziemi sprzedać, można ich będzie wywłaszczyć - dość łatwo i szybko, bo zezwala na to dzisiejsze prawo.

Część osób jest przeciwna budowie, inni mieszkańcy gminy ją popierają - czyli wszystko zupełnie normalnie. Nic, tylko zebrać całą dokumentację, uzyskać stosowne pozwolenia, kupić grunty lub wywłaszczyć ludzi i... zaczynamy robotę!
Prostota całej sytuacji jednak znacznie się komplikuje, gdy zajrzymy głębiej.

Okazuje się bowiem, że zanim roboty budowlane się zaczną, władze województwa (i tej, i przyszłej kadencji) będą musiały pokonać setki poważnych przeszkód. I to od ich determinacji, życiowej mądrości oraz od umiejętności postępowania z ludźmi, zależeć będzie, czy w naszym województwie powstanie wreszcie lotnisko. Dziś szanse wynoszą dokładnie pół na pół. Tylko tyle, ale i aż tyle.

Jak rozstać się z domem?

Największą przeszkodą jest niechęć części mieszkańców gminy Tykocin do tego pomysłu. Oczywiście, nie wszyscy są negatywnie nastawieni. Do tej pory jednak to właśnie przeciwnicy byli najgłośniejsi i najbardziej widoczni. Występowali w mediach, namawiali innych do protestów, jeździli do wojewody prosić go, by nie zgadzał się na budowę lotniska na ich ziemiach.

Nie ma im się co dziwić, bo to przecież ich życie zmieni się najbardziej. Niektórych czeka opuszczenie rodzinnego domu, porzucenie ojcowizny, rozstanie się z dorobkiem całego życia. Czy ktoś potrafi sobie wyobrazić, jak trudno pogodzić się z taką sytuacją, zwłaszcza rolnikom? To przecież najczęściej ludzie bardzo przywiązani do tradycji, do miejsca, w którym żyją. Nie są mobilnymi mieszkańcami wielkich miast, dla których kolejna przeprowadzka to nic nowego i nic przerażającego.

- Ja zdania nie zmienię. Nie sprzedam swojej ziemi. Mogą mnie wywłaszczyć, ale sam ziemi nie oddam. I wykorzystam wszystkie możliwości administracyjne w tym zakresie - zapowiada m.in. Krzysztof Zieniewicz, który na terenie przyszłego lotniska ma kilka hektarów ziemi, a jego teściowie mieszkają w domu, który przestanie istnieć.

Inni widzą w tym szansę

Problem polega jednak nie tylko na tym, by przekonać protestujących do oddania ziemi (oczywiście, za pieniądze, bo wywłaszczenie wiąże się z wypłatą rekompensaty). Mieszkańcy wsi leżących najbliżej planowanego portu - głównie Sanik i Sawina - zaczęli się dzielić na zwolenników i przeciwników nowej inwestycji.

A konflikt między nimi narasta z miesiąca na miesiąc. Kłócą się całe rodziny. Są przypadki, w których matka podpisuje się pod protestem przeciwko lotnisku, ale mieszkający z nią syn jest już "za" portem. Jedni nie są w stanie wyobrazić sobie jakichkolwiek zmian. Inni zaczynają podsumowywać swoje życie.

- Szczerze mówiąc, zaczynamy w rodzinie w tym lotnisku widzieć swoją szansę - opowiadał jeden z rolników, który anonimowo zgłosił się do gazety, by dać znać, że nie wszyscy są przeciwko lotnisku. - Od lat pracujemy na ziemi, zarobki mamy coraz niższe, a pracy wcale nie ubywa. Wręcz przeciwnie. Ja trochę choruję, żona też, dzieci wcale nie chcą na gospodarstwie zostawać. Zresztą, wcale ich do tego nie namawiam, bo to naprawdę ciężka praca. A ja bym chciał, żeby moje dzieci miały lżejsze życie. Więc może by się przeprowadzić, a dzieci by na tym lotnisku pracę znalazły? Tam przecież będzie potrzebna straż pożarna, ochroniarze, sprzątacze, administracja. Może się gdzieś uda?

Rolnik snuł swoje wyznania nie podając nazwiska, ponieważ... się bał. Otóż w jego wsi strach dziś powiedzieć głośno o tym, że lotnisko to może być dobry pomysł. Protestujący zdominowali ludzi, zarzucili ich argumentami o tym, jak będzie źle i tragicznie, jeśli tuż obok powstanie lotnisko.
- I wszyscy im wierzą, bo oni mówią tak, jakby się na tym świetnie znali i wszystko wiedzieli - opowiada rolnik. - My w końcu pojechaliśmy do urzędu i dopiero tam nam wytłumaczono, że to wszystko inaczej będzie niż tamci u nas mówią.

Zrozumieć strach

Niestety, ludzi, którzy sami wybiorą się do Urzędu Marszałkowskiego, by dociekać, co jest prawdą, będzie niewielu. A tylko prawdziwa informacja może uspokoić nastroje społeczne w gminie Tykocin i spowodować, że konflikt między przeciwnikami a zwolennikami przestanie narastać. Tylko rzetelne informowanie daje szansę na zmniejszenie zrozumiałego w tej sytuacji strachu ludzi. Urzędnicy muszą jak najszybciej pojąć, że chcą zaserwować mieszkańcom kilku wsi przymusową zmianę planów życiowych. To dla wielu ludzi bardzo trudna sytuacja. I trzeba zrobić wszystko, by pomóc im tę sytuację przejść.

Do tej pory Urząd Marszałkowski nie popisywał się zbyt dużą empatią w tym zakresie. Kontakty z mieszkańcami przerzucono na barki pracowników Biura Inwestycji, którzy przecież powinni zajmować się dokumentacją lotniska, a nie nastrojami społecznymi. Informacji udzielali także geodeci, ale powiedzmy sobie jasno - oni muszą się znać na gruntach, a nie na rozwiązywaniu konfliktów społecznych.

Dopiero ostatnia deklaracja marszałka województwa Jarosława Dworzańskiego wskazuje na to, że urząd wreszcie zrozumiał, iż mieszkańców gminy nie można zostawić samym sobie. Marszałek chce powołać zespół profesjonalnych negocjatorów, którzy zajmą się nie tylko negocjowaniem cen sprzedaży gruntów, ale także warunków, na jakich ludzie zechcą swoją ziemię odstąpić. Taki zespół daje realną szansę na pokonanie "społecznej" przeszkody. Ale tylko szansę. Bo negocjacje łatwe na pewno nie będą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna