Augustowianka znajduje się w trudnej sytuacji. Od ponad 10 lat, czyli rozwodu z mężem, nie ma stałego miejsca zamieszkania. Musi je wynajmować. Mieszka razem z nastoletnią córką.
Koszty wynajmu są jednak duże, a kobieta za wiele nie zarabia. W związku z tym, że razem ze swoją córką znajdują się w bardzo trudnej sytuacji materialnej, augustowianka złożyła wniosek o przydział lokalu komunalnego.
Zobacz również: Dramat rodziny Orłowskich: Wylecieli na bruk, choć sąd kazał dać lokal
W każdym mieście odbywa się to w podobny sposób. Przy prezydencie czy burmistrzu działają społeczne komisje. To one weryfikują każde zgłoszenie. Pod uwagę bierze się kilka kryteriów. Nie można być właścicielem czy współwłaścicielem innej nieruchomości, nie powinno się przekraczać określonego dochodu na osobę, a także - określonego metrażu. W Augustowie ustalono to na 6 metrów kwadratowych na członka rodziny i 10 m w przypadku ludzi żyjących samotnie.
Obserwuj nas na Twitterze:
Follow https://twitter.com/wspolczesnaW tym mieście, podobnie jak w wielu innych, lokali komunalnych brakuje. Co roku w kolejce ustawia się przynajmniej 70-80 osób. Każda z nich spełnia wymagane kryteria.
Czytaj też: Lokatorzy walczą o kratę w piwnicy, która chroni ich przed chuliganami
Mieszkanka Augustowa nie jest zarówno właścicielką żadnej nieruchomości, jak i nie przekracza progu dochodowego. Komisja uznała jednak, że nie może znaleźć się na liście oczekujących na przydział, bo lokal, który zajmuje wraz z córką ma nieco ponad 26 metrów kwadratowych. Łatwo policzyć, że na jedną osobę przypada ponad 13 m. A to ponad dwa razy więcej niż przewidują miejskie przepisy. Dlatego burmistrz miasta odmówił kobiecie przyznania lokalu komunalnego.
Bądź na bieżąco. POLUB NAS na Facebooku:
Augustowianka postanowiła jednak walczyć dalej i złożyła skargę na burmistrza do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Białymstoku. Twierdziła, że wynajmowanego mieszkania, do którego nie ma się żadnego tytułu prawnego, w ogóle przy przyznawaniu lokalu komunalnego nie powinno się brać pod uwagę. Bo przecież gdzieś mieszkać trzeba. Szczególnie z dorastającą córką. Trudno wszak żyć pod mostem. Choć nie ulega wątpliwości, że wtedy kobieta spełniałaby kryteria wyznaczone przez samorządowe władze.
Ale sąd tego typu myślenia nie podzielił. Uznał, że brak tytułu prawnego do danego lokalu nie oznacza, iż w ogóle nie powinno się brać go pod uwagę. Obowiązujące w Polsce przepisy nie pozostawiają bowiem, zdaniem sądu, wątpliwości. Powinny liczyć się faktyczne warunki zamieszkiwania. Komisja i burmistrz postąpili więc właściwie, licząc metraż wynajmowanego lokalu.
Tego typu rozstrzygnięcie może być też przestrogą dla innych ludzi, który ledwo wiążą koniec z końcem. Jeśli wynajmą jakiś kąt, nawet w tzw. „dziurze”, muszą najpierw dokładnie policzyć, jaka powierzchnia przypada na jedną osobę. Jak za duża, nie mają po co składać wniosków o lokal komunalny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?