Adam Orłowski żyje bardzo skromnie, ale uczciwie. Dlatego nie rozumie, jak można działać wbrew decyzjom sądu. Ten zaś postanowił, że eksmisję można wykonać, ale wcześniej żona i dzieci muszą otrzymać lokal socjalny. - Nic nie dostali - denerwuje się mężczyzna. - Mało tego, musimy jeszcze zapłacić wysoki rachunek za eksmisję.
Poborca, który jej dokonywał, przekonuje, że działał zgodnie z prawem. Natomiast Sebastian Dunaj, rzecznik prasowy i wiceprezes Izby Komorniczej w Białymstoku nie jest już taki kategoryczny. - Nie znam tej sprawy - zastrzega. - Ale, jeśli w wyroku jest orzeczony lokal zastępczy i gmina go nie zapewniła, to nie podejmujemy czynności.
Za grzyb płacić nie chciał
Orłowski pochodzi z Przerośli i tam przez wiele lat mieszkał wraz z żoną Julitą i trójką dzieci. Zajmował mieszkanie spółdzielcze, które przejął po matce. Ale lokal był w fatalnym stanie, ściany porastały grzybem.
- Dach był dziurawy i stąd te problemy - przekonuje mężczyzna. - Wielokrotnie prosiłem prezesa spółdzielni, by zrobił porządny remont. Niestety, ignorował moje prośby.
Orłowscy postanowili nie płacić czynszu. Mieli nadzieję, że w ten sposób zmuszą władze spółdzielni do działania. Pomylili się. Prezes Henryk Zienda najpierw przysłał dłużnikom kilka wezwań do zapłaty, a później wystąpił do suwalskiego sądu z wnioskiem o ich eksmisję.
Zobacz również: Praca w Białymstoku za 4zł/h? Zobacz oferty, które wywołują falę oburzenia
- Muszę dbać o finanse spółdzielni - argumentuje. - Tym bardziej, że zły stan lokalu absolutnie nie wynikał z naszej winy. Uważamy, że był źle eksploatowany.
Sąd zgodził się na eksmisję, ale w wyroku zaznaczył, że pani Julita i dzieci muszą otrzymać lokal socjalny.
- Faktycznie - przyznaje Zienda, który nie tylko zarządza spółdzielnią, ale też jest wiceprzewodniczącym Rady Gminy w Przerośli. - Wystąpiłem do wójta z prośbą, by taki lokal udostępnił. Otrzymałem odpowiedź, że w gminie nie ma tego typu pomieszczeń.
Przyznaje, że zgodnie z prawem mógł pozostawić Orłowskich w mieszkaniu, a kosztami jego utrzymania obciążyć gminę. Ale tak nie zrobił. Wystąpił do komornika z prośbą, by eksmitował dłużników. - Nie miał prawa wyrzucać? To nie moja sprawa - irytuje się rozmówca. - Za decyzje poborcy nie odpowiadam.
Sąd ocenia tylko kulturę
Na zimę Orłowscy przenieśli się do wynajętej kwatery w Suwałkach. Twierdzą, że w spółdzielczym lokalu nie mogli dłużej żyć, bo pleśń szkodziła zdrowiu ich dzieci. - Syn się dusił - mówi Julita Orłowska. - Lekarze kazali zmienić lokal na czas, gdy jest ogrzewany.
Ale kluczy od mieszkania nie oddali, bo chcieli wrócić do niego wiosną. Tymczasem do akcji wkroczył komornik i w pierwszych dniach marca dokonał eksmisji. Orłowskim zaś przysłał rachunek za „opróżnienie lokalu”. Mają zapłacić 1627 złotych.
Zobacz też: Suwałki. Jak nie grzyb, to lód. Lokatorzy mają dość
- A cóż on tam opróżniał?! - dziwi się Orłowski. - Mebli nie było. A poza tym, jakim prawem tak wchodził. Wójt nie wskazał lokalu socjalnego.
Na działalność poborcy rodzina napisała skargę do suwalskiego sądu rejonowego. Jego wiceprezes Agnie-szka Kluczyńska odpisała, że może oceniać tylko tempo i kulturę pracy. Natomiast pozostałe kwestie nie należą do jej kompetencji.
Komornik mówi, że akta sprawy są w sądzie, a szczegółów nie pamięta. Musiał dokonać eksmisji, bo wierzyciel złożył taki wniosek. Natomiast kosztów dłużnicy by uniknęli, gdyby przekazali klucze spółdzielni.
Orłowskiego te argumenty nie przekonują. W piątek złożył doniesienie do prokuratury. Domaga się ścigania poborcy, który zignorował wyrok sądu.- Nie popuszczę! - zapowiada. - Prawa muszą przestrzegać wszyscy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?