Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na ich rozkaz podwładni przywozili wódkę, wozili meble, kopali doły

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Zarówno Arkadiuszowi P. (z lewej), jak i Marcinowi P. grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności
Zarówno Arkadiuszowi P. (z lewej), jak i Marcinowi P. grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności T. Kubaszewski
Szef i jego zastępca stanęli przed sądem.

Gazeta Współczesna - wspolczesna.pl na Facebooku - wybierz "Lubię to". Będziesz na bieżąco

Przed suwalskim sądem rozpoczął się wczoraj proces Marcina P. i Arkadiusza P. Pierwszy z nich był wieloletnim komendantem augustowskiej straży pożarnej, drugi - jego zastępcą.
Głośna na całą Polskę afera wybuchła pod koniec 2010 r. Augustowscy strażacy zażądali odwołania swoich przełożonych. Przedstawili długą listę zarzutów.

Po naszej publikacji sprawą zainteresowała się prokuratura. Skończyło się to przesłaniem aktu oskarżenia do sądu. Marcin P. odpowiada za 18 czynów, Arkadiusz P. - za 11.

Szefowie mieli wykorzystywać swoich podwładnych na wiele sposobów. Według prokuratury np. praca przy domu komendanta była niemal normą. Strażacy kopali dół pod zbiornik, przycinali drzewa, wozili meble. Wszystko to przy użyciu służbowych samochodów i sprzętu. Mieli też dzielić się nagrodami finansowymi z zastępcą komendanta.

Zdaniem oskarżenia świadczyli też darmowe usługi dla znajomych swoich szefów. Mieli więc pomagać w pracach na gospodarstwie powiatowego radnego, wieszać banery na zlecenie różnych instytucji, przycinać drzewa na prywatnych posesjach, wozić służbową łodzią pracowników jednej z firm, sprzątać znajdujące się w komendzie pomieszczenia gościnne, gdzie przebywały osoby spoza miasta.

Od chwili wybuchu afery, komendanci, którzy obecnie są już na emeryturach, nie chcieli przedstawić swojego stanowiska w mediach. Nie zrobili tego też wczoraj przed sądem.
- Nie przyznaję się do winy, nie będę składał wyjaśnień, nie będę odpowiadał na pytania - brzmiały krótkie wystąpienia.

Większość czasu podczas wczorajszej rozprawy zajęło odczytanie aktu oskarżenia wraz z uzasadnieniem. Trwało to prawie dwie godziny. Sądowi udało się przesłuchać tylko jednego świadka, który potwierdził nieprawidłowości w komendzie.

Proces będzie kontynuowany. Potrwa zapewne wiele miesięcy, ponieważ do przesłuchania jest kilkudziesięciu świadków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna